Obudziłam się rano z silnym bólem głowy,jednak nie na tyle mocnym na jaki zasługiwałam.Wydarzenia wczorajszego wieczora i nocy pamiętałam jak przez mgłe.W mojej głowie pojawiły się urywki imprezy z Andy i ..Ethan?Mam nadzieję,że nic między nami zaszło.Byłam ciągle w ubraniu.Miałam właśnie zamiar jeszcze się położyć,kiedy moja ręka natknęła się na coś twardego.Spał sobie w najlepsze,zdarłam z niego kołdrę.Chciałam się upewnić.Miał na sobie tylko spodnie,uniosłam delikatnie skrawek jego gaci i bielizna była.Odetchnęłam z ulgą.Pchnęłam go ręką,nie będzie sobie kimał w moim łóżku.Powiercił się,jednak leżał dalej.
Kopnęłam go w tyłek.
-Wstawaj! Krzyknęłam.Przeciągnął się i wstał uśmiechnięty szeroko i zadowolony z siebie-Nie za wygodnie Ci? Zapytałam.Poczochrał mnie po włosach i wstał.
-Kobieto,kobieto kim byś była bez tej swojej wredoty? Dlaczego miał dzisiaj taki dobry humor? Zaczęłam się zastanawiać.
-A Tobie co dzisiaj? Zmarszczyłam brwi,wszedł pod prysznic.Nic mi nie odpowiedział.Nikt nie będzie mnie ignorował.Weszłam do łazienki,bez pukania.Dostrzegłam go pod strumieniem wody.Mimo,że widziałam go tyle razy nago,jego ciało nadal robiło na mnie ogromne wrażenie.Poczułam,że gorąco rozlewa mi się po ciele,prosto do mojej kobiecości,która już była mokra.Byłam nieustępliwa w swoim postanowieniu,nie pójścia z nim więcej do łóżka.Zobaczył mnie i jego twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej.Zaczął dokładnie myć swoje ciało.Panowała między nami napięta atmosfera,miażdżyliśmy się wzajemnie spojrzeniami.Za bardzo rozgrzana,musiałam wyjść.Korzystając z okazji,zerknęłam do pokoju rodziców,spali.Musieli wczoraj późno wrócić.Zbiegłam po cichu do kuchni,zrobiłam na szybko kanapkę z serem i herbatę.Usiadłam na kanapie.Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do niego i jego obecności.Nie wiedział,że byłam w nim zakochana,może i nawet lepiej.Usłyszałam kroki,chwilę później już siedział koło mnie.-Ooo,dzięki-wyrwał mi połowę kanapki i zaczął się zajadać.Miałam go ochrzanić,ale olałam to.Nie chciałam zaczynać dnia od psucia sobie nastroju,kłótnią o głupią kanapkę-No,to co Ty taki wesoły dzisiaj?nadal czekałam na odpowiedź.Pogłaskał mnie po głowie,jak małe nieokrzesane dziecko i roześmiał się głośno.
-Po prostu się wyspałem,pierwszy raz od dłuższego czasu,uwierz mi- wziął sobie łyka mojej herbaty.Ohh jak on mnie denerwuję-A poza tym widok Twojej pięknej,wkurzonej mordki z rana jest najlepszy-puścił mi oczko.Przewróciłam na niego oczami.Faceci..
Miałam iść właśnie na górę,wykąpać się,kiedy do głowy wpadło mi nurtujące mnie od rana pytanie.Stanęłam w pół kroku i spojrzałam w jego stronę.
-Słuchaj,mam takie pytanie-zaczęłam.Wstydziłam się lekko o to zapytać,nie wiem dlaczego.Jego mina wyrażała oczekiwanie.Przełknęłam ślinę-Czy wczoraj,między nami do czegoś doszło?przełamałam się.Nie mówił nic,przez dłuższą chwilę.Zaczął podchodzić do mnie powolnym krokiem.A zdenerwowanie połączone z niesamowitym pożądaniem zaczęło narastać z każdym jego krokiem w moim podbrzuszu.Stanął przede mną i odgarnął mi z twarzy niesforny kosmyk.
-Chętnie poczułbym twoje usta znowu na moich,i uwierz to było urocze,kiedy poprosiłaś,żebym z Tobą spał-zaczerwieniłam się,jak burak.Czułam rozpalenie na twarzy-Kiedy jesteś pijana jesteś urocza,zresztą nie tylko wtedy,zawsze-zagryzłam wargę,słysząc te słowa.Uwolnił palcem moją wargę od zębów,poczułam na sobie jego rozpalone spojrzenie.
-Czyli między nami nie zaszło nic oprócz pocałunku? chciałam się jeszcze dopytać.
-No jak to?A pieprzenie przy murze obok klubu,tak wykurwiste , że zemdlałaś po orgaźmie? Moje oczy musiały być ogromne w tym momencie,kłamał cwel-Nie bój się nic ,nie było,ale możemy to zaraz zmienić-sunął dłonią po moim ciele,od ramienia do dołu pleców.
-Tak myślałam,że kłamałeś,nie jesteś aż taki zajebisty w łóżku ,że miałabym tracić przytomność-w myślach już sama kwestionowałam moje słowa,wiedziałam,że byłby zdolny mnie do tego doprowadzić,jak nie do gorszego stanu.Zachłysnął się pitą właśnie herbatą na moje słowa.Poklepałam go-Spokojnie,dasz radę z tym żyć-powiedziałam-A teraz wybacz,ale idę się wykąpać-mówiąc to zawędrowałam do toalety.Wzięłam chyba 40-minutowy prysznic.Już sucha,zarzuciłam na siebie getry i tunikę.Wydawało mi się,że chłopaka już nie ma.Włączyłam sobie po cichu muzykę w kuchni i zaczęłam pichcić obiad dla rodziców.Poruszałam biodrami w rytm basów,coraz pewniej.
-Nooo,całkiem całkiem-usłyszałam nagle.Wystraszona,odwróciłam się w kierunku źródła głosu.Stał zadowolony i oparty o ścianę.
-Co tutaj robisz?Myślałam,że już poszedłeś-tak na prawdę cieszyłam się,że wciąż tu był.
-I miałbym stracić taki widok? wskazał na mnie znacząco ręką.Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.Teraz zdałam sobie sprawę,jak bardzo tego potrzebowałam.Byłam mu wdzięczna i ten zapach:NARKOTYK.Wtuliłam się w niego mocniej.Głaskał mnie uspokajająco po plecach.
-Mmm-wydałam z siebie jęk zadowolenia,żeby to ukryć rzuciłam prosto z dupy-Gdzie byłeś przed chwilą,kiedy Cię nie było? mam nadzieję,że zrozumiał o co mi chodziło.Pokręcił głową wesoło.
-W ogrodzie słonko,jest piękny-faktycznie mieliśmy mały ogród na tyłach domu.Rzeczywiście był cudowny-Teram mam jednak przed sobą lepszy widok-pociągnął delikatnie zębami za płatek mojego ucha.To akurat był kochany gest z jego strony.Chwycił w dłonie moją twarz i złożył delikatny pocałunek na moim czole.Nie znałam go od tej strony.Ten człowiek ma wiele twarzy.Jak na razie każda z nich mi się podobała.Jeszcze pewnie wiele się o nim dowiem.Odsunęłam się odrobinę.
-Coś się stało?przypatrzyłam się mu dokładnie.Jego głowa była spuszczona,oczy zamknięte a mina taka nijaka.To zachowanie niepodobne do niego.
-Zależy mi na Tobie,martwię się-zaskoczył mnie swoimi słowami-Nie chcę,żeby zrobili Ci krzywdę-pogłaskał mnie po twarzy.Wtuliłam się w jego dłoń.Uwielbiałam jego dotyk.
-Mi na Tobie też-uśmiechnęłam się delikatnie.Był strasznie zmienny-Chodźmy na pole-spojrzałam na zegar :8:30-Rodzice pewnie wstaną za niedługo.Wyszliśmy na ganek.
-Ehh-westchnął.
-Co mam robić? Wiedział o co pytam.O nich.
-Kurwa,uciec nie możesz,bo to nic nie da.I tak Cię znajdą-przełknęłam ślinę-Musisz nauczyć się walczyć,a ja będę Twoim trenerem-dobrze,że miałam świetną kondycję.
-Kiedy zaczynamy? Podparłam się pod boki.Spojrzał na mnie z błyskiem w oku.
-Teraz-przeskoczył przez barierkę mojej werandy i na trawniku przybrał pozycję bojową.Oprócz tego skoku to wszystko wyglądało komicznie.Powstrzymywałam się,żeby się nie zaśmiać.Zeszłam po schodach i stanęłam na przeciwko niego.,,Jeszcze go zaskocze" pomyślałam.Przyjełam swoją pozycję i obserwowałam każdy jego ruch.Chciał mnie kopnąć,przewidziałam to .I kiedy podniósł nogę,chwyciłam go za nią i obróciłam o 360 stopni.
-Kurwa! Syknął z bólu.Gdy perfidnie się z niego śmiałam ,wykorzystał sytuację i przewalił mnie na ziemię.Obiłam sobie plecy.
Pomógł mi wstać,a kiedy chciałam przerzucić go przez ramię on przełożył mnie przez kolano i dał klapsa.Posłałam mu kuksańca w bok.
-Nie pozwalaj sobie-parsknęłam.Pocałował mnie w policzek.Gdy wróciliśmy do domu,rodzice siedzieli w kuchni i pili kawę.Zegarek pokazywał 11,trochę nam zeszło.
-Hej-przytuliłam ich mocno-Wyspani? Uśmiechneli się i pokiwali twierdząco głowami.Sama posłałam im szeroki uśmiech i poszłam zmienić ciuchy na świeże.Ubrałam rurki i koszule w kratkę.Ethan poszedł coś załatwić,bałam się co on chciał załatwić.Odsunęłam te myśli od siebie chciałam spędzic dzień z rodzicami.
CZYTASZ
So perfect
ParanormalDziewczyna z charakterem,ma własne zdanie.Zawsze szczera.Do tej pory byłam zwyczajna. No właśnie była..