Rozdział 5

19 6 1
                                    

O świcie, zgodnie z zapowiedzią Nigela, wyruszyliśmy w drogę. Bezkresny las otaczał nas z każdej strony, a w powietrzu wyczuwalny był ciężki, duszący zapach spalenizny. Musiał gdzieś tutaj nie dawno wybuchnąć jakiś pożar, pomyślałam. Gęsta mgła ograniczała naszą widoczność, ale wilkołakom to chyba za bardzo nie przeszkadzało. W ich obecności, każdy mój krok był pełen niepewności, a serce biło szybciej nie tylko z wysiłku, ale i z lęku.
Nigel, pewnie prowadził naszą grupę wyostrzając wszystkie swoje zmysły, zdawał się znać każdą ścieżkę i zakątek tego lasu. Podążałam za nim pomimo zmęczenia po nieprzespanej nocy, a u mego boku szła Elara, jej białe futro wydawało mi się nienaturalnie czyste. Zastanawiało mnie to, jakim prawem nie jest nigdzie pokryte błotem, czy sadzą jak jej mundur. Wilk o brązowym futrze, trzymał się z tyłu poruszając bezszelestnie, nieustannie wypatrując potencjalnych niebezpieczeństw.
Obserwując wilkołaki, zastanawiałam się nad paradoksem ich istnienia. Istoty te, które pojawiały się w legendach czy mitach naprawdę istniały i towarzyszyły mi w przeprawie przez spustoszony świat. Momentami myślałam, że to wszystko jest po prostu dziwnym snem, ale jakimś cudem nie było.
W miarę jak szliśmy naprzód, las nagle zaczął stopniowo ulegać zmianie. Gęstość drzew zmalała, odsłaniając zarysy zniszczonego miasta, które rozciągało się przed nami.
- Ktoś tu jest. - Szepnęła Elara, stając bliżej mnie.
Wtedy, niczym na zawołanie z mgły wyłoniła się postać. Początkowo nie dostrzegłam czy to był człowiek czy inny wilkołak. Dopiero gdy podszedł bliżej nas zauważyłam kolejnego żołnierza w wilczej skórze. Jego futro było poplamione krwią, a w jego oczach dostrzegłam ból który sprawiał mu każdy krok. Ledwo trzymał się na nogach. Był ranny.
- Keenan. - Powiedziała przerażonym głosem Elara. A więc znali go.
Ranny wilk padł na kolana, na co wilczyca pospiesznie ruszyła ku niemu, jednakże Nigel wyciągnął przed siebie rękę nakazując jej zatrzymanie się. Wykonała jego polecenie, ale warknięcie pod nosem sygnalizowało, że nie ma na to ochoty.
- Miałeś nie opuszczać schronienia. Co ty tu do jasnej cholery robisz? - Warknął czarny wilk. Keenan nie odpowiedział mu. - Ktoś cię śledził? - Ranny wilkołak lekko pokiwał głową na znak "nie".
- To co ci się kurwa stało? - Warknął zza pleców Drake.
- Gonili mnie, ale zgubiłem ich. - Keenan odezwał się, lecz jego słowa były ciche, ledwo słyszalne. - Oni wiedzą, że jestem zdrajcą, chcą mnie zabić.
- Nie ma na co czekać, musimy ruszać dalej. Obierzemy inną drogę, prędko. Nie możemy ryzykować, że zostaniemy zauważeni. - Powiedział Nigel ruszając dalej w drogę nie przejmując się kompletnie stanem Keenan'a. Ponaglił nas gestem ręki, więc spojrzałam współczująco w stronę klęczącego, rannego wilkołaka i ruszyłam za nim.
Elara przeklęła pod nosem po czym podbiegła do Keenan'a.
- Nie zostawię cię tu tak. - Powiedziała pomagając mu wstać.
- Miękka jak zwykle. - Rzucił w jej stronę kąśliwie Drake.
- Pierdol się. - Odpowiedziała mu.
Elara trzymała go pod ramię, lecz pomimo bólu Keenan próbował poruszać się własnymi siłami. Walczyłam ze sobą aby nie podbiec im z pomocą, żeby choć trochę odciążyć wilczycę od jego ciężaru, lecz zbyt bałam się oddalić od Nigela. Tutaj naprawdę było niebezpiecznie, a każdy ruch mógł być ostatnim.
Nigel prowadził naszą grupę nowo obraną trasą, z dala od głównych dróg. Las wokół nas ponownie stał się gęstszy, a ścieżka coraz trudniejsza do przebycia, ale nie zwalnialiśmy tempa. Elara wraz z Keenan'em szli na samym tyle, a pozostałe wilkołaki kompletnie ignorowały całą sytuację. Jednakże ja nie potrafiłam zostać całkowicie obojętna. Co jakiś czas spoglądałam w ich stronę, Keenan dawał z siebie wszystko, by nie stanowić ciężaru dla grupy. Nieustannie stawiał krok za krokiem, zaciekle walcząc z własnym ciałem, które pragnęło odpoczynku.
Zamiast Elary obok mnie kroczył teraz Drake, którego ręka nieustannie spoczywała na rękojeści noża.
- Czemu im nie pomożecie? - Powiedziałam cicho kierując słowa w jego stronę.
Spojrzał na mnie od niechcenia i rzucił.
- Każdy pilnuje własnego nosa.
Przewróciłam oczami, a cisza między nami ponownie zapadła. Oddalaliśmy się od miasta coraz to dalej, mój brzuch zaczął burczeć. Złapałam się ręką za niego nakazując mu w myślach żeby przestał. Na moment posłuchał mojego rozkazu, lecz po chwili znów zaburczał. Byłam pewna, że wszyscy to słyszeli, w końcu wilkołaki miały doskonały słuch.
- Gdybyśmy szli przez miasto pewnie znalazłabyś coś do jedzenia. Przez twoje burczenie brzucha nie mogę się skupić na nasłuchiwaniu. - Powiedział Drake utwierdzając mnie w moich przekonaniach.
Westchnęłam jedynie, nie mając siły na kontynuowanie rozmowy. Z resztą wiedziałam, że Drake i tak nie chciałby żebym ją ciągnęła. Skupiłam się na otaczającej nas dziczy, próbując odwrócić myśli od głodu. Nasłuchiwałam rzadkich ćwierków ptaków, oraz szumów liści górujących nad nami drzew.
Nagle poczułam jak moja noga o coś zahaczyła, a ja upadłam na ziemię. Co za wstyd, pomyślałam próbując wstać.
- Nic ci nie jest? - Dotarł do mnie głos Nigela, który wyciągnął w moim kierunku rękę.
- Nie. Pieprzone korzenie. - Przewróciłam oczami, po czym złapałam jego włochatą łapę ukrytą pod skurzaną rękawicą.
Nigel nie powiedział nic więcej, gdy wstałam odszedł zostawiając mnie ponownie w towarzystwie Drake'a. Otrzepałam kolana i kurtkę z ziemi oraz mokrych liści.
- Patrz jak łazisz. - Rzucił cicho mój kompan. Wyczułam w jego głosie rozbawienie.
Zerknęłam na niego z lekkim zdumieniem, zazwyczaj jego postawa była bardziej chłodna.
Nagle coś przysłoniło promienie słońca wpadające pomiędzy drzewami. Uniosłam głowę do góry i dostrzegłam zarys starego wiaduktu. Kilka sekund później zobaczyłam go w całej okazałości. Masywne, kamienne filary wznosiły się ku górze, a na szczycie zauważyłam zdewastowany i dawno opuszczony pociąg. Podchodząc bliżej moim oczom ukazał się makabryczny widok - z balustrad wiaduktu zwisały ciała z workami na głowach, kołyszące się na wietrze jak przerażające strachy na wróble. Mur nad wisielcami pokryty był jednym wielkim napisem, wykonanym czarnym sprejem.
- Zdrajcy. - Przeczytałam nieświadomie na głos.
- Jeśli nas złapią to zawiśniemy obok nich. - Powiedział Drake, wytrącając mnie z osłupienia które wywołał na mnie widok ciał. 
- Znałeś ich? - Zapytałam cicho, spoglądając w jego kierunku.
Odpowiedział mi tylko krótkim wzruszeniem ramion. Nasza grupa nie zwalniała tępa, ponownie uniosłam głowę do góry i czułam jak dreszcze przenikają moje ciało. Przechodząc pod łukami starego wiaduktu, widok zwisających ciał z workami na głowach wywołał we mnie mieszankę uczuć. Nikt nie wyglądał na tak przejętego tym widokiem jak ja. Czyżby nie raz widzieli już to miejsce? Zastanawiałam się. A może było więcej takich wiaduktów na których zabijano zdrajców? Myśl o tym, że mogłabym skończyć jak tamci przerażała mnie. 

***

Po kilku godzinach wyczerpującej wędrówki, las zaczął się przerzedzać, a do moich uszu dotarł szum wody, który z każdym krokiem był coraz bardziej wyraźny. Przyśpieszyłam nieco tempa, myśl o łyku wody przepełniała mój umysł. Byłam spragniona, nie pamiętałam kiedy ostatni raz poczułam w ustach smak świeżej, chłodnej wody. Gdy w końcu dotarliśmy do brzegu rzeki, Nigel zatrzymał się i powiedział.
- Zrobimy krótką przerwę.
W jego głosie wyczuwalny był nacisk który nałożył na przedostatnie słowo. Miałam nadzieję, że zdążę trochę odsapnąć. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, było uklęknięcie przy krawędzi strumienia, a następnie zanurzyłam w nim dłonie, przynosząc do ust garść wody. Chłód płynący przez moje ciało był w tym momencie największą ulgą.
Drake pozostał na uboczu, ciągle rozglądał się dookoła, nadal czujny i gotowy do obrony grupy przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Natomiast Elara delikatnie opuściła Keenan'a na ziemię, a on z wdzięcznością uśmiechnął się do niej, mimo bólu i zmęczenia. Wilczyca odeszła od niego, po czym również podeszła do rzeki. Na pewno była wycieńczona dźwiganiem na ramieniu rannego wilkołaka przez tyle kilometrów.
Wstałam, a następnie podeszłam do Keenan'a po czym ukucnęłam u jego boku i zapytałam. 
- Jak się czujesz? 
- Jest stabilnie. - Odparł unosząc głowę, aby na mnie spojrzeć. 
Nagle całe moje ciało zesztywniało. Poznałam ten gardłowy głos, który wydobył się z jego ust. W mojej głowie zaczęły pulsować wspomnienia z dnia w którym zostałam pojmana i trafiłam do lochu twierdzy. To był ten sam wilkołak, który przycisnął mnie do muru oraz celował we mnie z karabinu. Jego postać, która do tej pory była tylko mrocznym cieniem w mojej pamięci, teraz nabrała konkretnych kształtów. Jak to możliwe, że ten sam wilkołak teraz leżał tu, ranny i bezbronny? Nie wiedziałam, jak powinnam się czuć, patrząc na niego. Czy jego obecny stan zasługuje na moją litość?
- To ty ... Ty mnie złapałeś. - Powiedziałam lekko łamiącym się głosem.
- Nie jestem dumny z tego, co robiłem. Ale wiesz... - Zamilkł, szukając odpowiednich słów. - Zostałem zmuszony do wyborów, których nigdy bym nie podjął, gdybym miał inną alternatywę.
Nie wiedziałam co mu więcej odpowiedzieć, nagle ktoś złapał mnie za ramię. Uniosłam głowę i zobaczyłam Elarę.
- Wszyscy zmuszeni jesteśmy do działań, które są sprzeczne z naszą wolą. Gdybyśmy spróbowali się sprzeciwić, nasz los byłby taki sam jak tych zawieszonych na wiadukcie. - Powiedziała.
- Kto was do tego zmusza? - Zapytałam.
- Starszyzna trzyma w swoich rękach władzę nad całym społeczeństwem lykanów. Ich autorytet jest niepodważalny, a decyzje bezapelacyjne. Chociaż otwarty sprzeciw wobec ich rządów jest niemożliwy, w cieniu narastają tajne ruchy oporu, tak jak ten do którego należymy. Działamy w ukryciu, próbując podważyć ich władzę i poszukując sojuszników, którzy podzielają nasze przekonania o potrzebie zmian. Nasze działania zawsze muszą być bardzo dobrze przemyślane. - Westchnęła. - To ciągła gra w kotka i myszkę, w której stawką jest życie.
- W takim razie co ja tutaj robię? - Zastanawiałam się. - Nie mam waszej odwagi. Nie umiem posługiwać się bronią ani nie znam sztuk walki. 
Zanim tu trafiłam moja rzeczywistość była prosta, pełna kolorowych stylizacji paznokci i rozmów, które nigdy nie dotyczyły spraw życia czy śmierci. Czas płynął spokojnie, a największym wyzwaniem była decyzja, jaki kolor lakieru wybrać dla klientki, aby wyszła z mojego salonu zadowolona. Lecz teraz, stojąc tu, w środku dziczy, otoczona przez wilkołaki, zastanawiałam się tym, jak mogę wpasować się w realia pełne niebezpieczeństw i walki, gdy moją specjalnością było zdobienie paznokci, a nie przetrwanie w świecie, gdzie piękno nie ma zupełnie żadnego znaczenia? 
- Nigel ci nie powiedział? - Zapytała nagle Elara kucając obok mnie. Pokiwałam przecząco głową, na co ona przewróciła oczami i westchnęła. - Skoro on ci nie powiedział to ja niestety też tego nie zrobię. 
- Dlaczego? - Dopytywałam.
- Musimy ruszać. - Ogłosił donośnym tonem Nigel, przerywając naszą rozmowę. 
Elara ścisnęła mnie lekko za ramię, zapewne chcąc dodać mi nieco otuchy, na co ja posłałam jej skromny uśmiech. Moja głowa była pełna kolejnych pytań na które nie znałam odpowiedzi. Kiedy to wszystko się wreszcie skończy?! Miałam ochotę wykrzyczeć te słowa, ale powstrzymałam się. Co by to zmieniło? Z irytacją przewróciłam oczami na tę myśl.  Pragnęłam już teraz znać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, chciałam wreszcie zrozumieć to wszystko co się wokół mnie działo.

Twierdza księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz