Rozdział LIII.

96 8 22
                                    

Michael przystanął na ostatni stopniu po czym rozejrzał się po przestronnej stołówce. Wyglądała całkiem inaczej niż za jego życia, jedyne co się nie zmieniło to ustawienie stolików. Wiedział o pożarze, wiedział, kto go wywołał, w końcu był tutaj przez cały czas. Pamiętał jak wszedł w płomienie, czuł jak wchłania go pustka, myślał, że razem z tym miejscem zniknie i on. Niestety jak się okazało to nie to miejsce nie pozwalało jego duszy odejść, tak więc został w jednym niestrawionym przez ogień pomieszczeniu - gabinecie jego ojca.

— Hej, Dean. — Ktoś klepnął go w ramię. — Długo się nie widzieliśmy, co? — Niebieskooki blondyn uśmiechnął się do niego chytrze.

— Jesteś... — Michael przez ostatnich kilka lat nie skupiał się zbytnio na pozostałych pacjentach. Najbardziej z oczywistych powodów zależało mu na Deanie. W końcu poza pracownikami jako jedyny tak naprawdę był zdrowy, chociaż co do niektórych pracowników miałby wątpliwości.

— Balthazar —stanął przed nim rozkładając ramiona — anioł, który podczas bitwy w Niebie sfingował swoją śmierć. Moi bracia są okropni — westchnął z irytacją. — nie patrz tak na mnie, sam byś zrobił to samo na moim miejscu. By móc rozkoszować się darami Ziemii, oczywiście.

— Jasne — mruknął. — Zejdź mi z drogi, nie obchodzi mnie to.

Michael widząc, że Balthazar nie ma zamiaru ruszyć się z miejsca, westchnął po czym sam go wyminął. — Dobrze Ci radzę nie zawracaj mi głowy, bo odeśle Cię z powrotem do Nieba. — Warknął.

— Oho! I to jest Dean, którego znam! — Krzyknął radośnie blondyn. — Jak ja za tym tęskniłem!

Przez całe śniadanie nie zamienił z nikim ani słowa, miał jasno postawiony cel i nie zamierzał marnować czasu na zbędne pogaduszki. Tym bardziej, że nie wiedział, ile czasu minie nim Dean zacznie walczyć o odzyskanie kontroli nad ciałem. Na razie nie słyszał głosu Winchestera, ale czuł, że to tylko kwestia czasu. Udawał więc przygnębionego, snuł się po tych częściach budynku do których pacjenci mieli dostęp. Obserwował bacznie otoczenie, tworząc w głowie plan idealnej zemsty. Chciał doprowadzić ojca do szaleństwa, gazety miałyby o czym pisać.

"Znany lekarz oraz właściciel największego Szpitala Psychiatrycznego, oszalał! "

Już wyobrażał sobie te nagłówki w tych wszystkich brukowcach, aż na jego ustach pojawił się uśmiech, który zwrócił uwagę przechodzącej obok niego Meg.

— Wyglądasz jakbyś knuł plan zagłady ludzkości. — Zagadnęła, przyglądając się nie panującym do osobowości Deana ubraniom.

— Może taki mam zamiar? — zapytał, nie odrywając wzroku od okna. Obserwował podjeżdżający na plac samochód, czuł, że właśnie tam jest jego ojciec.

— Nie lubię bratać się z wrogami, ale brzmi to interesująco...

— Nie szukam wspólników. — Przerwał jej, zbliżając twarz do szyby. Oczywiście, tak jak myślał, gdy drzwi samochodu otworzyły się wysiadł z niego nit inny tylko Chuck. — Ależ się postarzałeś oj...

Tym razem to Meg wtrąciła mu się w słowo. — Racja, osiwiał przez te kilka miesięcy. No, ale cóż Twoja strata, nie sądzę, aby Twój jednorożec był w stanie Ci pomóc. Tym bardziej, że chyba ma Cię dość bo nigdzie go nie widać.

— Mój jednorożec? — zapytał zdezorientowany.

Brunetka przewrócił oczami — Castiel. — Sprostowała, wyglądając na zadowoloną z siebie. — Zdaję się, że już tu nie wróci. — Palnęła, chcąc zdenerwować Winchestera, była zirytowana ponieważ parę razy próbowała zwrócić na siebie uwagę niebieskookiego opiekuna jednak ten wciąż traktował ją tak jak innych pacjentów. Wyjątkiem był Dean na niego nawet patrzył inaczej! A przecież blondyn był człowiekiem, łowcą. Dla niej było to nie do pomyślenia taki wspaniały anioł jak Castiel i wspaniała demonica jak ona mogli stać się wspaniałym duetem. Czuła jakby byli sobie pisani. Zamyślona nie zauważyła jak chłopak ignorując jej słowa jeszcze raz uśmiechnął się do okna i nucąc coś pod nosem poszedł korytarzem przed siebie. Oburzona obróciła się na pięcie i poszła w całkiem odwrotnym kierunku. Przyrzekając sobie, że jeśli Castiel wróci, zrobi wszystko by mieć go tylko dla siebie.

Dom ZbłonkańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz