29. Wspomnienia. Te złe i te dobre.

328 10 1
                                    

Widziałam tatę. Ale takiego z przed 3 lat. To wspomnienie. Miałam dziewięć lat i nie mogłam zasnąć.
- Cukiereczku, dlaczego nie śpisz? Już późno. - powiedział miło. Kochałam go ponad życie, a on? On wciskał mi kita że mnie kocha.
- Tato, nie mogę spać... - wyszeptałam przez łzy.

- Słodziaku ty mój! Chodź no tu. - usiadł obok mnie i przytulił mocno. - Zaraz wrócę. - poinformował mnie i gdy dałam mu znak aby poszedł tata wyszedł z pokoju.

Wrócił po niecałych dwóch minutach. Ale z gitarą. Tak, może nie wspominałam ale mój tata jak był młodszy miał swoją własną kapelę. Był jej założycielem jak i gitarzystą.

- To co dzisiaj zagramy? - uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Hakuna matata! - wykrzyknęłam ścierając łzy z policzków. On zawsze mnie pocieszał i był przy mnie. Ale co dobre musi się kiedyś skończyć...
- Na życzenie mojej królowej. A teraz złap mnie za rękę i zamknij te swoje piękne i dobre oczka. - posłusznie wykonałam to polecenie i chwilę później wsłuchując się w rytm muzyki, zasnęłam.

Gdy się obudzilamynie widziałam nic. Tylko ciemność. Nagle ekran zaczął mi się rozjaśniać. Moje nadzieję o wybudzeniu się jednak szybko przepadły, gdyż z chwilą światło przepadło.

**

Nie wiem ile minęło czasu. W tym świecie czasu nie ma. Ale czułam że bardzo, bardzo, bardzo długo, już żadne wspomnienie mi się nie objawiło. Dlaczego mnie się to przytrafia? Czym ja sobie ma to zasłużyłam.

Nie czułam nic. Nagle do mojej głowy znów napłynęło wspomnienie. To było już nie takie przyjemne.

Było z mamą. Kłóciłam się z nią o...
- Mamo, ale ja nie chcę tam jechać! - o szkołe z internatem.
- Dziecko, to zacznij się w końcu uczyć! - wrzasnęła szorstko. Okej, nie miałam najlepszych ocen ale zdawałam i to się liczy.

- Przecież się uczę!
- Tak? A ta jedynka z matmy?! Albo inne kolejne? - skończyła nieco spokojniej.
- Ale ja mam tu przyjaciół i was... - mruknęłam czując że pod moimi powiekami zbiera się na łzy, które nie będą się hamować.
- Pomyśle o tym. Idź już do szkoły bo się spóźnisz. - spławiła mnie. Pamiętam że wtedy nie odezwała się do mnie do końca tygodnia, a była środa. Nawet na mnie nie chciała patrzeć...

Następnie znów nastała ciemność. Ale wydaje mi się że krótsza niż poprzednia. Ponieważ przed oczami migały mi wspomnienia. Te złe, i te dobre.

Kolejne zatrzymało się przed moimi oczyma na dłużej. Tam byłam że Steph.

Stałam na środku korytarza, i rozmawiałam z jakąś laską. Nie lubiłam jej a ona się ciągle narzucała, jednka głupio było mi odejść. Steph miała dzisiaj nie przyjść.
- Em, nie chce przerywać naszej rozmowy, ale jakaś dziewczyna biegnie jak opętana w naszą stronę i się do ciebie wydziera. - zmarszczyła brwi i zrobiła taką zabawną minę że zaczęłam się śmieć pod nosem.

Odwróciłam się zdziwiona i rzeczywiście. To Steph biegła w moją stronę drąc się lecę cię ratować Willy albo zmartwychwstałam dziewczyno!

Zaczęłam szybciej iść w moją stronę. Popatrzyliśmy sobie w oczy i ja już wiedziałam jaki miała plan.
- Stara, żartujesz! - wrzasnęłam teatralnie. Na tyle żeby słyszała mnie ta lasiunia.
- A widzisz jakbym żartowała?!
- To biegnijmy! - już łamał mi się głos bo myślałam że padnę że śmiechu. - Sorka, Dokończymy tę rozmowę później, pa! - aczkolwiek jej nie dokończyłyśmy.

I tak zwiałyśmy z jednej lekcji. Nawet sobie nie chcecie wyobrażać jaką dramę później zrobiła mama w domu!

***

Wspomnienia przewijały się od dłuższego czasu ale żadne się nie zatrzymało. Nagle do moich uszu dotarł szum. Nie rozumiałam nic z tego dźwięku dopuki nie otworzyłam oczu.
- Wątpię że Lamira chciałaby pana widzieć. -, usłyszałam wściekły głos Dylana.
- Jest w śpiączce czyli mnie nie zobaczy. - odpysknął tym samym tonem mężczyzna.

Miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, miał na sobie czarne jeansy i tego samego koloru podkoszulkę z czaszką po lewej stronie. Moją uwagę przykuła koperta którą trzymał w prawej dłoni, ponieważ lewą miał w bandażu. Nad brwią po tej samej stronie miał małą bliznę.

Sala w której byłam, była ogromna. Wiem to bo widziałam, jednak nie tylko bo gdyby była mała nie pomieściło by się w niej tyle osób.

Niniejsza, byli w niej wszyscy z rodziny Monet. Tony, Shane, Vincent, Will, i oczywiście Dylan. Jestem głupia. Szkoda gadać czemu, bo każdy wie czemu, ale w krócie byli w niej wszystkie osoby z mojej kameralnej imprezy nie licząc tego faceta.

Nie mogłam się ruszyć, ale miałam otwarte oczy i słyszałam. Trochę tak jakbym była sparaliżowana. Ale pierwszy zauważył mnie ten gościu.
- Cukiereczku... - zamarłam. Wszystkie zmysły odzyskały swoją wartość i jak oparzona podniosła się na rękach do siadu.

Nie to nie możliwe.
- Nie, to nie możliwe, nie, nie ,nie... - szeptałam a mój oddech przyspieszył. Mężczyzna patrzył się na mnie zmartwiony.

Widząc mój stan Dylan podszedł do mnie z jednej strony i złapał mnie za rękę. Z drugiej stanął Harry. Dosłownie wszyscy tu zgromadzeni zrobili mur tak że ani ja nie widziałam mojego... Taty? A on nie widział mnie. Brakowało mi tu tylko mamy. Czyżby jej też się coś stało?

W tedy zaczęłam płakać. To znów. Jak to możliwe że mam napady paniki nawet teraz?
- Idźcie po jakiegoś doktora. - zarządził Vincent stojący na przeciwko j e g o.

Z sali wyszedł Shane.
- No już, wystarczy tego przedstawienia. - warknął Vincent, odganiając ludzi wokół mnie. - Lamira oddychaj. - powiedział, a w tedy Dylan puścił moją dłoń. Odruchowo się wzdrygnełam przypominając sobie co mi zrobił. W tedy podszedł do mnie o n.

- Tata... - wysyczałam.
- Musisz się uspokoić. Zamknij te swoje piękne i dobre oczka. - znów to samo. Fala łez wypłynęła z moich oczu. Tata złapał za moją dłoń a ja ścisnęłam go jeszcze mocniej.

- Nie odchodź... - wyszeptałam po czym znów zasnęłam.

Tym razem obudziłam się szybciej niż bym myślała.

\\\\\\\\ Hejjj
Jak wam się podoba? Boże tyle się dzieje że sama nie nadążam. No cóż, następny pojawi się może w sobotę. Niestety nic ciekawego nie mam wam do przekazania. Bajooo <3 xoxoxo

Jesteście wspaniali!
Jacy jesteście? Wsp...

Zmienił mi całe życie- Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz