12. Szczęście

604 19 6
                                    

Kurwa! Znowu to samo! Znowu leżę na tym białym, cholernym łóżku szpitalnym! Dlaczego...
- Dylan! Samm! - krzyknęłam dopiero po ogarnięciu co działo się... Właśnie, która godzina. 1 w nocy?! Aha. Czyli tamci pewnie spali. Leżałam na łóżku obok mamy. Ehh. Brakuje mi jej. Ale podobno za miesiąc się obudzi. Tylko ona wiedziała o mojej przeszłości, nie licząc Samm i Steph. Dlatego nie przejęłam się jakoś bardzo tym że może będzie pamiętać o tym że Dylan wie. Z resztą, walę to. Zajmę się teraz sobą i tylko tym.

- Lamira! - krzyknął szeptem. A jednak. Nie spał. - Wiesz jak się martwiłem? Przepraszam za... - nie zdążył dokończyć bo zrobiłam coś czego nie przemyślałam.

Zobaczyłam nasze usta!

Jezu...
Ale on o dziwo mnie nie odepchnął co znaczy, że nie miał z tym problemu. Odwzajemnił mój gest. A ja coś w sobie poczułam... Ciepło i adrenalinę.
- Przepraszam. - szepnęłam.
- Nie masz za co dziewczynko, to normalne. - odpowiedział mi. - Masz mi coś do powiedzenia?...
- Nie... - no dobra mam hihi - Mam... Tylko się nie denerwuj, i nie krzycz... Napisałam do swojego ojca. - powiedziałam na dosłownie jednym wdechu.

Nie dałam rady zanalizować czego kolwiek z jego wyrazu twarzy. Była pusta. Albo to tylko mi się tak zdawało. Po prostu zero emocji.

- Co? - zapytał jakby zawiedziony. - Wiesz co on ci może zrobić? Wiesz co będzie jak ten psychoapata cię znajdzie? - zmartwił się. Chyba nigdy go nie zrozumie.
- Nie wiem. Powiedz mi. Oświeć mnie dlaczego mnie porwałeś? - spytałam ironicznie. Chciałam tylko się z nim podroczyć.
- To skomplikowane...
- To mi wytłumacz. - warknęłam.
- Nie mogę... Nie teraz... - mruknął. O dziwo nie był zły. Może trochę smutny. A raczej zagubiony. Żal mi go, w dodatku i tak mam teraz wyrzuty sumienia.
- Przepraszam. Nie chciałam tak brzmieć. Chodzi o to że nic nie wiem. Nie wiem jak mam ci pomóc... - westchnęłam.
- Możesz mi pomóc chroniąc siebie. Bo to ty jesteś kluczem. - powiedział patrząc mi w oczy. Ja, jak to ja musiałam się zarumienić. On to zauważył i się uśmiechnął.

Kiwnęłam tylko głową że rozumiem, ale czy tak było? Ani trochę.

Będę mu pomagać czy on tego chce czy nie. Jest moim przyjacielem. Chyba. Nie licząc tego pocałunku. Boże, sama się pogubiłam teraz. Właśnie! Pokaże mu to co do niego pisałam. Wymacałam gdzieś telefon na szawce i uruchomiłam go. Szybko weszłam w nasz chat i zaczęłam wymachiwać telefon przed twarzą chłopaka, który ledwo co kontaktował się ze światem. Nie powiem, nawet byłam z siebie dumna. On ku mojemu zdziwieniu też się uśmiechnął chcąc przekazać jestem z ciebie dumny, dziewczynko. Mój uśmiech na tą myśl sam się pogłębił.

Jakby byłam z nim czułam się wyjątkowo. Nie tak jak w tamtej szkole jak śmieć...

- No, - zaczął - jestem pod ogromnyyym wrażeniem. - specjalne zrobił nacisk na słowo ogromnym. On sam się uśmiechnął jeszcze bardziej. Pewnie wyglądaliśmy głupio ale co ja poradzę. Tak wygląda szczęście. - Ale to nie oznacza że nie powinnaś powiedzieć mi wcześniej. - zagroził mi palcem.
- No wiem, ale nie wiedziałam jak zacząć. Z resztą bałam się jak zareagujesz... - szepnęłam. Zrobiłam się senna.
- Dobra, ty powinnaś już iść spać. - zaśmiał się.
- A ty? - spytałam.
- Ja muszę jeszcze coś załatwić. - odpowiedział i wstał.

Ja tylko owinęłam się cieplej kołderką i przytuliłam do poduszki. Później jak z płatka, poszło mi zaśnięcie.

***
Obudził mnie szept chłopaka. Kątem oka, też zauważyłam że nie mógł rozmawiać z Samm. On gadał przez telefon.
- Macie go? - spytał Dylan. Chyba nie dawno rozpoczął pogadankę. - Jak to nie? Mówiłem wam gdzie jest? - zdenerwował się. - Tony, ile razy wam mówiłem że jego córkę macie zostawić w spokoju? - westchnął, jednak był coraz bardziej rozdrażniony. - Kurwa, zrozum że nie mogę tego zrobić! - krzyknął szeptem. - Ona jest inna. Przecież ją znasz... - zamyślił się, lecz po jego minie zdołałam wywnioskować, że jednka mu nie powiedział że to ja. Jeżeli dobrze zrozumiałam. - To... Lamira... - podrapał się po karku. W tedy uznałam że to dobry moment aby udawać że dopiero wstałam. Kiedy to zrobiłam chłopak od razu się rozłączył, nie dając bratu dojść do słowa.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
- Witaj śpiochu. - zahichotał.

Złapałam z nim na chwilę kontakt wzrokowy. Aż wpadł mi pewien pomysł. Później popatrzyłam na Samante. Wzrokiem przekazałam mu zróbmy jej nie zapomnianą pobudkę. On chyba, a raczej na pewno, zrozumiał, ponieważ usiadł obok mnie.
- Masz jakiś plan? - uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Ja zawsze improwizuje. Bez planu. - nasze uśmiechy się powiększyły.

Wytłumaczyłam mu jeszcze krótko co to improwizacja, a raczej to że ma najpierw robić potem myśleć, czyli dokładnie przeciwieństwo tego co uczyła mnie mama. Od rana zupełnie zapomniałam o wczorajszym ataku paniki.

Na ręce miałam tylko wenflon, na który musiałam uważać. Na całe szczęście nie miałam już nic przypięte.

Wstałam z materaca i ruszyłam w stronę dziewczyny. Wyglądała tak słodko jak śpi. Nie wiedziałam co zrobić, ale na szczęście, czy nieszczęście uratował mnie przyjaciel chociaż sama nie wiem kim dla siebie jesteśmy. Dylan krzyknął:
- POBUDKA! - po czym wskoczył na dziewczynę. Zauważyłam, też że zrobił to nie za mocno.

Ja wskoczyłam na niego. Dziewczyna od razu chciała zerwać się na równe nogi, lecz nie pozwolił jej na to ciężar naszych ciał.
- Ała! Zlaźcie ze mnie! Pomocy! - zaczęła się śmiać. Nagle jej śmiech się pogłębił, bo Dylan zaczął łaskotać ją po bokach. Samanta była dość silna, ale nie na tyle by zepchnąć z siebie chłopaka. Zaczęła nim wiercić na boki, tak że on zaczął się bujać. Przypominam że to ja na nim leżałam. Trzymałam się z całej siły za jego koszulkę ale na marne.
- Heeej! - usłyszeliśmy głos... Harry! Bardzo ucieszyłam się że go widzę. Chciałam jak najszybciej wstać, ale zleciłam z chłopaka.

O dziwo, nie dotknęłam podłogi bo ktoś mnie złapał. Harry. On jest taki kochany!
- Dziękuje. Niezły refleks. - zaśmiałam się obejmując go.
- A ty co stęskniłaś się? - zaśmiał się również mnie obejmując.
- Bardzo. - odrzekłam.
- A... Czemu ty... - spytał patrząc na moją dłoń.

Czeka mnie długa rozmowa...

/////// Jednak maraton będzie wcześniej!!! Od teraz!

Zmienił mi całe życie- Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz