Stałam jak zamurowana z wytrzeszczonymi oczami. Percy najwyraźniej też był zaskoczony, ponieważ stał nieruchomo z bardzo dziwną miną
- Dobra, teraz na prawdę musimy iść do Chejrona - powiedział po chwili, a ja tylko przytaknęłam.
____________________________
- Hmm... - słychać było jedynie stukot kopyt. Siedziałam przy oknie wpatrzona w drzewo za nim
~ Dziwne... - pomyślałam - O co w tym wszystkim chodzi ...
Właśnie wtedy jeden jedyny listek oderwał się i po woli, powolutku zaczął opadać. Śledziłam dokładnie ten ruch.
Nagle przypomniałam sobie o ataku piekielnego ogara z przed kilku dniu.
W moim gardle pojawiła się gula, która powoli rosła. Zaczęłam ciężko dyszeć.
Liść zmierzał powoli ku ziemi. Przed oczami stanął nowy obraz, lecz nie było to już coś znajomego. Ujrzałam wielkie, rozciągające się po horyzont pole zniszczenia. Rośliny stanęły w płomieniach, trawa zalana była krwią, woda przybrała złowrogi, czerwony kolor. Gdzieniegdzie porozrzucane były ciała... Najgorsze było jednak to, że to miejsce wyglądało jakoś znajomo, wtedy uświadomiłam to sobie...
Gdy wreszcie liść dotknął ziemi, coś we mnie pękło- Nie mogę już dłużej czekać! - krzyknęłam trzęsącym się głosem, wstając błyskawicznie - Nie mogę bezczynnie siedzieć i patrzeć jak Obóz umiera!
Mówiąc to wskazałam w stronę okna, spoglądając w nie również - jakby dla potwierdzenia swoich słów. Miałam rację, choć dopiero teraz to zauważyłam - rzeczywiście było źle... bariera ochronna - która zwyczajnie nie była widoczna - teraz łuszczyła się jak stara skóra. To był potworny widok- Może nie jestem tu zbyt długo - zaczęłam - Ale wszyscy przyjeli mnie ciepło... Ja... - nim się zorientowałam poczułam coś ciepłego, spływającego po moim policzku, bezwiednie sięgnęłam po to ręką... mokre... - Ja... ja czuję, że to moje miejsce... to mój dom... - teraz już łzy płynęły strumieniami, zaczęłam łkać - a ja... a ja nie chcę go stracić... Nie pozwolę!
Zanim wybiegłam zobaczyłam jeszcze tylko zdziwione miny Percy'ego i Chejrona
_____________________________
Słońce zaczęło powoli zachodzić
~ Tym razem nic mnie nie powstrzyma - pomyślałam - Nic ani nikt, ani Chejron, ani Percy, ani nawet przepowiednia! Słyszycie, nic?
Byłam na prawdę podminowana. Chciałam się stąd wyrwać.
Usłyszałam kroki
- Spadaj Percy, nie zmienię zdania ! - warknęłam nie odwracając się
- Nie chce cię powstrzymać - to nie był głos mojego brata - Chce tylko zadbać o to, że wrócisz w jednym kawałku...
- C... - odwróciłam się, zobaczyłam jakąś niewyraźną postać w cieniu. Zmarszczyłam brwi. Cień poruszył się i ruszył w moim kierunku. Bezwiednie zrobiłam krok w tył. Był coraz bardziej widoczny, choć nadal nie mogłam poznać kto to. Zmrużyłam oczy, ale to też niewiele pomogło. Chłopak był coraz bliżej
- Więc po prostu pozwól nam iść z tobą - odezwał się, a zza jego cienia wyszły trzy inne osoby. W tym momencie postacie weszły w smugę światła. Omal się nie zakrztusiłam. Owymi osobami byli: Percy, Annabeth, Rachel na czele z... Nico Di Angelo
- C-co wy tu robicie? - zapytałam niepewnie. Annabeth westchnęła
- Przecież ci powiedzieliśmy, idziemy z tobą - odparła, wzruszając ramionami - My też chcemy uratować obóz. To... jakby to powiedzieć... już taki nasz nawyk...
Stałam przez chwilę nieruchomo. Po czym przyjrzałam się każdemu z nich. Odetchnęłam głęboko i powiedziałam spokojnie
- To nie jest wasza sprawa, idę sama - odwróciłam się
- Przypomnę ci tylko, że w przepowiedni... - zaczęła Rachel, lecz jej przerwałam
- Powiedziałam już - warknęłam - nie obchodzi mnie żadna głupia przepowiednia!
- Może ciebie nie obchodzi, ale nas tak - westchnął Percy - Sama mówiłaś, czujesz, że to twój dom, a dom to rodzina, w rodzinie każdy troszczy się o każdego. Wiec idziemy z tobą i koniec!
Otworzyłam usta, żeby mu coś odpowiedzieć ale nie wiedziałam co. Wiec stałam nieruchomo z otwartą buzią
- Jak chcesz, to potrafisz Glonomóżdżku - powiedziała Annabeth i wybuchła śmiechem, po czym dołączyli do niej Percy i Rachel.
Nogi się pode mną ugięły. Upadłam na ziemię. Oczy napełniły mi się łzami, a ja ich nie powstrzymywałam
- Hej - Percy przyklęknął przy mnie i przyciągnął mnie do siebie tym samym przytulając - Spokojnie... hej...
Jego głos był taki łagodny.
Objęłam rękami jego talię i wtuliłam twarz w jego koszulkę. Zaczęłam szlohać. Percy pogładził mnie po głowie.
- Hej... No już dobrze...
- Chcę was tylko o coś zapytać - powiedziałam nie podnosząc głowy - Dlaczego akurat wy?
- No cóż - głos zabrała Annabeth - Glonomóżdżek zawsze palił się do takiej roboty, a ja go musze pilnować. Poza tym nigdy byśmy cie samej nie puścili, a...
- Ja... - wtrąciła się Rachel - żeby wszystko uprościć : Grovera gdzieś wcięło, a ja, jakimś dziwnym trafem, widzę na niebie coś co przypomina złota smugę...
- I uważacie, że to ślad pozostawiony przez... runo... - zapytałam nadal lekko nie dowierzając, choć powoli zaczęłam sobie zdawać sprawę, że to może być prawda.
Coś poruszyło się w cieniu i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przez cały czas stał tam Nico (NOA: Sorki, że tak w środku zdania, ale czy ten mój Nico - przez 'mój' chodzi mi o mój sposób opisania postaci i jej charakteru - nie przypomina wam trochę Kuroko? Chodzi mi o to jego zniknie i pojawianie się xD P.s Tylko Otaku wiedzą o co chodzi xD)
- A... ty... - spytałam się jego, nie wiem dlaczego z jednej strony bardzo chciałam poznać odpowiedź, a z drugiej trochę się jej bałam
- Hmm... Powiedzmy, że chce dopilnować abyś wróciła w jednym kawałku - odparł, spoglądając w innym kierunku. Nie do końca rozumiem czemu, ale poczułam się jakby ktoś właśnie pomógł mi nieść wielki ciężar, który przez całe życie musiałam dźwigać sama.
Podniosłam się z ziemi i spoglądając w niebo uśmiechnęłam się, słysząc własną myśl 'Będzie dobrze'.
_________________________________
Tak wiem... Osobiście pozwalam wam na zamordowanie mnie z powodu wyparowania ze świata i zadręczania moich biednych czytelników 'niepublikowaniem'.
Nic dodać nic ująć już jestem jedną nogą (a może nawet dwiema?) w grobie...
~ C.P
CZYTASZ
Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson Fanfiction
Fanfiction"Nazywam się Joan Kross, prowadziłam normalne, prawie, że bestroskie życie, aż tu nagle, przez jadną przerośniętą miedziankę i jednego przyjacielskiego kozła, moje życie staje do góry nogami. Mój przyjaciel zabiera mnie do tajemniczego miejsca, o kt...