Rozdział 3

1.5K 26 0
                                    

MADDISON

Kiedy ta ciota wyszła z domu, poszłam do "swojego pokoju". Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam do Alice.
- Halo Alice, możesz się spotkać?
- Nie... Nie mam za dużo czasu... A co byś chciała?
- Kojarzysz Nathaniela z naszej klasy? Wczoraj go nie było w szkole bo był u mojego kuzyna z którym tymczasowo mieszkam i tak mnie wyzywał po pijaku że się popłakałam.
- Ta kurwa? Jezu weź się tym debilem nie przejmuj. Takie jazdy robi że byś się zesrała. Leje ludzi bez powodu... A daj spokój nie ma co o nim gadać ...
- Ogólnie to przedwczoraj prawie by mnie przejechał
- A weź... Dobra Maddison, kończę
- Nara
- No pa
Rozmowa z Alice mimo wszystko mnie uspokoiła. Wiedziałam, że zdobyłam nowego wroga. Okropnie tęskniłam za Bedfordem, mimo że nie byłam tam lubianą osobą.
-Wszystko się spierdoliło. Z tatą, mamą i mną w Pensylwanii było jak z bajki... A teraz nie ma nic... A tata nigdy nie wróci...- powiedziałam do siebie i zaczęłam płakać. Miałam ochotę zrzucić się ze schodów. Nagle zadzwoniła mama.
- Jak tam skarbeńku?
- Jest spoko...
- To dobrze... Chciałam ci powiedzieć że ciocia jedzie w delegację a ja będę za pare miesięcy bo muszę dużo pozałatwiać ...
-Dobrze mamo...
- Wiesz kończę kochanie po muszę iść do banku.
- To pa
- Na Razie Maddison- mama się przegnała i po dwóch sekundach rozłączyła.
Leżałam na łóżku z dwie godziny oglądając serial po chwili Harry krzyknął coś w stylu ,,jadę do sklepu" ale ledwo słyszałam bo miałam wszystkiego dość. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół, otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się Nathaniel
- Wypieprzaj stąd.- nie miałam ochoty na pogaduchy więc zatrzasnęłam drzwi ale Nathaniel zatrzymał je nogą
- Po pierwsze nie rządź się nie swoim domem a po drugie ja do Harrego.
- No to ma pan problem po gdzieś pojechał.- znowu zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem ale on tym razem zatrzymał je ręką.
- Wpuść mnie idiotko, to na niego zaczekam.
- Spierdalaj.
- Nie podskakuj królewno, tylko mnie wpuść.
- Zaczekaj na dworze jak pies, bo tam twoje miejsce.
- Ty suko nie dorastasz mi do pięt.
- Racja , ja cię przerastam.- odpłaciłam mu się a on chciał coś dodać ale przyjechał Harry i zaczął się na mnie drzeć.
- Maddison, i po co jeszcze się wykłócasz?!
- Weź się kurwa ogarnij bo nie mam już na to ochoty.
- Weź , kolejny się znalazł... Idź do tego szmaciarza bo się zesra.- zaczęłam go wyzywać a on zrobił wyraz twarzy jakby faktycznie się zesrał i poszli się szlajać po Los angeles.

Good choice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz