11. Że ja?

635 19 4
                                    

//////// Hi!

C-czy ten ktoś mnie zna...? Błagam pomocy...

L: Skąd ty to wiesz?!

Napisałam mu wiadomość. Będę tego żałować ale musiałam... Muszę poinformować Samm.

Odebrała, uff.
- Halo? - typowe.
- Samanta! Błagam przyjedź tu! Do szpitala. O-on mnie... Pomóż. - zaczęłam panikować. Łzy ciekły z moich oczu, a ja nie mogłam oddychać.
- Lamm! Spokojnie. Oddychaj. Będę za 3 minuty. - za 3 cholerne minuty to ja się udusze.

- Przepraszam, wszystko dobrze? Oddychaj panienko. - podeszła do mnie jakaś pielęgniarka. Kurwa jeszcze tego mi tu brakowało. Tabletkę od serca masz?
- Może mi pani dać coś na uspokojenie, proszę. Tylko w miarę szybko. Dziękuję. - na szczęście się zgodziła.

Kobieta wyszła z sali od moich rodziców i poszła. Właściwe... Jakich rodziców? Ja mam tylko mamę. Od jakiegoś czasu mówię rodziców zamiast mamy. Boże, co się ze mną dzieje?...

- Proszę. - podała mi jakąś herbatę. Ja podskoczyłam gdy do mnie podeszła, bo nie ogarniam w ogóle co tam się dzieje. - Czekasz na kogoś? - spytała po chwili dość niezręcznej dla nas, ciszy.
- Tak. Zaraz pojawi się tu moja przyjaciółka. - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- To twoja mama? - zapytała spoglądając na Isle leżącą bladą na łóżku szpitalnym. Pokiwałam słabo głową. - Twarda jest. Akurat tak wypadło że ja ją leczę i się nią opiekuje. Dzielnie walczy. Jak tak dalej pójdzie to w mniej niż miesiąc się wybudzi. - poinformowała mnie obejmując ramieniem. Zakrztusiłam się aż gorącym napojem, gdy to usłyszałam.
- Naprawdę? - spojrzałam na kobietę błagalnie.
- Tak. - zaśmiała się, a ja po prostu się do niej przytuliłam. Z moich oczu leciały łzy, ale tym razem szczęścia.
- Mam jeszcze jedno pytanie. - zaczęła. Popatrzyłam na nią zdezorientowana. - Powiesz mi dlaczego byłaś w takim stanie? - tym razem mój wyraz twarzy zmienił się z chwili. Musiała popsuć tą chwilę i mi o nim przypomnieć.
- J-ja... No... Dostałam szokującą wiadomość... - podrapałam się po głowie.
- Tia. - westchnęła nie do końca mi wierząc - A często tak masz? - dokończyła bardziej przejęta.

Czy często tak mam?
Tak.
Czy powinnam jej to powiedzieć?
Tak.
Czy to zrobię?
...

- Ostatnio, jeszcze przed tym, miałam tak kilka godzin temu. Zaczęło się od momentu, gdy mama tu trafiła... - oczywiście nie była to do końca prawda tym razem, bo miałam z tym problemu wcześniej.
- A czy miałabyś coś przeciwko gdyby... - nie dokończyła bo podbiegła do mnie Samm.
- Kim jest ta kobieta? - no debilka z mojej przyjaciółki jest. Przecież pielęgniarka ma na sobie ten typowy strój no masakra po prostu. Popatrzyłam na nią jak na idiotkę.
- Heh, jestem pielęgniarką. Spokojnie. - odpowiedziała starsza.

- Kto się wami opiekuje? - zapytała.
- Moja mama. - odrzekła jej Samm.
- A teraz? Nie możecie być tu sam... - nie dokończyła bo przerwał jej...
- Ja. Ja się nimi opiekuje w tym momencie. - Dylan?!
- T-tak? - bardziej spytałam niż stwierdziłam. Chciałam wyjść na pewną siebie ale coś nie wyszło.
- To niech pan pójdzie za mną. Musimy porozmawiać. - rzekła do DYLANA. Co? O czym? Boże...

- Dobra stara co się stało? - zaczęła Samanta.
- Dlaczego jesteś tu z... Nim? - odpowiedziałam jej również pytaniem.
- On musi wiedzieć i ty mu co powiesz.
- Że ja? - co kurwa?
- Tak ty. A teraz gadaj. - dodała.
- Jeżeli taka mądra, jesteś, to powiem to wszystko jak wróci Dylan. - ona tylko westchnęła na moje słowa.

Minęło 15 minut, a my gadałyśmy o wszystkim i niczym. Nagle wrócił zdenerwowany Dylan. Wkurwiony bardziej.
- Co się stało? - zapytałyśmy praktycznie w tym samym czasie.
- Co się stało? - parsknął. - To się kurwa stało, że dowiaduje się od pielęgniarki że masz jebane stany lękowe i się tniesz! I masz to od miesiąca?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?! - krzyczał. Nienawidzę jak ktoś na mnie krzyczy. Płakałam, ale byłam spokojna. Oby moja mama tego nie słyszała.
- C-co? - popatrzyła na mnie Samm że skruchą. Do tej pory nikt o tym nie wiedział...
- Nie krzycz... Proszę... - poprosiłam chłopaka. On tylko parsknął. Mogłam mu zaufać.
- Sory, ale to ty ją porwałeś, więc się uspokój do cholery. Ona nam to wytłumaczy. - zwróciła mi uwagę przyjaciółka. Spojrzałam na nią z podziękowaniem, lecz ona tego nie odwzajemniła.

- Zaraz wrócę. - wstałam z krzesła i chciałam ruszyć w stronę ubikacji, lecz ktoś złapał mnie za nadgarstki. Ja na szczęście robiłam sobie rany trochę wyżej.
- Pokaż to. - zażądał Dylan. Co ja mam mu pokazać? - No... Rany. - odpowiedział na moje pytanie zadane w myślach.

Kiwnęłam głową sprzeczając się i chciałam się od niego wyrwać. No kto by się spodziewał że on wygra, co nie? Czułam się bardzo niekomfortowo, gdyż on pociągnął mną, oraz usiadł na krześle. W tedy ja upadłam mu na kolana. Ręce owinął wokół mojego brzucha, i dociskał do swojej klatki piersiowej gdy się szarpałam. Przegrałam. Kretynka że mnie!

- Przecież tu nic nie ma. - jak ta baba się skapła jak miałam korektor na ranach?
- Korektor. - syknęła do niego Samanta domyślając się już wszystkiego o tego że nikt nie mógł tego zauważyć.

Chłopak wziął mnie na ręce jak jakiś bandyta i niósł w stronę toalety. Ludzie patrzyli się na nas jak na największych downów ale cóż. Ja sie już wyłączyłam. Wolałabym umrzeć. Nie czułam już nic, ani psychicznie jak i zarówno fizycznie. No oprócz łez.

Dylan postawił mnie na równe nogi, ale po chwili złapał gdy już miałam się przewracać. Tym razem owinęłam nogi wokół jego pasa. Trzymałam się mocno, więc gdy on wziął jedną moją rękę pod kran nie spadłam z niego.
- Japierdole... - jęknął gdy zmył cały kosmetyk. Czułam że zaczynam coraz bardziej i bardziej płakać.
- Dlaczego?... - szepnął zmartwiony patrząc na mnie. Oczy mu się świeciły albo... Albo to były łzy?...
- Przepraszam... - rzuciłam złamanym głosem.

- Postaw mnie. - rozkazałam mu smutno. On o dziwo bez sprzeciwu wykonał moje polecenie.

Cholera! Znów to samo!

Zaczęło kręcić mi się w głowie, która już nakurwiała na całego. Miałam też ogromne mroczki przed oczami. Wszystko mnie bolało. Oparłam się ściany i zleciłam z niej. Siedziałam teraz na ziemi w toalecie szpitalnej. Dylan coś do mnie krzyczał ale mi tak szumiało w uszach że go nie słyszałam. Przyćmiło go. Powieki stawały się coraz cięższe że musiałam je zamknąć.

Kiedy na chwilę otworzyłam oczy chłopaka już tu nie było. Usłyszałam jakieś krzyki innej kobiety. Tej, która mu o tym powiedziała. Musiała ale... Ona wszystko zniszczyła. Nie mogła pogadać ze mną? W rzeczy samej nie mogłam o tym teraz myśleć. Nagle poczułam że latam. Ktoś mnie położył na tym samym łożu, w którym leżała moja mama. W tedy zemdlałam. Jakoś często mi się to zdarza ostatnio.

\\\\\\ Hejooo!

Dzisiaj wydaje mi się że nawet wcześnie wstawiłam rozdział. Dużo się dzieje ale musicie sobie jakoś z tym poradzić.

Zmienił mi całe życie- Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz