36. Boisz się mnie?

266 6 3
                                    

Boże jeżeli któreś z nas będzie stało ciągle cicho to się zabije. Najwidoczniej on nie miał takiego zamiaru więc musiałam pierwsza wyciągnąć rękę.

- Przepraszam, naprawdę. - powiedziałam z żalem do siebie. On po raz pierwszy odkąd zostaliśmy sami na mnie popatrzył. Był zdezorientowany.
- Ale... Za co? - uniósł brwi do góry i przeczesał ręką włosy.

- Przepraszam za to że tak uciekłam z samochodu, przepraszam za to że musiałeś przyjechać w tedy do szpitala, przepraszam za to że byłam dla ciebie nie miła, przepraszam że musiałeś widzieć mnie w tak złym stanie, przepraszam że w ogóle musisz tego słuchać, przepraszam za wszystko. - powiedziałam że skruchą i byłam już bardzo blisko płaczu.

Ale udało mi się go złamać.

- Ja... Dziękuję i... Eh, też przepraszam. - wyszeptał wciąż w ogromnym szoku. - Ale, dlaczego wysiadłaś tak nagle z auta? - spytał nieco wkurwiony.

- No...
- Boisz się mnie? - tak.
- Nie... Znaczy... Słuchaj... - zaczęłam ale on tylko parsknął.
- Jak? Dlaczego? Nie no pewnie. - powiedział i podszedł do mnie. Był zbyt blisko. - Uważasz że mógłbym cię uderzyć? - warknął.
- Nie. - powiedziałam pewnie. Miał by przerąbane od Dylana i moich przyjaciół
- To dlaczego się mnie boisz? - spuścił wzrok.

- Nie boje się ciebie, Tony. Musisz mnie posłuchać okej? - spytałam ocierając łzę z policzka. Nie pokazuj swoich uczuć przy innych.
- Szybko. - mruknął i usiadł obok mnie na krześle.
- Fiona... Ona gadała że kogoś postrzeliłeś. I w nikt nie wie czy ten ktoś żyje. Chodzą plotki że go zabiłeś. Nikt nie wiedział kim był jej były a okazało się że to ty. I niby nie powinnam jej słuchać ale... Ale nie wiedziałam czy mówiła prawdę czy też nie. Nie złość się. Proszę... - rozpłakałam się przy nim na całego.

- Jezu. - zamknął oczy. Skąd miał wiedzieć co teraz robić. - Dobra, nie płacz nie jestem zły. I to nie prawda. Owszem pobiłem go bo groził Hailie ale nie zabiłem go. - mogłam się domyśleć.

- D-dziękuje Tony. - uśmiechnęłam się przez łzy. On chyba też się uśmiechnął.
- Ale nie płacz. Już cicho. - patrzył na mnie i chyba nawet nie mrugnął.

- Powiesz mi dlaczego ta dziewczyna płakała? - zmienił temat szybko odrywając wzrok.
- Nie chciała mnie stracić. Znowu. Obiecałam jej że to się nie stanie ale... Sama w to jakoś nie wierzę. Nie poradzę sobie. - prychnęłam.
- Pewnie dasz sobie radę. Zawsze dajesz. - jak na razie ma rację.

- Dlaczego to robisz? - spytałam a on popatrzył na mnie pytająco. - No, dlaczego jeszcze siedzisz w tej sali. - dodałam.

- Bo... Ja... Ja chyba też nie chcę żebyś gdzieś wylatywała dobra? Zależy mi. Wiem że jesteś dziewczyną Dylana ale... Ale cię lubię od tak. Nie kocham czy jakieś tak gówna tylko lubię. - zmarszczył nos. On jest uroczy.

Ale on mnie lubi?!

- Oh... Rozumiem. - westchnęłam. - Porozmawiam z tatą. - powiedziałam.

Długo nie ma reszty.

- Mogę ci powiedzieć mój sekret? Musisz obiecać że nikomu nie powiesz. - powiedziałam. To był szczegół o którym tylko ja wiedziałam.

- No nie wiem.
- Tak czy nie? To ważne.
- Okej. - wyszeptał nie pewnie.

Przybliżyłam się do jego ucha i strzepałam z niego włosy.
- Mój tata to capo. - powiedziałam.

- CO?! - wrzasnął. Boże czyli on wiedział co to znaczy.

- Co wy tu?... - nagle spytał Shane z drzwi. Tony zerwał się z krzesła w kierunku wyjścia. Spojrzał na mnie raz i uśmiechnął się puszczając oczko. Ok, czy to znaczy że jest wszystko git. Chyba.

- Nic. - odpowiedziałam szybko.

Dylan już wywiercał dziurę swoim spojrzeniem w moich oczach.

- Stara czy ty się z nim... - nie dokończyła mówić Mona. Była zła. Bardzo zła.
- Nie ja... - chciałam się wytłumaczyć ale znów ktoś mi przerwał. Shane? Ugh.
- Kurwa co wy tu odpierdalacie? - parsknął.
- Nie no brałby ją w szpitalu? - zaśmiał się Harry. Zabije gnoja!

- Lamm, opowiadaj. - podbiegła do mnie Samanta. Miałam ochotę ich wszystkich zabić.
- Ale co? - zapytałam wkurzona.
- Bujasz się w nim? - zapytała z obrzydzeniem Hailie.
- Nie...
- Dlaczego wybiegł tak szybko z sali? - zapytała tym razem znowu Hailie.
- Zdąrzyłam tylko wyjść po wodę na chwilę... - westchnęła zabawnie Mariana lecz jakoś nie miałam chumoru.

Jak mam go mieć jak każdy myśli że się z nim ekhem ekhem... I  o n  też.

Shane z Harrym głośno rechotali a ja miałam ochotę wyrwać im te języki z gęby!

- Nie! Ogarnijcie się do cholery! Nic tu nie robiliśmy ja tylko chciałam mu coś powiedzieć! - wrzasnęłam bezradnie.
- Odwzajemnił chociaż uczucia? - parsknął Shane, a Harry przyznał mu rację i jeszcze głośniej zaczęli się śmiać. Zrobiło mi się smutno.

Postanowiłam już siedzieć cicho z naburmuszoną miną.
- Ej dobra stop! Ona nie kłamie. - powiedziała Smith widząc że zaraz się rozbecze. Zawsze tak robię jak jestem bezradna.

Wzrok każdego powędrował na mnie a ja już poczułam się niekomfortowo.
- Płaczesz? - zmarszczył brwi Shane, a ja spuściłam wzrok. Czułam się, jakby nagle zebrały się tu serki osób i patrzyły tylko na mnie.

Nagle każdy ucichł.
- Lamm? - dodał pytająco Harry.
- Co? - wyszeptałam starając się nie rozpłakać.
- Słyszałaś. - odpowiedział.
- N... Nie. - wzruszyłam ramionami. Boże, jaka siara.

- Przecież widzimy. - dodała Mona podchodząc do mnie i patrząc mi w oczy. Nagle każdy przyszedł się przytulić. JAPIERDOLE.

- Nie, starczy. - powiedziałam ale nikt mnie nie posłuchał. - Odpierdolcie się. - powiedziałam głośniej i odetchnęłam wszystkich.

Wyszłam jak suka.

Każdy patrzył na mnie z żalem. Błagam niech ten dzień się skończy.
- Przepraszam. - powiedziałam już miło.

Nikt się nie odezwał.

Wzięłam telefon chcąc zobaczyć która godzina. Przerwały mi kolejne krzyki z korytarza tylko ten słyszałam dobrze i wyraźnie.

- Spierdalaj szybciej stary, ta baba nas dogania! - znam ten głos. I zdążyłam za nim zatęsknić...

\\\\\

Zmienił mi całe życie- Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz