Doznałam szoku kiedy przed moimi oczami ujrzałam znajome kędzieżawe włosy, parę różków i dwie, przebierające niespokojnie, włochate nogi zakończone kopytkami
- Grover?!?! - zawołałam zdziwiona - Co ty tu robisz?
Rzuciłam się na Satyra i wtuliłam się w niego
-Jak się cieszę że cię widzę! - cmoknęłam przyjaciela w policzek i wesoło się roześmiałam - Czemu tu jesteś?
Kiedy w końcu puściłam chłopaka, odetchnął głęboko, nie wiem czy to z powodu mojego zachowania, czy z braku tlenu był lekko zaczerwieniony
- Wybacz - rzuciłam szybko
- Co to się stało, jeszcze nigdy nie okazywałaś mi tak mocno uczuć? - powiedział z wyraźnie sztucznym zaskoczeniem - Może to mój urok osobisty? W końcu go dostrzegłaś?
- Przestań - powiedziałam z udawaną złością i szturchnęłam go łokciem w bok
- Ałć! - zawołał - Ale siły to ci przybyło! Parenaście dni w obozie robi więcej niż cztery lata nauki szermierki...
- A może to ty osłabłeś? Napewno leżałeś i zbijałeś bąki kiedy ja ciężko trenowałam? Hm?
- Co? Ja? Nieeeeeee... - odpowiedział, po czym oboje wybuchneliśmy śmiechem. Kiedy ujrzałam poważne miny reszty drużyny, przestało mi być do śmiechu
-No tak - odchrząknęłam - Pozwól mi zapytać jeszcze raz : Co tu robisz?
______________________________________
Siedzieliśmy na polanie od około pół godziny wymieniając się informacjami. Nikomu nie było do śmiechu kiedy przyszło nam poinformować Grovera o Rachel... On również był na tyle zszokowany, że nie mógł nic więcej powiedzieć niż ciągłe "Nie...". Jego głos powoli stawał się dla mnie monotonnym dźwiękiem, jak stukanie deszczu o parapet w moim pokoju podczas burzy, przy której zawsze uwielbiałam zasypiać.
Kiedy już się uspokoił, Grover opowiedział nam, że został wysłany do nas przez Chejrona, który, jakimś niezrozumiałym sposobem przewidział, że będziemy potrzebować pomocy
- A ja - mówił satyr - Mogę, jakby to powiedzieć, "wyczuć" tą smugę którą Rachel... - tu na chwilę przerwał, żeby przełknąć - potrafiła zobaczyć
- Nie mów o tym w czasie przeszłym! - skarcił go Percy. Aż się zdziwiłam. Nawet jeśli niedawno na mnie nawrzeszczał, nadal nie byłam przyzwyczajona do Percy'ego który podnosi głos
- Wybacz stary - przeprosił go Grover. Twarz Percy'ego od razu złagodniała
- Nic się nie stało - powiedział z uśmiechem - Chciałem powiedzieć, że nie z takich sytuacji wychodziliśmy cało. Prawda?
- Mhm! - zawtórowała mu Annabeth
-No! Więc odzyskamy Rachel, wykonamy misję i wrócimy wszyscy cało - dokończył brat
Nagle przed oczami stanął mi obraz zalanej krwią polany
- Musimy - powiedziałam
- ...nie pozwolę, już nigdy, nikomu zginąć, na kim mi zależy... - odezwał się szeptem Nico który od dłuższego czasu siedział cicho. Na jego nieszczęście, wszyscy zamilkli tuż przed tym jak się odezwał
- Mhmmmmm! - dodali Annabeth wraz z Percim z wielkimi bananami na twarzy. Nico lekko się zarumienił, wstał i odszedł trochę. Jedynie Grover oglądał sie to na mnie, to na blondynkę i morskookiego, pytającym wzrokiem, a ja tylko pokręciłam głową.
______________________________________
Przechadzałam się po polanie na której zostaliśmy od tamtego... wypadku. Było chłodnawo więc potarłam nagie ręce, aby się lekko rozgrzać. Rozmyślałam o różnych rzeczach. O tym czy byłabym w stanie w jakikolwiek sposób uratować Rachel, gdybym była bliżej niej, gdybym nie poleciała do przodu, gdybym...
-...gdybym się z nią nie pokłóciła... - powiedziałam szeptem
- Gdybania nic nie zmienią, użalanie się nad sobą też nie - powiedział niedaleko mnie cichy, lekko zachrypnięty głos. Przystanęłam. Wiedziałam do kogo on należy . Trochę mnie ubodło to, co powiedział, ale wiedziałam że miał rację. Nie oglądając się ruszyłam dalej
- Nawet się do mnie nie odezwiesz? - powiedział z lekką irytacją
- Nie... nie o to chodzi - odparłam, następnie zacisnęłam zęby, aby powstrzymać drżenie, odwróciłam się i rzuciłam mu najlepszy uśmiech na jaki było mnie wtedy stać. Chyba nie był zbyt przekonujący. Trudno. Kontynułowałam swoją przechadzkę, teraz już nie sama. Nico nic nie mówił, jedyną oznaką, że tam jest był szelest trawy pod jego butami. Wydawało mi się, że chodzenie z kimś w całkowitej ciszy będzie niesamowicie niezręczne, ale jego cicha obecność w jakiś dziwny sposób uspokajała mnie. Uśmiechnęłam się do siebie lekko.
Nagle zobaczyłam coś błyszczącego w trawie. Zaczęłam iść szybciej, zostawiając chłopaka z tyłu. Kiedy już byłam naprawdę blisko spostrzegłam się co ujrzałam wcześniej. Zaczęłam biec. Padłam na kolana tuż przy obiekcie. Podniosłam go drżącymi rękoma. Telefon. Bardzo powoli przesunełam palec w stronę włącznika. Nacisnęłam. Moim oczom ukazała się tapeta z chłopakiem śpiącym dziewczynie, z dziwnym wyrazem twarzy, na kolanach. Wydałam cichy jęk. Myślałam, że po ostatnich dniach moje kanaliki łzowe absolutnie wyschły. Nie miałam racji. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Zaczęłam cicho szlochać. Nagle poczułam coś ciepłego i za razem ciężkiego. Zostałam okryta kurtką, ciepłą, z przyjemnym futerkiem. Łkałam dalej. W tym momencie Nico zrobił coś czego się nie spodziewałam. Przyklękł przy mnie i obiął mnie ramionami, gładząc lekko jedną ręką moje włosy. To co zrobił tak mnie zaszokowało, że nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku
- ...no już już... - szepnął mi do ucha, to było dla mnie jak zwolnienie spustu. W jednej sekundzie objęłam go zaciskając ręce na jego bluzce i wybuchłam.
Płakałam trzymając się go kurczowo, szlochałam. Aż wreszcie straciłam dech. Zwiesiłam głowę w przerwę pomiędzy nami, a kiedy już złapałam oddech wtuliłam w niego twarz. Przestałam już płakać, ale nadal lekko się trzęsłam. Syn Hadesa musiał to wyczuć bo nie puszczał mnie, a nawet przyciągnął mnie do siebie mocniej. Zamknęłam oczy. Tak ładnie pachniał. Nie mogłam się oderwać. Słyszałam rytm jego serca. Kiedy wtuliłam się mocniej, aby lepiej go usłyszeć, albo mi się wydawało albo przyspieszył odrobinę. To monotonne bicie było dla mnie błogo uspokajające. Siedzieliśmy tak w milczeniu przez bardzo długi czas.
______________________________________
NOA
No hej ^^
*podsuwa talerzyk*
Bierzcie świeżo napisany rozdzialik. Czytajcie póki ciepłe!
He... He... He...
No w każdym razie mam nadzieję, że się wam podobał.
Żyje jakby co ^^
Baju~
~C.P
CZYTASZ
Joan Kross and the Greek Mythology : Zagadka Runa Percy Jackson Fanfiction
Fanfiction"Nazywam się Joan Kross, prowadziłam normalne, prawie, że bestroskie życie, aż tu nagle, przez jadną przerośniętą miedziankę i jednego przyjacielskiego kozła, moje życie staje do góry nogami. Mój przyjaciel zabiera mnie do tajemniczego miejsca, o kt...