Niegrzeczny OneShot

38 9 29
                                    

z Tormodem i Ritti w roli głównej <3

Jeśli nie przepadasz za niegrzecznymi tekstami, to omiń go.

Zadedykowane dla specjalnej osóbki, która uwielbia Tormoda i nakłoniła mnie do napisania tego szocika. Dziękuję xxx



Marzenia Na Jawie

Gdybym tak nigdy JEJ nie ujrzał, gdyby w moim sercu nie zabliźnił się kontur JEJ wąskich warg, gdyby rytm JEJ oddechów nie stał się moim własnym, gdybym nie odgadł głębi JEJ spojrzenia, a JEJ imię nie dźwięczało w mojej głowie niczym zapowiedź nadchodzącej rozkoszy. Nie tylko dla ciała, ale i duszy.

Gdybym...

Bogowie przeklęli naszą miłością. To nie może być błogosławieństwo, jeśli każdą cząsteczką ciała wiesz, kto jest ci pisany, ale nie jest ci dane trzymać JEJ w ramionach, czule szeptać do ucha, całować linię żuchwy, sunąć nie tylko ukradkowym spojrzeniem po liniach JEJ ciała, ale i myśli.

Gdybym tak tylko nie poznał JEJ, a potem usłyszał od wieszczki:

– Nie możesz być z nią. Nie możesz jeśli pragniesz jej szczęścia.

W pierwszej chwili nic nie powiedziałem. Analizowałem jej słowa, przypuszczając, że to może być kiepski żart Sulivana, więc zapytałem:

– Ile ci zapłacił, abyś to ujrzała w swojej wizji?

Tego dnia dowiedziałem się, że merhamy to dumne stworzenia, że nie należy im zarzucać tych samych szachrajstw, których sheramy dopuściłyby się bez mrugnięcia okiem.

– Tormodzie, co ty wyczyniasz?

Wybudziłem się z rozmyślań i nagle JEJ twarz zniknęła, po chwili nawet nie pamiętałem, o czym śniłem na jawie. O kim? Była jedynie cieniem, bladym, nieuchwytnym, odległym,

– Ej! Obudź się!

Odebrałem książkę od Ritti. Przesunąłem spojrzeniem po jej drobnym ciele odzianym w suknię. Jej skóra niewiele różniła się swoim odcieniem od materiału. Blada, delikatna, piękna. Wyciągnąłem ku niej dłoń. Nie uciekła, a wręcz przeciwnie, przysunęła się bliżej. Pewna siebie, łaknąca i z czupurnym półuśmiechem.

– Gdybym wiedziała, to obudziłabym cię wcześniej – mruknęła i usiadła na mnie okrakiem. Jej drobne uda przywarły do moich, idealnie mieszcząc się w przestrzeni między podłokietnikami a mną, za to ramiona zarzuciła mi na szyję, ale nie pocałowała. Zaczęła mi się przyglądać. Jej oczy...

Wstrzymałem oddech, gdyż miały podobną barwę do JEJ tęczówek. Ciemne głębiny, które pragnąłem odkryć. Ale spojrzenie miało inny wyraz. Nie zamyślenia i nostalgii, czasami zacietrzewienia w nagłych napadach zazdrości, a bojowe, żądne i niemal zimne. Ritti NIĄ nie była, nawet odrobinę JEJ nie przypominała.

Ująłem jej twarz najdelikatniej, jak potrafiłem. Nie tą dziewczęcą z moich snów na jawie, a kobiecą o ostrych rysach wojowniczki, i pocałowałem. Nie był to namiętny okaz uczuć, a raczej pieszczota porównywalna do subtelnego gładzenia niemowlęcia przez ręce matki, jakbym przesuwał palcami po delikatnej główce, czule całował skroń i zaciągał się zapachem nowego życia oraz bezwarunkowej miłości. Z początku poddała się temu rytmowi, jakby dopiero się uczyła, jakby po raz pierwszy poznawała smak moich ust, ale to było zwodnicze.

Ritti nie była taka. Ritti nie poddawała się nurtowi, a wręcz przeciwnie. Ona wiedziała, czego chce i brała to, dlatego po chwili zacisnęła palce na włosach z tyłu mojej głowy i mocniej przywarła do moich ust, niemal je przygryzając. Jęknąłem, co wywołało u niej uśmiech. Poczułem to w ruchu jej warg i ujrzałem, gdy tylko otworzyłem oczy.

Oderwała się ode mnie na ulotną chwilę, w której ujrzałem głód w jej spojrzeniu, błysk czerwonych kryształów na kropelkach śliny na jej ustach, refleksy tańczyły w jej szarozielonych włosach, nadając im groteskowej barwy, jakby same w sobie nie posiadały nietypowego odcienia.

Delikatnie uniosła się do góry, podwinęła poły spódnicy i jednym, zwinnym ruchem zdjęła suknie. Pokazała się w całej swojej krasie z krnąbrnym uśmiechem na ustach. Jej blade ciało naznaczały stare blizny i siniaki, oraz te nowe o fioletowej barwie. Wiedziała, że uwielbiałem się delektować chwilami przed uniesieniem. Zachwycać nad linią jej talii, kiedy to moje dłonie sunął wzdłuż niej, aby po chwili niby niechcący zahaczyć o pierś, wywołać gęsią skórkę bądź chichot, a tym razem westchnienie. Siedziała na mnie, całkowicie poddając się moim pieszczotom i śledząc moje poczynania, jakby obserwowała czającego się na nią predatora. Czujna i gotowa do skoku, do rzucenia się na moje usta, na mój pas, walcząc o swoje.

Od samego początku naszego romansu była niecierpliwą kochanką.

Tak stało się i tym razem, gdy dotykałem jej pleców i składałem mokre pocałunki na jej szyi, pocałowała mnie z całą mocą swojej pasji. Tak gwałtownie, że niemal boleśnie. Jęknąłem, a ona po raz kolejny uśmiechnęła się, po czym zaczęła ni to całować, ni przygryzać moje policzki, żuchwę, zeszła na szyję, a potem na klatkę piersiową, jakby pragnęła wyznaczyć szlak swoich pragnień, aż dotarła do podbrzusza i złapała za pas, nie zaprzestając swoich pieszczot. Drżałem pod jej mocnym i pewnym siebie dotykiem. Jęknąłem po tym, jak wygrała walkę ze sprzączką i wsunęła zimną dłoń pod materiał spodni. Ujęła moje przyrodzenie, zacisnęła na nim smukłe palce, przesunęła nimi. Zaprzestała wszelkich innych pieszczot, skupiając swoje drapieżne spojrzenie na mojej twarzy. Upajała się moimi jękami, dreszczem przyjemności, westchnieniami. Głowę miałem opartą o zagłówek fotela, a spod przymrużonych oczu widziałem jej euforyczny czy nawet ekstatyczny wyraz twarzy, kiedy to przyspieszała swoje ruchy, na chwilę zwolniła, ale w tym samym czasie z moją pomocą zsunęła nieco moje spodnie i zaczęła całować wnętrze moich ud. Widziałem, jak zerka na moją twarz, jak wyłapuje wszelkie reakcje przyjemnymi bodźcami.

W nagłym zrywie pragnień wyprostowała się i zanim zdołałem zareagować, usiadła na mnie. Poczułem ciepło jej ciała i jak bardzo była wilgotna. Jęknąłem, objąłem ją ramionami, aby wtulić się w jej piersi, ale ona pewny ruchem oparła się o moje ramię i zaczęła się ruszać. Od razu narzuciła szybkie tempo, jakby ktoś miał zaraz wpaść i nam przerwać. Co i rusz przygryzała moją wargę, skórę mojej szyi czy ramion. Jęczała i wzdychała, a ja próbowałem zwolnić, aby nacieszyć się tymi chwilami przyjemności, poddać pełnymi pasji gestami i pieszczotami, a ona domagała się i walczyła. Przyspieszała i odpychała się, jakby to, że ją przytulę, miało zniszczyć całą ekstazę chwili.

Ostatecznie poddałem się jej ruchom, przymknąłem oczy i wyobraziłem sobie kogoś innego. Dziewczęcą twarz, ciemne, zamyślone spojrzenie i szal owinięty wokół jej nagich, drobnych ramion, gdzie przez treningi nie zarysowała się linia mięśni ani żadna blizna. W tym samym momencie jęknąłem, a mocny dreszcz przeszedł po moim ciele, a Ritti przyspieszyła, jakbym rzucił na nią zaklęcie.

Nie. To nie Ritti tkwiła w moich ramionach. Ktoś inny. Ktoś o kim mogłem tylko pomarzyć, dlatego nie śmiałem otworzyć oczu, aby wizja TEJ czarującej istotki nie rozmyła się w szarościach rzeczywistości.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MGLISTY MORDERCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz