31

9 3 0
                                    


John/ Selena/ Hiszpania



*Selena


Płomień życia, który tlił sie w człowieku jest już nie do odratowania. Aspel zapłacił wysoką cenę za wszystkie swoje przewinienia. Nigdy nie zapomnę widoku jego twarzy zalaną krwią. Takich obrazów się nie zapomina. Bycie bestią bez serca wiąże się z ryzykiem poniesienia konsekwencji za niegodziwość a stawką jest  cena własnego życia. Jeden strzał  czy ostre zadane cięcie maczetą i ginie człowiek, który wyrządził wiele bólu drugiej, niczemu niewinnej istocie.

Resocjalizacja winnego oraz chęć zmiany na bycie lepszym człowiekiem jest wyrazem dobrej woli, jednak nie każdy chce skorzystać z tego przywileju. Aspel pragnął jedynie władzy i pieniędzy nie zwracając uwagi na uczucia drugiego człowieka.

Czy mogliśmy to jeszcze naprawić?

Zawsze jest cień nadziei a droga do tak ogromnej zmiany należałaby do niezwykle trudnej, wyczerpującej i wymagałaby sporo czasu. Przykro mi, tak zwyczajnie i po ludzku. Przecież utraciliśmy ludzką istotę. Czas zapłaty za wyrządzone krzywdy właśnie się dokonał. Przyciemnione światła zakrywają widok śmierci co w minimalnym stopniu pomaga mi poradzić sobie z traumą. A konkretniej z widokiem rozlanej krwi z którą trudno się pogodzić.

Oczy mnie pieką od wezbranych łez jednak stoję z  dumnie podniesionym czołem. Nie zasługuję na to, żeby go opłakiwać. Na litość boską. Jego lista przewinień jest zbyt długa.

Spoglądam na Johna, który patrzy na mnie porozumiewawczo i skinieniem głowy daje mi wymowny gest, że ta śmierć jest dla mnie hołdem. Odwdzięczam mu się skinieniem, które jest oznaką wdzięczności, wręcz pewnego rodzaju porozumienia. John ściera z twarzy krople krwi.

-Jak się czujesz John? - pytam z drżeniem w głosie.

-Bywało lepiej. O jednego skurwysyna mniej! -odpowiada z powagą.

-Przez chwilę zrobiło się bardzo niebezpiecznie, gdy upadłeś na ziemię... Myślałam, że to już koniec. - wyjaśniam męczące mnie obawy.

-Jestem zbyt uparty, żeby umrzeć aniele.

-Dobra odpowiedź. – potwierdzam uśmiechając się.

-John, przyszedł lekarz. Czeka w gabinecie obok. – melduje jeden z ochroniarzy czekając na dalsze rozkazy.

-To doskonała propozycja. Jestem za lekarzem.- odpowiada John.

-Bardzo mądrze John.

-Selena juz po wszystkim, dziękuję za troskę. Muszę wziąć prysznic a potem dam się przebadać.

-Będę spokojniejsza.

-Ochrona zaprowadzi cię do pokoju. Odpocznij. Zobaczymy się jutro wieczorem.

-Ok, ale dlaczego dopiero jutro?

-Śmierć Aspla wszystko komplikuję. Muszę zatrzeć ślady. Rada starszych musi najwcześniej dowiedzieć się dopiero jutro inaczej wydadzą na nas zlecenie śmierci zawodowemu zabójcy. Nie ma to też znaczenia dla Wery.

-Zabija ją?- szepcze z obawą.

-Jest takie ryzyko.- John odpowiada pewnie, bez zastanowienia.

-Szlag! – przytakuję głową a do oczu napływają mi łzy pod powiekami. Czuje znajome pieczenie choć tak bardzo się bronię, aby się nie rozpłakać. Wychodzimy stąd a John łapię się za klatkę piersiową rozcierając ją dłonią.

-Boli cię? - spoglądam na niego z troską.

-Tak. Nie martw się. To tylko stres. Dam się przebadać dla świętego spokoju.

-Co zrobicie z ciałem Aspla? - sama nie wiem skąd nasunęło mi się to pytanie i czy chciałabym poznać na nie odpowiedź. Wszystkie tajemnice procederu mogą wpakować człowieka w kłopoty lub być kartą przetargową. Ryzyko.

-Spalimy a prochy wstawimy do podziemi góry, w której umieszczona jest matryca shine. Mamy tam specjalną kryptę na wszystkich denatów, na których zostało wydane zlecenie przez członków rady starszych. Tylko nieliczni znają dokładne jej położenie i strzegą poufności. To ściśle tajne. Jest na niej kilku pieprzonych skurwysynów i lepiej dla świata, że ich noga po nim nie stąpa.

W tym czasie ochrona w czarnych ubraniach zaczyna sprzątać ten cały bałagan. Milczę jedynie przytakując głową Johnowi. Prawdę mówiąc zaskoczył mnie swoją szczerością.

-Ok

-Selena te informację są poufne i ściśle tajne. Rozumiemy się? - jego spojrzenie jest dosadnie wymowne.

-Tak. – potwierdzam, że zrozumiałam i rozchodzimy się w różnych kierunkach.

Ochrona odprowadza mnie w milczeniu do pokoju wskazując jedynie kierunek drogi.

Wchodzę do pokoju zamykając drzwi za sobą. Potrzebuje wyciszenia emocji i odpoczynku od nagromadzonych we mnie uczuć, wątpliwości, od bolesnej prawdy.

Kieruje się do łazienki i napuszczam wody do wanny. Zdejmuje ubranie i wchodzę do wanny zatapiając się w jej ramionach.

Dlaczego życie jest takie skomplikowane?

Jasny szlag!

Przeklinam w duchu zanurzając się pod wodę. Chcę zresetować myśli, bo czaszka płonie natłokiem możliwych dalszych scenariuszy. Nie wiem czego powinnam się spodziewać, chyba jedynie najgorszego. Gdy będę przygotowana na skrajny scenariusz być może nie zniszczy mnie doszczętne. Oczyszczenie emocjonalne przyniosło mi wyciszenie. Wytarłam się miękkim ręcznikiem, ubrałam koszulkę i poszłam do pokoju nalać sobie małego drinka na niewielkim barku w rogu pokoju. Upiłam łyk i odstawiłam szklaneczkę barek. Czuję jak alkohol rozchodzi się po przełyku mieszając mi w głowie.

Bosymi stopami dotykałam przyjemnej w dotyku wykładziny. Stawiam krok po kroku kierując się w stronę łóżka. Po chwili odstawiam szklankę i kładę się wygodnie w pościeli wpatrując w sufit. Jany gwint! Co z tym światem!


Imperium mroku.Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz