– Zakuć wszystkich, którzy podnieśli broń i wznieśli okrzyki! – wściekły wrzask Norwy przeszył plac, choć nie z taką mocą, jak głos Wanory. Wzbijał się, to opadał, wirował wśród zebranych, wciskał się w ich uszy, zmuszał do posłuszeństwa. A oni bezradni wobec jej wdzięków stali nieruchomo, choć ich twarze wyrażały rozpacz, furię i desperacje, kiedy to nie dotknięci czarem kapłanki strażnicy oraz łowczy rozpoczęli skuwać merhamy i sheramy. Wśród hołoty przeklinającej króla znalazł się tryton oraz dwie syrenki. – Wszystkich skazuje na rok więzienia! – Wyrok zawisł w powietrzu niczym katowski miecz. Rok więzienia był niemal równoznaczny ze śmiercią. Kiedy przybyło więcej strażników z garnizonu księżycowych orek i pojmano już wszystkich, a Wanora umilkła, łzy polały się po policzkach, z wypuszczonych z okowów czaru ust wydostały się jęki rozpaczy, wrzaski, błagania i lament zakotłowały się wśród tłumu.
Niektórzy jeszcze walczyli, ale wojownicy wiedzieli, jak wyegzekwować posłuszeństwo. Silny prawy sierpowy bądź boleśnie wygięte ramię. Chrzęst łamanej kości, ząb toczący się na kamieniach, przygnieciony drzewcem ogon z kolcem jadowym, groźba utraty jego. Stłumiono bunt, zabrano ich i poprowadzono ulicami, gdzie minęli zaskoczonych przechodniów. Przywołani na plac wrzaskami nie rozumieli, co się wydarzyło. Niektórzy rozpoznali bliźnich, zaczęli wykrzykiwać pytania, starali się zatrzymać strażników, ale wystarczyło zagrozić im mieczem i rozkazami króla. Wszystkich burzących się należało zamknąć w celi. To w większości wystarczyło.
– Zabierzcie rannych do szpitala, aby się nimi zajęto, nim znajdą się w więzieniu – rozkazał Tormod, rozglądając się po kamiennych bruku placu. Krew, ucięta parzydełka w kolorze zieleni, trup oraz rzucone przez króla trofea.
Już wtedy gdy Norwa pakował je do swojego worka, pułkownik wiedział, że przyniesie to nieprzyjemne konsekwencje, ale nic nie mógł na to poradzić. Król był głuchy na wszelkie racjonalne wyjaśnienia, a z czasem ten defekt stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Milczał podczas narad, niby w inteligentnym zamyśleniu nad przestrogami i wskazówkami swoich radnych, kiedy tak naprawdę podejmował decyzje w oparciu o własne wartości i przekonania. Choć nie było one tak groźne, jak te podjęte przez gorejącą w trzewiach wściekłość.
– Sorinie. Czas na ciebie. – Starał się nie spuszczać z niego wzroku, kiedy to zapanowała wrzawa. W wolnej chwili zostawił go w opiece Derwy i Quinna w zaufaniu o ich doświadczenie i siłę. Nie odstąpili go na rok, choć jak później zarządca żartował, generał pragnął pomóc w okiełznaniu hołoty. Nie zgodzili się na to, aby nie umknął im w harmidrze wydarzeń.
– Oczywiście, pułkowniku Tormodzie.
– Mistrzu Derwo i zarządco Quinnie czy moglibyście zaprowadzić więźnia do jego celi, zaraz za wami podążę. – Kakazał czterem wojownikom dołączyć do ich załogi. Zgodnie ruszyli wraz z pokornym generałem. Wanora podążyła za nimi spojrzeniem, ale nie odważyła się uczynić nic więcej. Wyznaczył dziesięciu strażników, którzy eksportowali króla z resztą świty na zamek. Norwa gniewnie coś mruknął, ale pułkownik nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, zostawiając jego złość zmartwieniu Narii. Kiedy tylko odeszli, rozkazał kilku kolejnym z trytonów i syrenie opancerzonymi w platynowe zbroje z czarnymi zdobieniami, aby sprzątnęli bałagan oraz wyszorowali kamienie. Krew na placu jako znamię wydarzeń lepiej, jakby czym prędzej znikła, zamiast o sobie przypominać. Na sam koniec rozkazał podwoić ilość wartowników na patrolach. Spodziewał się, że nadchodzącej nocy po dodaniu sobie odwagi piwem czy winem niektórzy mogą wszcząć awantury.
CZYTASZ
MGLISTY MORDERCA
FantasíaUWAGA - poprawione rozdziały oznaczam - * - i raczej polecam, aby tylko je czytać, gdyż tekst przechodzi poważne zmiany, więc sporo się nie zgadza i można się pogubić. Mglisty Morderca to pierwszy tom z serii Przekleństwo Ambicji. W tym tomie powol...