6. Ofiary

125 66 103
                                    

Z Bajeczne Rafy Koralowej roztaczał się widok na południowe wybrzeże wyspy Wontalor. Wysokie fale rozbijały się o klify oraz otaczające plaże wysokie skały. Wyglądały niczym wbite w morze tytaniczne miecze z nieustannie wiszącymi nad nimi chmurami, które sączyły bądź zalewały wszystko boskim gniewem, nie dając słońcu dotknąć mieszkańców Talorri życiodajnymi promieniami.

Czar wiecznych chmur mozolnie, ale i wytrwale niszczył państwo czarodziei. Podtapiane deszczami uprawy, podniosły ceny, co powodowało bardzo głębokie ubóstwo w kraju. Nie dość, że żywność była na miarę złota, to król co i rusz podnosił podatki, aby sfinansować badania nad anomalią, całkowicie i bezwzględnie tłumiąc wszelkie pogańskie tłumaczenia oparte o wiarę w zapomnianych bogów i ich wściekłość.

Osłabiona ludność umierała nie tylko z głodu, ale także wystawiona także na brak słońca, zaczęła chorować na niedosyt słońca, bądź tak zwany samobójczy pęd czy też depresją. Choroba z początku objawiała się męczliwością, bezsilnością i anhedonią, po czym następowała próba samobójcza.

Słońce odbijało się od gładkiej powierzchni morza tuż przy wystających znad wody kamiennych wieżyczkach. Pozostałości po dawnych ludnościach stanowiły granicę między królestwem syren oraz terenem czarodziei. Cienie rzucane przez smukłe budowle malowały się na pływających wzdłuż granicy towarzyszach, a bryza przyjemnie muskała twarz Roarke. Syrena nierozproszona pięknem groźnego morza atakującego klify, czujnie obserwowała otoczenie w poszukiwaniu trójkątnych, rekinich płetw. Jeszcze za czasów ojca króla Norwy podpisano sojusz, co nie oznaczało, że klany nie stanowiły zagrożenia. Klan Dwóch Serc najwyższy w hierarchii kherru nieraz w historii ukazali swoją brutalność i podstępność oraz pragnienie władania morzami.

Ian wraz z innym strażnikiem zajmowali się wybrzeżem, wypatrując ludzkich łodzi. W razie przekroczenia granicy z Królestwem Syren mieli rozkaz rozprawienia się z marynarzami.

Kilku strażników niestrudzenie pływało wśród płytkich wód rafy, utrzymując porządek wśród poławiaczy oraz wyszukując kłusowników. Wielu, czy to sheramy, księżycowe orki, bardzo rzadko łagodna rasa półludzi półmeduz znana pod nazwą merhany, w pogoni za bogactwem polowała na zakazane gatunki. Surowa kara wielu dni w więzieniu nie powstrzymywała ich przed powzięciem ryzyka.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, druga straż przybyła, aby wymienić zmęczonych wojowników.

Wracając na zamek, strażnicy płynęli nad rowem oceanicznym zwanym Otchłanią Krakena. Legendy głoszą, że znajdujące się w magicznej kopule królestwo syren zwane Sheroner kiedyś należało do czarodziei, ale jednego z dni z głębin wydobyły się przeraźliwe pomruki. Wzburzyły one morze, przez co fale zaczęły zalewać plaże. Wyspą nagle wstrząsnęło, a w powietrzu uniósł się nie pomruk, a warkot niczym dzikiego zwierza. Wszyscy w strachu przed kolejnym trzęsieniem ziemi, ale i nadchodzącym sztormem spojrzeli w niebo, ale to na morze powinni skierować swe oczy, skąd wyłonił się wielki niczym zamek potwór, zwany krakenem. Wieloramienny o potężnym uzbrojonym nie tylko w zęby, ale i harpuny i inne ostrza pysku. Jego obślizgłe, zielono szare cielsko śmierdziało śmiercią, a ryk zdawał się odbierać oddech całemu życiu wokół siebie. Potwór skierował swoją paszczę ku wyspie i zaryczał raz jeszcze. Fale wraz z wiatrem wezbrały na sile, zalewając doki i burząc budynki. Mówi się, że bogowie przyszli ukarać niewiernych. Wyspa została zalana, dając schronienie nowemu stworzeniu. Syrenom i trytonom.

Nad rowem oceanicznym temperatura zawsze była o wiele niższa, a sceneria wyglądała ubogo w porównaniu do kolorowej Bajecznej Rafy Koralowej. Tuż przy otchłani usypywał się mieniący się srebrem piasek, dlatego też nazywano ją Srebrną Równiną. Zbite z wraków statków domy należały do półludzkich morskich gatunków. Po architekturze łatwo można było odgadnąć ich przynależność do rasy.

MGLISTY MORDERCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz