27. Kurwa mam zajebistą obstawę.

385 11 6
                                    

Czy jestem beznadziejna?

Zastanawiam się czy nie uraziłam Dylana nie wiadomo czym. Po tej grze nie potrafił spojrzeć mi w oczy...

Skończyliśmy grać dwie godziny temu i ciągle to samo. Czy Dylan mnie unika? Zapewne.

To wciąż nie zmienia faktu iż cholernie się boje. Ta psychopatka może stać za moimi drzwiami i czyhać na mnie z karabinem trójkołowym. O ile nie czołgiem.

- Czy zrobiłam coś nie tak? - spytałam przejęta jednka nie Moneta a Naetha.
- Nie, dlaczego?
- Nie wiem... Czuję się jakby każdy mnie unikał. Dylan dziwnie się zachowuje. Ty też masz coś za uszami, ale nie chcesz mi powiedzieć co. - od piętnastu minut siedzę i drecze go aby odpowiedziała choć na jedno z moich pytań.

Nagle mój telefon zawibrował nie pozwalając chłopakowi odpowiedzieć. Mimo że bardzo nie chciałam zaglądać w to urządzenie spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Hailie. Dzwoni.

- Halo? - zaczęła trochę zdezorientowana.
- Hailie? Coś się stało? - spytałam sztucznie miło.
- Jesteś w domu? Muszę z tobą pogadać... Nie stresuj się. - poinformowała szybko, tak że ominęłam jedno zdanie.
- Pewnie jestem. Jest tu mały melanż z kilkoma osobami. Nie strój się zbytnio. Zabierz broń i któregoś z braci. Dylan po ciebie wyjdzie i tak jest ze mną. - tym razem ja zdradziłam jej krótkie streszczenie bez szczegółów.
- Czy coś jest nie tak? - spytała tym razem przerażona. - Lamira! - podniosła głos lekko zniecierpliwiona.
- Tak jakby jest źle. Weź któregoś z braci. Bliźniaków najlepiej. Obojętnie z resztą byle by była broń. - zawahałam się zanim dokończyłam zdanie i zaczęłam kolejne. - I uważaj gdy będziesz w drodze i jak dojedziesz. - zapowiedziałam. - Hailie, perełko, muszę kończyć bo Nathanielowi się wódka rozlała. Kocham bajo! - pożegnałam się i podbiegłam do kuzyna.

Uprzedzając wasze pytania, tak, mama pozwoliła nam wyciągnąć jakieś piwa, wódki i w ogóle coś w tym stylu.

- Naeth! Jesteś kompletnie pijany! - nawrzeszczałam na niego bo jeszcze niecałe pięć minut temu był tylko trochę nachlany. - Chryste panie... Stój tu a ja znajdę Dylana. - rozkazałam rozdrażniona.

Chodziłam tak i pytałam wszystkie osoby po kolei czy przypadkiem nie widziały Dylana. W końcu Aniołek postanowił mi łaskawie odpowiedzieć.
- Widziałem jak wchodził z Autumn na górę. - powiedział jednak mi się nie podobała ta odpowiedź. Jego wyraz twarzy od razu przybrał wyraźnego zmartwienia. Mój w sumie też ale ufam Dylanowi i wiem że nic głupiego by nie zrobił.

Weszłam na górę po schodach do mojego pokoju na sam początek bo musiałam iść po torebkę. Nikt by się nie spodziewał co będzie się w nim odbywało. Nie no każdy wie co. Ale i tak boli.

On i ona śmiali się razem, aż ona go pocałowała.

Aby jak najszybciej odwrócić uwagę ich od siebie, odchrząknęłam.
- Ekhem, ja tu tylko po... Torebkę... - powiedziałam z przerwą bo głos mi się załamał. Pod powiekami poczułam gorącą ciecz oznaczającą tylko i wyłącznie łzy.

Idąc w stronę torebki one zaczęły mi spływać po policzkach.
- Lamira to nie tak...
- Pieprzenie. - powiedziałam już płacząc. - Ja ci kurwa ufałam... - wyszeptałam patrząc mu w oczy.

Przed chwilą chciałam powiedzieć mu coś ważnego, że go kocham i takie tam, a on teraz miał na sobie szminkę tej szmaty... Najgorsze uczucie ever!

- Daj mi się... - zaczął ale nie dokończył bo dałam mu z liścia. To chyba jedyna rzecz z której jestem zadowolona przez ostatnie minuty.

Widziałam na j e j twarzy chytry uśmiech.
- Szmata. - parsknęłam przez łzy.

Zmienił mi całe życie- Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz