Rozdział LIV.

79 5 25
                                    

Zapach starych książek i drewna, wszechobecna cisza przerwana jedynie dźwiękiem odsuwanych raz na jakiś czas krzeseł przypominała Castielowi jego studenckie czasy, gdy przesiadywał w bibliotece całe dnie aż do zamknięcia. Nie wiedział czemu, ale w miejscu wypełnionym wiedzą, łatwiej było mu przelać ją do swojej głowy, co prawda uwielbiał również zasiadać na ławce w środku parku w pobliżu uniwersytetu do którego wtedy uczęszczał. Jednak jego zamiłowanie do przyrody nie pozwalało mu wystarczająco skupić się na treści książki, co innego w bibliotece. 

— Czyżbyś był kolejnym zapalonym fanem zjawisk paranormalnych? — zapytała młoda bibliotekarka, która od paru dni nieustannie obserwowała bruneta. 

— Słucham? — podniósł zdezorientowany głowę.

Dziewczyna jednoznacznie spojrzał na sporych rozmiarów stos książek, które niebieskooki zdążył już przeczytać:

— Zgaduję, że zdążyłeś przeczytać wszystko, co mamy na temat medium — zaśmiała się cichutko.

 — Nie sądzę, biblioteka jest naprawdę obszerna, a ja nie zabawię tutaj zbyt długo. Poza tym szef wysłał mnie na dodatkowe szkolenie, a w Kansas no cóż biblioteka jest dość skromna, a ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu dla siebie. Postanowiłem skorzystać z okazji... — Wyjaśnił zaskakując tym samego siebie, nigdy nie był tak otwarty, czyżby była to zasługa pewnego zielonookiego blondyna, z którym spotkania nie mógł się doczekać. W końcu nie widział go już ponad tydzień, a zostało jeszcze parę dni.

— Ohhh...,czyli nie jesteś stąd? — jej entuzjazm wyraźnie ugasł. — A już myślałam, że uda mi się namówić Cię na jakąś kawę, w pobliżu jest niesamowita mała kawiarenka. 

Castiel wyraźnie zesztywniał, mógł się domyślić, dlaczego tak urocza dziewczyna zdecydowała się do niego zagadać. Spłoszony spojrzał na zegarek. — Cholera, wybacz, ale muszę już iść, zasiedziałem się a z samego rana muszę jechać a.aa nie jestem nawet spakowany. To prawie cały dzień drogi, wybacz. — Zamotał się po czym, ściągnął z oparcia swój beżowy płaszcz i przewiesił go sobie przez ramię, by jak najszybciej udać się do wyjścia. Po co zaczął jej się tłumaczyć? Na dodatek ją okłamał, przecież będzie tutaj do końca tygodnia. No cóż jedyne miejsce, które faktycznie pomagało zabić mu czas miał już spalone. 

Ciągle myślami był przy Deanie, bał się, że ten wystraszy się brakiem jego obecności. Ubzdura sobie, że odszedł na dobre, ale za nim wyjechał rozmawiał z Charlie, obiecała, że pogada z Deanem. Dzwonił do niej parę razy chcąc się dowiedzieć jak chłopak sobie radzi, jednak niestety rudowłosa była dość zabiegana, zachowywała się też trochę dziwnie, jak nie ona. Miał czasem wrażenie, że zmyśla byle by jak najszybciej się rozłączyć. Z każdym dniem martwił się coraz bardziej z jednej strony nie chciał się nakręcać, ale z drugiej odkąd wyjechał towarzyszyło mu przeczucie, że coś jest nie tak. I znowu ten natłok myśli i tak dzień w dzień, a te szkolenie, na które wysłał go Chuck może i było ciekawe, dowiedział się wielu nowych rzeczy, gdyby nie gnębiące go myśli na pewno by bardzo odpoczął, mimo to nadal uważał, że Shurley mógł wysłać kogoś innego. Miał wielu pracowników, którzy przez wiele lat na pewno przysłużyli się bardziej niż Castiel, całodobową opieką nad Deanem. No dobra może i były trudne momenty, ale brunet dobrze wie jak to jest być nastolatkiem, a blondyn od samego początku nie miał łatwo. Także jedynym plusem było to, że bardzo poszerzył swoją wiedzę na temat medium, będzie miał czym zaskoczyć Deana, a może nawet uda mu się kupić książkę, która najbardziej mu się spodobał, czuł, że Winchesterowi też mogłaby się spodobać. Chociaż wiedział, że zielonooki nie lubił czytać, a może wypuścili film? Po powrocie do motelu będzie musiał poszperać w Internecie.

Dom ZbłonkańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz