50. Zrodzona Dla Pasji

49 32 65
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Od samego początku mówiłam, że Ritti to źródło samych problemów – mruknęła Wanora

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Od samego początku mówiłam, że Ritti to źródło samych problemów – mruknęła Wanora. Zamiotła podłogę swoją bordową suknią, kiedy to podeszła do okna znajdującego się tuż obok leżanki Tormoda. Oparła dłoń o parapet i wyjrzała na zewnątrz. Wysoki, kamienny mur i spowite w ciemności, posępne budynki. Garnizony, zbrojownie i inne wzniesione z szarości, a nie bieli marmuru. Szpital znajdował się na trzecim poziomie zamku, gdzie umieszczono wszelkie wojskowe kwatery. – To krnąbrna poddana, mierna morfa i...

– Waleczna, zwinna i inteligentna syrena.

Spojrzała na niego z góry, z pogardą i rozbawieniem.

– Kolejna z twoich nałożnic, zauroczona balladami i zamierzchłą chwałą?

– Kolejna ambitna, młoda i pełna wigoru syrena. – Oschłość pobrzmiewała w jego głosie, ale po niej nadszedł czas na satysfakcję. – Zazdrościsz jej wszystkiego, więc zalewa cię gorzka zawiść, stara flądro.

– Jeśli nadejdzie dzień, kiedy czegokolwiek pozazdroszczę tej mizernej płotce, to czas mojej zguby! – W międzyczasie zacisnęła palce na materiale sukni. Nerwowo zerkając na boki, przeszła na środek zasłoniętej parawanem prowizorycznej sali pacjenta. W międzyczasie kontynuowała swoją wypowiedź. – Zmieniamy meritum naszej rozmowy. Mów o tunelu. I to teraz!

– Tunel odnaleziono i zabezpieczono. Już żadna ciekawska płotka nie przekroczy granicy Areny, aby zabić się w porywie młodzieńczej odwagi.

Te słowa zmroziły kapłanką. Od razu naskoczyło na nią wspomnienie Ritti, jako natchnionej boginią wieszczki. Oprócz przepowiedni o wnuczce na tronie wspomniała także o swojej nadchodzącej śmierci.

– Kto zginął? – zapytała cicho, słabo, jakby nie ona. Jej naznaczona liniami czasu twarz zbladła, zdawała się postarzeć. Odgłosy zza parawanu stały się nieznośnie ciche, niemożliwe do zidentyfikowania. – Ritti? – Nie uśmiechnęła się, choć pułkownik tego się po niej spodziewał.

– Nie. Ritti żyje, choć jest w ciężkim stanie.

– A więc kto?

Tormod nachmurzył się, kiedy przyszło mu wypowiedzieć te imiona na głos. Kolejne niepotrzebne straty. Kolejni młodzi, pełni wigoru straceni.

MGLISTY MORDERCAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz