Maszerowałam dalej, ale już z uśmiechem na ustach. Doszłam do pawilonu jadalnego i zobaczyłam nadbiegającą postać, okazał się nią mój brat - Percy. Uśmiechnęłam się i podniosłam rękę, aby mu pomachać, ale opuściłam ją natychmiast jak tylko zobaczyłam jego minę. Marszczył czoło, usta miał wykrzywione w grymasie, wzrok zaniepokojony, był czymś zmartwiony
- Chejron cię wzywa - rzucił jak tylko znalazł się w dostatecznie blisko, abym mogła go usłyszeć, po czym obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Poszłam za nim.
_________________________________
- Witaj Joan - usłyszałam jak tylko przekroczyłam próg Wielkiego Domu. Następnie cichy stukot pojawił się gdzieś w głębi domu, a już po chwili koło mnie stał dumnie prezentując się siwy centaur
- Mam nadzieję, że nic nie nabroiłam - mruknęłam na tyle głośno, by Chejron mógł mnie dosłyszeć
- Nie, nic nie... - zawiesił się na chwilę, po czym dodał - nabroiłaś...
Zdziwiłam się
- Wezwałem cię tu po to - zaczął - żeby zapytać o to co się stało...
- A co się stało? - zapytałam udawanym niewinnym głosem. Chejron rzucił mi poirytowane spojrzenie. Spuściłam wzrok
- Posłuchaj Joan, to jest naprawdę ważne, tylko Nico, ty i ja o tym wiemy. Musisz mi dokładnie opowiedzieć o tym co się wydarzyło, dobrze?
Skinęłam głową i już miałam otworzyć buzię, gdy usłyszałam czyjś głos
- Jestem Chejronie, o co chodzi?- zapytał. Wytrzymałam oddech, przestałam się ruszać, poczułam gęsią skórkę na rękach. Powoli się obróciłam. Momentalnie moja twarz zrobiła się czerwona jak pomidor. Wbiłam wzrok w podłogę.
- Dobrze, że jesteście już oboje - zaczął pół-koń - opowiedzcie mi wszystko
Zrobiliśmy tak jak nas poprosił, opowiedzieliśmy wszystko od początku do końca... no dobrze może nie, niektóre fragmenty oboje woleliśmy przemilczeć.
- I to już wszystko - zakończył Nico
- Rozumiem... - zadumał się Chejron - Możecie już iść...
______________________________
Leżałam na łóżku już od dłuższej chwili rozmyślając. W końcu usłyszałam kroki, podniosłam się i zobaczyłam Percy'ego stojącego w drzwiach, na szczęście już miał dobry humor
- Co tam? - zapytał uśmiechając się
- A dobrze - odparłam, po czym znowu rozłożyłam się na łóżku. Westchnęłam. Nagle poczułam jakiś dziwne uczucie. Nie wiem co to było, jakby mi czegoś brakowało, albo kogoś...
____________________________
Usiadłam, był ranek. Obejrzałam sie po pokoju, Percy jeszcze spał. Ziewnęłam cicho, przeciągając się, po czym wstałam, ubrałam się i wyszłam. Byłam na werandzie, idąc rozmyślałam wpatrzona w ziemię. Gdy na kogoś wpadłam
- Au! - usłyszałam męski głos, podniosłam wzrok pocierając bok głowy
- Grover! - krzyknęłam rzucając mu się na szyję - Jak dawno cię nie widziałam!
- Dusisz!!! - zawołał, puściłam go
- Wybacz - przeprosiłam - Jestem po prostu bardzo, bardzo, bardzo podekscytowana, że w końcu się pojawiłeś. Gdzie się podziewałeś
- No wiesz tu i ówdzie... - odparł drapiąc tył głowy
- Grover... - naciskałam. patrząc mu w oczy, wiedziałam, że nie mówi mi prawdy - co się stało? Przecież z jakiegoś powodu tu przyszedłeś... - rozejrzałam się naokoło, były pustki, słońce ledwie świeciło - tak wcześnie rano
Spuścił wzrok
- Uczestniczyłem w Radzie... - zaczął
- Jakiej 'Radzie' - przerwałam mu
- Radzie Starszych Kopytnych i... - kontynuował, starając się nie zwracać uwagi na moje wtrącanie
- Że co?! - ponownie przerwałam
- Nie po to tu jestem, żeby opowiadać ci o Radzie! - podniósł głos. Po chwili jednak jego oczy rozszerzyły się - Prze-przepraszam... Przyszedłem, żeby powiedzieć ci coś bardzo ważnego, tobie, jako pierwszej, nawet Chejron jeszcze o tym nie wie, więc proszę wysłuchaj mnie na chwilę...
- Dobrze... - odparłam już bardziej niepewna - O co chodzi?
- Jak się zapewne domyślasz, Rada nie zbiera się z byle powodu - zaczął
- Mhm - przytaknęłam - Zazwyczaj, chyba, powinien być jakiś poważny powód
- I jest - odparł poważnie - Choć ze mną
Po czym odwrócił się i zaczął odchodzić. Momentalnie ruszyłam za nim.
Drogę przeszliśmy w milczeniu. Ale to chyba nawet lepiej. Miałam czas żeby pomyśleć nad tym co Grover mi powiedział.
Co to tak dokładnie miało znaczyć? Gdzie idziemy? Co mi chce pokazać? I wreszcie: dlaczego jest, aż tak zaniepokojony? - To wszystko kłębiło mi się w głowie.
Rozejrzałam się. Najwyraźniej zmierzaliśmy do granic obozu - Ciekawe po co?
- O co cho... - lecz zanim zdążyłam dokończyć, zrozumiałam 'O co chodzi'. Grover kierował się prosto do sosny Thali na skraju obozu. Na jej gałęzi połyskiwało Złote Runo, choć jego blask wydawał się jakiś mniejszy.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Zaskoczył mnie widok rozbudzonego Peleusa niespokojnie miotającego się pod drzewem. Podeszłam do niego
- Hej mały, co się stało? - zapytałam wyciągając ku niemu rękę. Spojrzał się na mnie z profilu, następnie wydał dźwięk, który przypominał pisk i wycofał się, po czym odwrócił głowę. Dopiero teraz zauważyłam dlaczego się tak zachowywał. Jego prawe oko pokryte było białą błoną i przechodziła przez nie wielka szrama
- Biedaku, kto ci to zrobił? - zapytałam podchodząc do niego powoli. Grover westchnął
- A to nie jedyne co się stało... - wtrącił - Spójrz tam!
Mówiąc to wskazał na drzewo. Nagle zrozumiałam o co chodzi. Przerażenie odebrało mi mowę, zakryłam ręką usta. Już wiem dlaczego Runo, z oddali, wyglądało tak marnie. Na drzewie wisiał zaledwie strzępek tego co kiedyś dumnie spoczywało na gałęzi
- O nie... - szepnęłam w rękę - Ale... jak... kto?
- Nie wiadomo... - zaczął - ale mamy pewne podejrzenia...
Automatycznie odwróciłam się do niego z oczami wielkimi jak spodki
- Wiemy, że tylko ktoś z obozu był w stanie podejść na tyle blisko Peleusa, nie wzbudzając przy tym jego podejrzeń - wyjaśnił. W sumie to było logiczne, jednak nadal pozostawało jedno pytanie:
- Kto to był? - mruknęłam do siebie. Stanęłam przy Peleusie przejechałam dłonią po jego pysku. Wydał się trochę mniej śpięty. Usiadłam, a on legł koło mnie i położył głowę na moich nogach - Muszę ci pomóc...
Zamknęłam oczy. Skupiłam się. Pomyślałam, że jestem sama, wszędzie dookoła znajduje się woda, jestem w niej, rozpływam się. Otworzyłam powoli oczy, przede mną, jak gdyby nigdy nic, unosiły się banki wody poruszając się lekko i kręcąc w okół własnej osi. Powoli, machnięciem ręki, skierowałam wodę w stronę oka zwierzęcia, drugą głaskając je po pysku
~ Dobra teraz najważniejsze - pomyślałam - Ojcze, wiem, że nie mam prawa, ale mimo wszystko, proszę pomóż mi go uleczyć, a obiecuje wyruszę, choćby sama, odnaleźć to Runo, a każde zwycięstwo przypiszę tobie, okryje Ciebie chwała, oraz dogodna wdzięczność, że to właśnie twoje dziecko zdobyło spowrotem Złote Runo!
Chciało mi się rzygać od tych wszystkich rzeczy, o których myślałam, ale nie miałam wyboru, musiałam ratować Peleusa.
Nagle woda, która zdążyła już 'opatulić' oko smoka, zaczęła błyszczeć. Światło zaczęło się z niego wydobywać strumieniami. Ostatnie co usłyszałam, zanim porażająca jasność zbiła mnie z nóg, to ryk smoka.
______________________________
Otworzyłam oczy, głowa mi pękała. Podniosłam się do czworaków i ponownie usłyszałam ryk, ale nie był on zlowieszczy lub też paniczny. Był to dumny ryk. Podniosłam głowę. Był tam, znów zdrowy. Jakby na pokaz ryknął i zionął w niebo, po czym uspokoił się. Stanął na przeciwko mnie, przypatrując mi się jakby z... wdzięcznością
- Teraz - powiedziałam podnosząc się - musze dotrzymać obietnicy
Grover, który w tym czasie zdążył już odzyskać przytomność i podnieść się z ziemi, zrobił zdziwioną minę
- Wyruszam na misję - odparłam
___________________________________
Hejo! Dawno mnie nie było, koniec roku testy semestralne i te sprawy, ale postanowiłam, że skoro dziś jest dla mnie dość ważnym dzień to coś napisze.
Tuturutututu Papparararara
Nananinanina ....
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Hę?
Pytacie jaki to ważny dzień?
A bo dzisiaj są moje imieninki. Wszystkiego najlepszego Asie i Zuzanny
~ Córa Posejdona - Dziś Asia ~(^.^)~
CZYTASZ
Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson Fanfiction
Fanfiction"Nazywam się Joan Kross, prowadziłam normalne, prawie, że bestroskie życie, aż tu nagle, przez jadną przerośniętą miedziankę i jednego przyjacielskiego kozła, moje życie staje do góry nogami. Mój przyjaciel zabiera mnie do tajemniczego miejsca, o kt...