Czy jestem beznadziejna?
Zastanawiam się czy nie uraziłam Dylana nie wiadomo czym. Po tej grze nie potrafił spojrzeć mi w oczy...
Skończyliśmy grać dwie godziny temu i ciągle to samo. Czy Dylan mnie unika? Zapewne.
To wciąż nie zmienia faktu iż cholernie się boje. Ta psychopatka może stać za moimi drzwiami i czyhać na mnie z karabinem trójkołowym. O ile nie czołgiem.
- Czy zrobiłam coś nie tak? - spytałam przejęta jednka nie Moneta a Naetha.
- Nie, dlaczego?
- Nie wiem... Czuję się jakby każdy mnie unikał. Dylan dziwnie się zachowuje. Ty też masz coś za uszami, ale nie chcesz mi powiedzieć co. - od piętnastu minut siedzę i drecze go aby odpowiedziała choć na jedno z moich pytań.Nagle mój telefon zawibrował nie pozwalając chłopakowi odpowiedzieć. Mimo że bardzo nie chciałam zaglądać w to urządzenie spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Hailie. Dzwoni.
- Halo? - zaczęła trochę zdezorientowana.
- Hailie? Coś się stało? - spytałam sztucznie miło.
- Jesteś w domu? Muszę z tobą pogadać... Nie stresuj się. - poinformowała szybko, tak że ominęłam jedno zdanie.
- Pewnie jestem. Jest tu mały melanż z kilkoma osobami. Nie strój się zbytnio. Zabierz broń i któregoś z braci. Dylan po ciebie wyjdzie i tak jest ze mną. - tym razem ja zdradziłam jej krótkie streszczenie bez szczegółów.
- Czy coś jest nie tak? - spytała tym razem przerażona. - Lamira! - podniosła głos lekko zniecierpliwiona.
- Tak jakby jest źle. Weź któregoś z braci. Bliźniaków najlepiej. Obojętnie z resztą byle by była broń. - zawahałam się zanim dokończyłam zdanie i zaczęłam kolejne. - I uważaj gdy będziesz w drodze i jak dojedziesz. - zapowiedziałam. - Hailie, perełko, muszę kończyć bo Nathanielowi się wódka rozlała. Kocham bajo! - pożegnałam się i podbiegłam do kuzyna.Uprzedzając wasze pytania, tak, mama pozwoliła nam wyciągnąć jakieś piwa, wódki i w ogóle coś w tym stylu.
- Naeth! Jesteś kompletnie pijany! - nawrzeszczałam na niego bo jeszcze niecałe pięć minut temu był tylko trochę nachlany. - Chryste panie... Stój tu a ja znajdę Dylana. - rozkazałam rozdrażniona.
Chodziłam tak i pytałam wszystkie osoby po kolei czy przypadkiem nie widziały Dylana. W końcu Aniołek postanowił mi łaskawie odpowiedzieć.
- Widziałem jak wchodził z Autumn na górę. - powiedział jednak mi się nie podobała ta odpowiedź. Jego wyraz twarzy od razu przybrał wyraźnego zmartwienia. Mój w sumie też ale ufam Dylanowi i wiem że nic głupiego by nie zrobił.Weszłam na górę po schodach do mojego pokoju na sam początek bo musiałam iść po torebkę. Nikt by się nie spodziewał co będzie się w nim odbywało. Nie no każdy wie co. Ale i tak boli.
On i ona śmiali się razem, aż ona go pocałowała.
Aby jak najszybciej odwrócić uwagę ich od siebie, odchrząknęłam.
- Ekhem, ja tu tylko po... Torebkę... - powiedziałam z przerwą bo głos mi się załamał. Pod powiekami poczułam gorącą ciecz oznaczającą tylko i wyłącznie łzy.Idąc w stronę torebki one zaczęły mi spływać po policzkach.
- Lamira to nie tak...
- Pieprzenie. - powiedziałam już płacząc. - Ja ci kurwa ufałam... - wyszeptałam patrząc mu w oczy.Przed chwilą chciałam powiedzieć mu coś ważnego, że go kocham i takie tam, a on teraz miał na sobie szminkę tej szmaty... Najgorsze uczucie ever!
- Daj mi się... - zaczął ale nie dokończył bo dałam mu z liścia. To chyba jedyna rzecz z której jestem zadowolona przez ostatnie minuty.
Widziałam na j e j twarzy chytry uśmiech.
- Szmata. - parsknęłam przez łzy.