21

35 6 0
                                    



                               Jeśli nie wyznaczysz granic, spotkasz tych, którzy będą je przekraczać.



                                                  ***


Gdy podjeżdżamy na podjazd przed wille Johna, spoglądam przez szybę na nieruchomość i mam ciarki na plecach. To jedynie dziwne przeczucie, które wzbudza we mnie jedynie obawy przed tym co dalej. W tym świecie granice zostały przekroczone a ja szukając Wery trafiłam w samo centrum paszczy lwa. Siła woli, która mną kieruje podpowiada mi że muszę zniszczyć bestię ale jak to zrobić  gdy uczono mnie pokory, empatii i przebaczenia. Trzymana pod kloszem bezpieczeństwa rodziców stałam się odrealniona od dzisiejszej rzeczywistości. Brakuje mi tego, świata rządzącego się prawem moralności a który przestał istnieć. Konieczne są zmiany bo będąc dzieckiem tego wszechświata jestem odpowiedzialna za istoty wokół mnie. Wera wytrzymaj jeszcze chwilę.

John otwiera drzwi auta i podaje mi dłoń okazując, że potrafi być dżentelmenem choć w obecnej sytuacji tego co widziałam wydaje mi się to sprzeczne. Wymierza postrzał w kolano po czym proponuje wejście do środka. Z każdej strony otrzymujemy sprzeczne sygnały aż w końcu zastanawiamy się czy to nie my oszaleliśmy. Wysiadam z auta dziękując mu skinieniem głowy i idziemy w stronę wejścia.

-Jesteś głodna?- pyta znienacka czym wybija mnie z zadumy.

-Nic nie przełknę mój żołądek związany jest w szczelny supeł. Szklanka wody będzie zbawieniem.

-W takim razie zapraszam ze mną do kuchni, Selena.

-Cieszę się, że wiesz o istnieniu takiego miejsca jak kuchnia, bo myślałam, że twoi ochroniarze robią za ciebie wszystko.

-Umiem nawet gotować! Zdziwiona? - spogląda na moją reakcję.

-Jestem w ciężkim szoku. - przewracam oczami.

-Ugotuje ci coś pysznego. Nie pozwolę umrzeć ci z głodu.

-W to nie wątpię. Przynajmniej do czasu wielkiej licytacji będę żyć. Prawda?

-Jesteś niemożliwa! – śmiech Johna odbija się od ścian holu, którym idziemy w kierunku kuchni.

Otwiera prze de mną drzwi i przepuszcza mnie pierwszą jak prawdziwy dżentelmen. Pomieszczenie jest jasne i czyste. Siadam na wysokim krześle przy kuchennej wyspie na środku kuchni a John podchodzi do szafek podwieszanych na ścianie i sięga po szklankę. Odwraca się do mnie i nalewa mi wodę z butelki stojącej na blacie, po czym mi ją wręcza. Upijam łyk wody czując ulgę.

-Musiałem ci pokazać sobowtórki, żebyś wiedziała co tam się dzieje. Sprawa jest poważna, Selena.

-Trudno to zrozumieć. To wszystko jest takie popieprzone! - odpowiadam po chwili choć na usta ciśnie mi się o wiele więcej epitetów. Postanawiam nie wypowiadać się odsłaniając towarzyszącą mi paletę emocji oraz najbardziej niewłaściwe przekleństwa jakie kiedykolwiek usłyszałam. Teraz miałam ochotę je wszystkie użyć, ale uwięzły mi w gardle. Może nawet tak będzie lepiej.

-Kobiety są szalone!

-Same sobie tego nie zrobiły! - odpieram jego stwierdzenie, które powoduje we mnie jedynie napływ złości.

Imperium mroku.Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz