Rozdział 28: " Wyruszam "

967 82 23
                                    

Po odpowiednim przygotowaniu się, czyli sprawdzieniu jeszcze raz całego pakunku, ruszyliśmy w drogę. Nie doszliśmy nawet do granicy, gdy Percy i reszta nagle się zatrzymali. Obejrzałam się zdziwiona przez ramię
- Hmm? - 'zapytałam'
- Nasz transport... - Annabeth wskazała ręką na niebo - zaraz tu będzie
Tuż po tym jak wypowiedziała te słowa, ujrzałam kilka czarnych smug, które pojawiło się tam gdzie pokazywała. Towarzyszyło temu ciche popiskiwanie...
- Nie, nie popiskiwanie, coś bardziej jak rżenie - stwierdziłam, po czym spostrzegłam, że ciemne smugi to tak naprawdę piękne, uskrzydlone konie
- Co... - zapytałam sama siebie. Nim zdążyłam mrugnąć dwa razy zwierzęta stały już przede mną, dumnie się prezentując. Nagle jeden z nich, cały czarny, z długą falowaną grzywą, podszedł do Percy'ego
- A to co szefie, urządzasz potajemną misję? Chejron nie będzie zły, jak się o tym dowie ?- usłyszałam, choć nie był to normalny dźwięk, bardziej jakby przemawiał w mojej głowie. Bezwiednie podeszłam kilka małych kroków. Koń, albo raczej pegaz, gwałtownie zwrócił się w moim kierunku, wlepiając we mnie parę szklisto czarnych oczu
- Szefie, a to kto, nie znam jej - znowu rozbrzmiało. Koń prychnął i przysunął się. Automatycznie zrobiłam krok w tył
-A, Joan, pewnie zastanawiasz się, dlaczego go rozumiesz? - zapytał Percy - To taka jakby 'właściwość' dzieci Posejdona. Pewnie z Mitów wiesz, że Posejdon to ojciec Pegaza, dlatego też rozumiemy ich mowę
- Koni rownież - wtrąciła Annabeth
- Tak właśnie - odparł mój brat
- Ruszamy w drogę? - szepnął Nico. W tym momencie przypomniałam sobie o jego istnieniu
- Ah... Um... Tak - odparłam i uśmiechnęłam się lekko. Natychmiast coś przybyło moja uwagę, może się myliłam, ale zdawało mi się, że zobaczyłam na jego twarzy lekki rumieniec.
Pewnie mi się zdawało...
______________________________
Lecieliśmy już przez jakiś czas. Percy wraz z Annabeth na czarnym pegazie imieniem - jak się później dowiedziałam -Mroczny, Nico zaś na karmelowo brązowym, z grzywą jak miód, a Rachel na jasnym jak beza, z grzywą, która wyglądała jakby był posypana lukrem.
Pegaz na, którym ja się znajdowałam był na prawdę prześliczny. Był cały biały jednak odcień sierści w zupełności różnił się od tego na grzywie, a na niej jedno jedyne liliowe pasmo. Nie wiem co mnie w nim zachwycało tak bardzo, ale uważalam, że jest prześliczny.
Położyłam delikatnie głowę na jego karku. Przymknęłam oczy
- Zastanawiam się jak masz na imię... - wyszeptałam
- Krínos - usłyszałam.
Nie oczekiwałam, że mi odpowie, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić - zasnęłam
- Lilia... huh... - szepnęłam na koniec.
_________________________
Łoł.... Ja... ŁOŁ...
Nie... To się... Nie dzieje... Na prawdę...
Nie... To tylko zwariowany sen szalonej otaku... Halucynacje Fangirl... Chore marzenia Yaoistki...
Łoł.....
21... 21,7k wejść...
Chore...
.
.
.
.
.
Dzięki... Sorry... Nic więcej nie jestem w stanie wykrzesić...
Dzięki...
Łoł...
~ Córa Posejdona

Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz