Rozdział 30: " Wszyscy kochają kamienie"

414 33 14
                                    

-Taaaak... To nie było normalne - powiedziała po chwili ciszy Rachel
- NIE BYŁO NORMALNE?!? To coś o mało co nie pozbawiło mnie głowy! -  zdenerwowana się Annabeth
- Już, spokojnie - pobiegł do niej Percy obejmując ją i przyciągając do siebie. Zastali tak na moment.
Rozejrzałam się, szukając wzrokiem Nico, który jeszcze przed chwilą znajdował się za mną, a teraz niewiadomo jak stał tuż przy dziwnej czarnej rzeczy przyglądając się jej. Podeszłam do niego
- Znalazłeś coś? - spytałam stając przy nim. Lekko się wzdrygnął. Zdziwiło mnie to
- Nie jestem pewien, ale wydaje mi się że widziałem to gdzieś kiedyś... - szepnął jakby do siebie. Przysunęłam się nieco bliżej i nachyliłam się nad miejscem w które się wpatrywał. Wyciągnęłam dłoń i już miałam musnąć czubkami palców przedmiot gdy nagle poczułam coś zaciskajace się na moim przedramieniu. Była to dłoń Nico. Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego. Mroczny chłopak spojrzał mi przez ułamek sekundy w oczy, po czym wzdrygnął się, puścił moją rękę, odwrócił się i odszedł parę kroków. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Przejrzałam mu się uważniej i zauważyłam, że czubki jego uszu są zaróżowione
- Nico wszystko w porządku? - zapytałam wstając i podchodząc do niego. On lekko się poruszył i obrócił się przez bok
-...n-nic mi nie... jest... - wymamrotał wbijając wzrok w podłogę. Stanęłam na przeciwko niego. Ukrył głowę w ramionach
- Nie masz gorączki? - jedną rękę przyłożyłam mu do czoła, a drugą sobie. Chłopak podniósł ma mnie wzrok. Miał wytrzeszczone oczy i zaróżowiałą twarz
- C-c-co... - zapytał i zaczął się cofać. Nie skończyłam jeszcze określać temperatury więc podążyłam za nim dalej trzymając dłoń na jego czole. Zaczął store coraz szybciej cofać, więc i ja coraz szybciej szłam za nim. Przez to, że chłopak szedł tyłem nie zauważył przeszkody, w postaci kamienia, spoczywającej mu na drodze
- Uwa... - właśnie miałam go ostrzec, ale było za późno. Mroczny panicz potknął się o kamień i stracił równowagę. Lecąc odruchowo chwycił się pierwszej lepszej stabilnej rzeczy, która uratowałaby go przed upadkiem. Na jego nieszczęście "rzeczą", którą chwycił, byłam ja lecz, niestety, nie okazałam się być wystarczająco stabilna i runęłam razem z nim. Dokładniej to na niego.
Popatrzyłam się na to na czym wylądowałam, czyli klatce chłopaka, następnie podniosłam lekko wzrok aby napotkać jego orzechowe oczy na drodze. Poczułam pieczenie na policzkach. Chciałam jak najszybciej wybrnąć z niezręcznej sytuacji, więc miałam w planach od razu wstać, gdy dokładnie w tym momencie podeszli do nas trzej pozostali uczestnicy wyprawy
- Widzę, że nieźle się bawicie - powiedział drwiąco, ale z uśmiechem Percy
- Błagam nie przy ludziach - dodała z równie wielkim bananem na twarzy Rachel
- N-NIE! My... to znaczy ja... E-em temperatura... czoło...  ale k-kamień... - próbowałam złożyć moją wypowiedź w coś sensownego lecz coś mi nie wychodziło. Czułam jakby z uszu
zaraz miała mi buchnąć para. Mózg mi się przegrzewał, a na język nie płynęło nic sensownego.
- Dobra zakochani, musimy ruszać dalej - powiedziała już zupełnie spokojna Annabeth. Dobrze było widzieć ją taka jak zwykle.
Wstałam nic nie mówiąc, wbijaj wzrok w podłogę i czując nieustannie napływające do policzków ciepło.
Po tym jak upewniliśmy się, że tym razem nic nas głów nie pozbawi lub na nie nie spadnie zabraliśmy strzępki runa i skierowaliśmy się w stronę gdzie zostawiliśmy pegazy
-Wiesz... Chciałam ci podziękować, gdyby nie ty już dawno bym... - Ann pojawiła się z nikąd, tuż obok mnie - Nie wiem co we mnie wystąpiło... Normalnie nigdy bym się tak nie zachowała... Po prostu jak myślę o tym, że to co działo się z obozem zanim zdobyliśmy runo może wydarzyć się jeszcze raz, to... Eh...
Annabeth westchnęła. Zrobiło mi się żal blondwłosej dziewczyny lecz nie wiedziałam jak ją pocieszyć
- Po za tym... - zaczęła znowu - dzięki za ratunek
- Bardziej niż mnie, powinnaś podziękować Nico - odparłam
-Nico? - zapytała zdziwiona
- Tak, jak tylko ruszyłaś do runa, on zaczął się dziwnie zachowywać. Kątem oka dostrzegłam jak z oddali próbuje przenieść się do ciebie cieniem. Przez to, że byłam bliżej to postanowiłam działać, ale gdyby nie on to nigdy bym nie zauważyła. Więc tak jak mówiłam to jemu należą się podziękowania
Bezwiednie uśmiechnęłam się mówiąc te słowa
- Bardzo sobie cenisz jego pomoc - zauważyła, również się uśmiechając
- A d-dlaczego miałabym nie cenić, skoro uratował kogoś życie - mówiąc to załamał mi się głos. Odchrząknełam - W każdym razie powinniśmy już wyruszać
Po niezręcznym urwaniu rozmowy pobiegłam do swojego pegaza.
Kiedy lecieliśmy przez cały czas czułam dziwne kłucie w piersi...
_____________________________________
Wiem dziwny koniec ale nie mogłam nic innego wymyślić. Taka zaćma :/
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Dajcie znać ^^
~C.P

Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz