Nie martw sie prosze wszytko skończy sie

131 2 2
                                    


Po dwóch tygodniach spędzonych u mojej ciotki postanowiłam wrócić do mojej ukochanej Warszawy .
Nikogo nie powiadomiłam że postanowiłam wrócić.  W ciągu tych 2 tygodni odwiedzili mnie tylko Alek karola i Zośka.  O Janku nic nie wiem.  O Moni wiem tylko tyle ze tez gdzieś wyjechała . Dużo myślałam na temat tego co wydarzyło się te nieszczęsne dwa tygodnie temu...
Poprostu straciłam przyjaciółkę i... Gdy tylko ją spotkam będę błagać ją żeby mi wybaczyła bo bardzo ale to bardzo mi jej brakuje ... A co do Rudego..Czas pokaże...

Po 2 godzinach dotarłam na stację w Warszwie . Wyszłam z pociągu i udałam się do mojego domu. Bardzo tęskniłam za tatą Hanią Tadkiem i resztą moich przyjaciół . Warszawa nic się nie zmieniła wciąż piękna ale niestety szpecą ją niemieckie mundury i hlagi.

Szybkim krokiem dotarłam do swojej kamienicy . Wybiegłam po schodach i weszłam do mieszkania.  Moim oczą ukazała się moja przyjaciółka Karola .
-Karolina! Jak dobrze Cię widzieć tęskniłam
- Marcelina ! - krzyknęła i w momencie znalazłyśmy się w swoich objęciach.

- Siostra! Wróciłaś- usłyszlama głos Zośki .
Gdy odkleiłam się już od Karoliny  przywitałam się z bratem i Alkiem który w międzyczasie wszedł do przed pokoju.

Gdy weszłam do salonu zobaczyłam resztę moich przyjaciół harcerzyków . Przywitali mnie głośnym " Witaj w domu Marcyśka !" Ale zauważyłam jeszcze kogoś kto wpatrywał się w okno zamyślony a gdy weszłam do salonu zerknoł w moją stronę i lekko się uśmiechnoł  ale coś nadal było nie tak...

Akurat w naszym mieszkaniu zakończyło się spotkanie naszej gromady kilka osób zostało na chwilę aby jeszcze pogadać . Postanowiłam iść do mojego pokoju i się rozpakować . Nic nie zmieniło się w moim królestwie . Ale była tam jedna rzecz której wcześniej nie było.  Na biurku leżało małe pudełeczko. Podeszłam do biurka i otworzyłam tajeminą rzecz . Był to jakiś list - ale od kogo ?? Oprócz listu był tam jeszcze wisiorek którym było moje imię
MARCELINA
Postanowiłam otworzyć list . Kto mógłby być adresatem? Zanim go otworzyłam przez niedomknięte drzwi zobaczyłam Rudego który podszedł do moich drzwi chycił za klamkę ale.... po chwili zrezygnował z wejścia do mojego pokoju i wyszedł z naszego mieszkania.
Co to było ? Dobrze wrócę do listu

Kochana Marcelino
Wiem że pisanie listu jest bez sensu ..
Gdybym nie mógł poprostu przyjść do Ciebie i z tobą porozmawiać o całej sytuacji . Wiem że jest Ci ciężko... tyle się w ostatnim czasie wydarzyło ... To wszytko to moja wina . Gdybym wtedy cie .... to nie było by całej akcji..
Moje zdanie i tobie bardzo się zmieniło.  Zawsze uważałem cię za przyjaciółkę za siostrę mojego kumpla a teraz ? Wszytsko się zmieniło.  Nie musisz mi odpowiadać możemy wogole o tym wszystkim zapomnieć.  Ale nie ważne jaką decyzje podejmiesz musisz to wiedzieć Kocham cie

Twój Janeczek Rudy

Normalnie mnie zatkało.... On? Mój przyjaciel najlepszy kumpel mojego Brata mówi mi a raczej pisze ze mnie kocha? A ja ? Czy on nadal jest dla mnie tylko przyjacielem dużo myślałam i jednym z scenariuszy było Właśnie to że może jest dla mnie kimś więcej...
Niemoge tego tak zostawić.  Wyszłam po cichu z mojego pokoju I przechodząc obok kuchni uslyszam rozmowę mojego Brata I ukochanej Aniulki
-Zośka nie powinieneś się nią zamartwiać ona jest dorosła nie jest już dzieckiem naprawdę... Powiną sobie kogoś znaleźć i wyprowadzić z NASZGO mieszkania chyba nie zostanie starą Panną
-Anka proszę cie nie mów tak o niej ona ma dopiero 19 lat..... - Nie zdążył dokończyć bo mu przerwałam

-Czy możesz przesłać wracać się w moje życie? Co ty sobie myślisz? Że będziesz mną dyrygować ? Powiesz mi jak mam ŻYC ? NIE masz parawa się tu t żadzić i mówić mi co mam robić . Zostawcie mnie wszyscy i nie pakujcie sowich butów w czyjeś  życie!!

Anka patrzyła na mnie z wielkim zaskoczniem . Miałam dość wybiegłam z mieszkania za mną pobiegł Tadeusz i krzykoł na całą klatkę
-Marcelina przepraszam! Wróc
Nawet nie myślałam żeby tam teraz wracać biegłam przed siebie ciągle płakałam dlatego? Nawet mój brat ?

Biegłam ulicą chciałam jak najszybciej oddalić się od mojego domu . Wybiegłam na ulicę Sółkowskiego * o tej porze był tam duży ruch.
Idealnie wtopie się w towarzystwo . Zmęczona od ciągłego biegu usiadłam na ławce podparłam rękami głowę. Otarlam już łzy . Nie ma co płakać Anka zawsze wtrącała się w moje życie Nawet gdy byłyśmy małymi dziećmi .

Nagle poczułam że ktoś siada obok mnie czyżby był to 'Niemiec?' Czy to koniec?
- Marcelina wszytko wporządku ?
Odwróciłam głowę w kierunek tej osoby i był to Janek . Znów otarlam łzy
- Tak jakby .... widziałam list i....
Chciałam mu wszytko powiedzieć ale niestety przeszkodziła mu ŁAPANKA

Naprawdę? W takim momencie ?
Gdy tylko Janek zauważył zamieszanie poviaganoł mnie za rękę I zaczęliśmy uciekać.  Ale niestety nie mieliśmy gdzie uciekać.... Podbiegliśmy do jakieś uliczki zamykanej kratami . Jakiś Pan właśnie je zamykał
- Błagam niech Pan pomoże- zwrócił się do niego rozpaczony Janek
Mężczyzna spojzał na nas zastanawiając się co ma zrobić
- Przynajmniej dziewczynę błagam
Spojzalam na Janka z wyrzutem co on sobie myśli ? Że zostaiwe go samego?

Mężczyzna już otwierał karty żeby mnie wpuścić
- Marcelina biegnij cały czas uciekaj do Tadeusza . Spojzał mi głęboko w oczy I mówił dalej spokojnym głosem
- Nie martw się proszę wszystko skończy sięMarcelina kocham Cie najbardziej na świecie.
Znów zszokowało mnie jego wyznanie
- Janek .... ja... Kocham Cie i nie zostaiwe cie nigdy rozumiesz - odwróciłam się od niego i zatrzasnęłam kraty otwarte przed tem przez  tamtego Pana

Rudy spojzał na mnie a jego oczy się zaszkliły
- Coś ty zrobiła... Jesteś szalona ...
-wiem wiem ale nie teraz czas na to
Podałam mu rękę I zaczęliśmy uciekać modliłam się aby się nam udało ja musze żyć ! Może nudne życie wreszcie znalazło jaki kolwiek sens .

I nagle zobaczyłam światełko w tunelu i to dosłownie światełko w tunelu.  Biegliśmy jakąś uliczką i zobaczyliśmy wyjście.  Udało się!! Wybiegliśmy i znaleźliśmy się na skrzyżowaniu ulicy  Sółkowskiego i Żoliborza.  Biegliśmy dalej już niedaleko jeszcze chwila i jesteśmy u Jaka w kamienicy.  Jego mieszkanie zaczęło się wyłaniać na horyzoncie. JESTEŚMY URATOWANI

Wybiegliśmy szypko do jego mieszkania i zamknęliśmy drzwi na klucz .
Oparalam się o ścianę i próbowałam złapać odech. Zsunęłam się po ścianie i mając już dość wzięłam głęboki wdech
Rudy uśmiechnoł się szeroko i usiadł obok mnie.
-  Już wszytko dobrze nie znajdą nas spokojnie
- Jak na Wojnie Janeczku
- uwielbiam jak tam do mnie mówisz - poczohrał moje włosy
-  Rudy błagam cie układałam te włosy godzinę
- Ale tak wyglądasz lepiej !!
- Może dla ciebie
Młody Bytnar wstała I wziol mnie na ręce w stylu Panny Młodej!
Napoczatku się przestraszlam się o co mu znowu chodzi . Odstawił mnie w salonie na fotelu a sam poszedł po herbatę.  Gdy już wrócił siadł naprzeciwko mnie i popsrostu patrzył w moje niebieskie oczy
- masz piękne oczy wiesz
- Ty  również- zaśmiałam się popijając herbatę
- A czy to co mówiłaś tam na ulicy to...
- Tak to prawda - pokazałam mu bransoletkę która podarował mi z listem
- wiedziałem że Ci się spodoba
- a czy ja powiedziałam że mi się podoba
Nagle usmiech  zszedł mu z twarzy.
- żartuje jest piękna - podeszłam do niego i pocałowałem go w policzek
- ojj ty... Cała Zawadzka - zaczoł się śmiać

Gadaliśmy śmialiśmy się tak  jeszcze prze jakiś  2 godziny i musiałam już iść.  Rudy oczywiście musiał mnie odprowadzić

Co to był za dzień 22.10 .1942 na zawsze

Hejkaa wrzucam kolejny rozdział jak się wam podobać dajcie znać 🫶

1195 słów 🙈❤️ przepraszam za wszelkie błędy

Za Miłość i wolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz