Byliśmy znowu w powietrzu. Powoli zaczynałam mieć dosyć tego monotonnego lotu. Niestety, nic nie mogłam na to poradzić.
Lecieliśmy na poziomie chmur. Białe obłoczki kojarzyły mi się z tak uwielbianą przeze mnie watą cukrową. Kiedy byłam mała mama zawsze na urodziny zabierała mnie do wesołego miasteczka. Zamiast imprezy jeździłam kolejkami. Prezentem rok w rok był pluszowy miś wygrany przez mamę. Tort zastępowały różne parkowe słodkości, a punktem kulminacyjnym każdej imprezy było obserwowanie zachodu słońca z portowego molo. Nigdy nie narzekałam na brak gości, czy ten sam prezent. To były szczęśliwe urodziny.
Na samo wspomnienie radosnych dni poczułam dreszcze. Robiło mi się na przemian zimno i ciepło. Lekkie drgawki przebiegały całe moje ciało, koncentrując się na rękach, a w szczególności dłoniach
- Długo jeszcze? - rzuciłam, w sumie do nikogo konkretnego, byle tylko zająć czymś umysł
- No wydaje mi się, że jeszcze kawałek - urwała na chwilę Rachel - ale coś mi tu nie gra...
Annabeth zmarszczyła brwi
- Co dokładnie? - zapytała prostując się
- Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że kręcimy się w kółko, ale nie jestem pewna, ponieważ jesteśmy dość wysoko. Zdaje mi się że coś bardzo jest nie tak - wytłumaczyła Rachel z poważną miną
- Prawdę mówiąc - zaczął cichy głos - od pewnego czasu mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje
- Proszę, proszę nasz król ciemności przemówił - rzuciła przez śmiech Rachel, reszta również wybuchła śmiechem. Nawet ja przyłapałam siebie na parsknieciu, choć bardzo starałam się zachować powagę. Jedynie sama ofiara pozostawała milcząca. Kiedy spojrzałam na niego momentalnie zpoważniałam. Można było go opisać jednym krótkim zdaniem - wyglądał okropnie. Jednakże nie tak jak zwykle, jego twarz dawała znać jakby co najmniej ktoś po nim przejechał, a następnie jakby zarwał dwie nocki z rzędu. Wielkie sine wory od oczami wyglądały niemal jak naklejone na jego bladej cerze, usta miał całe popękane, włosy potargane, a z oczu zniknął blask (o ile jakiś tam, przedtem w ogóle był).
Poklepałam pegaza po szyi, zaraz znaleźliśmy się obok Nico
- Nic ci nie jest? - spytałam - Wyglądasz... koszmarnie
Spojrzał na mnie marszcząc brwi. Wyglądało to tak, jakby nawet ta czynność sprawiała mu niewyobrażalną trudność
- Mogłabyś przestać się że mnie nabijać - warknął - ten sam żart powtórzony setny raz, nie jest już śmieszny...
Coś mnie ukłuło i równocześnie się we mnie zagotowało, miałam ochotę mu odwarknąć, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żebym się uspokoiła. Westchnęłam tylko i się uśmiechnęłam
- Nie o to chodzi - powiedziałam patrząc mu w oczy - przyda ci się odpoczynek, chyba każdemu z nas
Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, przeszukałam wzrokiem okolice wypatrzyłam polanę, zawołałam resztę grupy i nawet się nie obejrzeliśmy, a już było ciemno.
____________________________________
Właśnie skończyliśmy jeść kolację przy ognisku i teraz każdy zajmował się sobą. To znaczy : Percy i Annabeth siedzieli razem oparci o wielki głaz, opowiadając coś sobie od czasu do czasu się śmiejąc. Rachel gdzieś wcieło, a Nico leżał przy drzewie odwrócony plecami do źródła światła i co chwilę się przewracał na boki.
Wstałam i podeszłam do niego
- Podnieś głowę - nakazałam. Nico odwrócił się i popatrzył na mnie jak na wariatkę, a ja tylko powtórzyłam swój rozkaz - podnieś głowę.
Bez słowa zrobił co kazałam, nadal zdziwiony. Usiadłam na kolanach i poklepałam uda
- Teraz się kładź - mówiąc to popatrzyłam lekko w bok zawstydzona. Wytrzeszczył na mnie oczy, lecz po chwili wahania posłusznie położył głowę na moich nogach odwracając się do mnie plecami.
Nic nie mówiliśmy. Nie wiedziałam gdzie posiać ręce, więc nagle uświadomiłam sobie, że zaczęłam go głaskać po głowie. Myślałam, że już zasnął, lecz na moje nieszczęście zobaczyłam jak jego uszy przybrały kolor dorodnego pomidora, tak samo jak moja twarz. Jednakże nikt z nas nic nie powiedział.
Siedziałam tak przez dłuższy czas i nagle zaczął mnie morzyć sen. Stwierdziłam, że przymknę na chwilę oczy i zaraz sama pójdę spać. Niestety fala snu jaka przeze mnie przeszła była niemal tak silna jak objęcie Morfeusza. Wkrótce spałam już twardo.
___________________________________
Rano wyruszyliśmy w dalszą drogę. Nico wyglądał już trochę lepiej, ale przez cały czas unikał mojego wzroku.
Kiedy już mieliśmy wsiadać na pegazy, zobaczyłam kątem oka jak Rachel wyjmuje komórkę, a na jej wyświetlaczu znajduje się zdjęcie Nico leżącego na moich udach, śpiącego jak niemowlę i mnie - pochyloną nad nim, z włosami przykrywającymi mi pół twarzy, zamkniętymi oczyma, z dziwnym uśmiechem i rumieńcem na twarzy - oświetlonych blaskiem ogniska.
No. Po. Prostu. Pięknie...
____________________________________
~ Yo!
Macie nowy rozdział ^^
Mam nadzieję, że się podobał.
Dzięki za przeczytanie i śledzie dalrj przygody tej paczki i przygotujcie się na zwrot akcji.
Heh *W*
Baju~~~~
CZYTASZ
Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson Fanfiction
Fanfiction"Nazywam się Joan Kross, prowadziłam normalne, prawie, że bestroskie życie, aż tu nagle, przez jadną przerośniętą miedziankę i jednego przyjacielskiego kozła, moje życie staje do góry nogami. Mój przyjaciel zabiera mnie do tajemniczego miejsca, o kt...