Rozdział 13

10 4 0
                                    

- Wtedy się poznaliśmy, wiele razy ją spotykałem ale nigdy już nie zamieniłem z nią ani jednego słowa. Zawsze gdy spojrzała w moim kierunku posyłała ciepły uśmiech, który przypominał mi o tym jak bardzo jestem jej wdzięczny za to, że uratowała mi życie i przywróciła moje człowieczeństwo. Ciężko mi myśleć co by było gdyby nie to wszystko, pewnie nadal zaślepiałaby mnie żądza krwi. Nigdy nie chciałbym ponownie stać się tym kim byłem. - Westchnął.
Słuchając opowieści Keenan'a, byłam przerażona oraz głęboko poruszona. Widziałam, jak mocno zraniona została jego dusza. Była to historia pełna cierpienia i żalu. Nie byłam przygotowana na takie wyznania z jego strony, lecz cieszyło mnie to że zdobył się na odwagę i wylał z siebie wszystko co go gnębiło. Współczułam mu, bardzo.
- Mogę cię przytulić? - Zapytałam.
- Jeśli czujesz taką potrzebę. - Odparł, po czym wstał z krzesła.
Wstałam również, a następnie objęłam go. Keenan odwzajemnił uścisk używając przy tym za dużo siły. Póki potrafiłam wziąć oddech nie przeszkadzało mi to. Najwyraźniej potrzebował odrobiny czułości, której nie potrafił mu nikt dać. Teraz widziałam dokładnie to, jak trudno mu jest zmagać się z demonami przeszłości i próbować pogodzić się z popełnionymi błędami.
Po chwili wypuścił mnie z uścisku i ponownie zaczął mówić.
- Kiedy po raz pierwszy cię spotkałem, udawałem idealnego żołnierza, żeby nie nakryli mnie na spiskowaniu przeciwko Starszyźnie. Dlatego cię złapałem jak każdego innego napotkanego człowieka i zawlokłem do lochów. Gdybym wtedy był sam, może pozwoliłbym ci uciec. Chociaż, kto wie? - Prychnął z lekkim śmiechem. - Na szczęście nikt wtedy nie zorientował się, że Mikayla zmartwychwstała w tym nawet ja choć stałem z tobą oko w oko. Gdy Nigel pierwszy raz zobaczył cię w lochach od razu rozpoznał swoją ukochaną. Wtedy zarządził realizację akcji ratunkowej dla więźniów, którą planowali już od jakiegoś czasu.
- Zaraz zaraz, czy ja się przesłyszałam? - Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - Jaką ukochaną? Powiedział mi, że byli przyjaciółmi.
- Nie przesłyszałaś się. - Dobiegł do mnie kobiecy głos, spojrzałam w kierunku z którego dochodził i zobaczyłam Elarę. - Ich relacja była bardzo bliska. Mikayla była dla Nigela kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Byli jak rodzina, wspierali się nawzajem w trudnych chwilach i byli gotowi wskoczyć dla siebie w ogień.
- Dlaczego mi o tym nie powiedział?
- Dlatego, że Nigel nigdy nie był zbyt rozmowny na temat swoich osobistych spraw. - Odparła.
- Długo tu stoisz? - Zapytał Keenan spoglądając na nią, kompletnie odbiegając od tematu.
- Przed chwilą weszłam, bo usłyszałam głos Mikayli. Szukałam cię, ponieważ Major Zanetti kazał ci udać się do swojej chaty już dobre parę godzin temu, a nadal cię w niej nie ma. - Stanęła z założonymi rękami i wpatrywała się we mnie wkurzonym spojrzeniem. - Masz szczęście, że wyjechał na jakiś czas, bo wszyscy byśmy mieli przejebane.
- Gdzie wyjechał? - Zapytałam.
- Nie wiem. - Odparła pewnie, po czym spytała. - Co tu tak właściwie robicie?
Byłam przekonana, że wie dokąd udał się Nigel.
- Opowiadałem Mikayli o Belf'ie. - Gdy Keenan wymienił pseudonim swojego zmarłego przyjaciela, mina Elary zmieniła się na zaskoczoną. - Chciałem przybliżyć jej świat w którym żyjemy. Akurat przerwałaś, gdy zaczynałem mówić o ucieczce z twierdzy. Mogę kontynuować, czy zabierasz ją? - Posłał jej uśmiech.
- Kontynuuj. - Powiedziała opierając się o ścianę.
Keenan odpowiedział jej skinieniem głowy, a następnie ponownie na mnie spojrzał i zaczął mówić.
- Gdy znaleźliście mnie przy ruinach miasta, uciekałem z bunkru w którym ukryłem się wraz z innymi uciekinierami z twierdzy. Mieliśmy przeczekać tam noc i ruszyć dalej do innej wioski, niż ta w której aktualnie jesteśmy. Jak możesz się domyślić zostaliśmy znalezieni, a większość z tych osób zginęła, ale mi jakimś cudem udało się uciec. Teraz już wiedzą, że jestem zdrajcą. Nie mogę już wkroczyć na teren twierdzy, bo skończę jak ci na wiadukcie lub gorzej.
Czułam jak moje ciało przechodzi dreszcz, gdy tylko Keenan przypomniał mi o tym makabrycznym widoku ciał zwisających z wiaduktu. Ten przerażający obraz wrył się w moją pamięć i zostanie w niej na zawsze.
- Każdy kto został nakryty na zdradzie dla nich powinien zginąć. Z tego co mi wiadomo w koszarach pojawiło się wiele nowych listów gończych w tym twój i mój. - Odparła oschle Elara. - Miałeś wiele szczęścia, że oberwałeś mosiężną łuską, a nie srebrną bo inaczej już byś nie żył. - Zwróciła się do Keenan'a.
- Wiem.
- Skoro wiesz, to ...
- Nie zaczynajmy znowu. - Przerwałam jej, nim dokończyła zdanie. Nie miałam ochoty znów wysłuchiwać ich kłótni, nie był na to odpowiedni moment.
Elara przewróciła oczami po czym powiedziała.
- W takim razie chodź, musimy wracać do chaty.
- Za niedługo przyjdę. Keenan, chyba jeszcze nie skończył opowiadać. - Spojrzałam na niego.
- Nie, masz iść ze mną teraz. - Warknęła, wyraźnie rozdrażniona.
- Dokończę innym razem. - Powiedział nagle Keenan i posłał mi lekki uśmiech.
- No dobra. - Westchnęłam, a następnie zaczęłam zmierzać w kierunku Elary. Zapewne wolał pójść jej na rękę, niż bardziej ją denerwować.
Elara odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia z chaty, ja szłam kilka kroków za nią. Gdy wyszłyśmy na zewnątrz ogarnął mnie chłód, poczułam jak dreszcze przechodzą moje ciało. Wioska ponownie sprawiała wrażenie opuszczonej, tylko w nielicznych mijanych domach zza skórzanych zasłon docierało delikatne światło sygnalizujące, że ktoś w nich przesiaduje.
- Dalej jesteś wkurzona na Keenan'a? - Zapytałam, patrząc pod nogi, aby nie poślizgnąć się na błocie, które pokrywało ścieżkę.
- Tak. - Odparła krótko.
- Czemu Nigel, kazał ci mnie zamknąć w chacie? - Zadałam kolejne pytanie. Wiedziałam, że wie więcej niż chce mi powiedzieć. Elara odpowiedziała mi milczeniem, więc dopytałam. - Słyszysz mnie?
- Nie jestem głucha. - Warknęła.
- To czemu milczysz?
- Bo może nie chcę odpowiadać. - Stanęła i spojrzała na mnie.
- Dlaczego? - Również się zatrzymałam, po czym spojrzałam na nią zakładając ręce na piersi.
Zamknęła oczy, a następnie wzięła głęboki oddech.
- Chodźmy do chaty. - Powiedziała ponownie się odwracając i kontynuując wędrówkę.
- Nie pójdę do póki mi nie odpowiesz.
- Teraz nagle zachciało ci się zgrywać upartą? - Stanęła plecami do mnie. - Przestań zachowywać się jak dzieciak, któremu matka nie chce kupić zabawki.
Tym razem ja odpowiedziałam milczeniem, nie dotknęły mnie jej głupie docinki. Stałam z założonymi rękami i czekałam, aż udzieli mi odpowiedzi. Chciałam, żeby w końcu przestali mieć przede mną te wszystkie tajemnice. Dostrzegłam w oddali Niklaus'a, który szedł ramię w ramię z jakimś mężczyzną pogrążony w rozmowie. Wyraz jego twarzy był poważny i wyraźnie zmartwiony.
- Może on mi odpowie skoro ty nie chcesz. - Powiedziałam podirytowana, ruszając w jego kierunku. Kiedy minęłam Elarę, ta złapała mnie za rękę i zatrzymała. Spojrzałam na nią.
- Grozi ci poważne niebezpieczeństwo. - Wyrzuciła z siebie. Jej ton był spokojny, a wypowiedziane słowa ciche. - Ta kobieta, którą widziałaś w lesie należała do Starszyzny.
Więc Nigel podzielił się moim zwierzeniem z innymi. To wyjaśniało dlaczego Elara, była taka nerwowa w stosunku do mnie. Czyżby wyjechał, żeby pomówić ze Starszyzną? Wątpię, że tak by się narażał. Z tego co o nich wiedziałam byli okrutnymi władcami, których bała się cała społeczność lykanów.
- Oni zabili Mikaylę, która żyła w naszym świecie, a skoro widzieli cię i wiedzą że ponownie wróciłaś do życia, będą teraz polować na ciebie. - Dodała.
Poczułam jak moje ciało sztywnieje. Nie potrafiłam wykrzesać ani jednego słowa. Wszystko to było zbyt przerażające.
- Wiedziałam, że prędzej czy później się dowiedzą, ale nie sądziłam, że tak prędko. - Warknęła, puszczając moją rękę. - Zapewne Ezekiel miał kolejną wizję.
- Wizję? - Wydusiłam w końcu.
- Tak, każda z osób zasiadających w Starszyźnie posiada jakąś moc, dzięki tym przeklętym zegarkom kieszonkowym zawieszonych na ich szyjach. Dlatego gdy powiedziałaś Nigelowi, że posiadałaś jeden z nich wysłał kilku żołnierzy na poszukiwanie go, ale nic nie znaleźli. - Odparła, zdradzając kolejną rzecz, którą wyznałam Nigelowi, a on podzielił się nią z innymi. Czułam, że moje zaufanie względem niego zanika.
- Jakie jeszcze posiadają moce? - Zapytałam.
- Anya, którą spotkałaś w lesie manipuluje czasem. Podejrzewam, że to ona cię tu sprowadziła.
- To by wyjaśniało, dlaczego wtedy nagle wszystko stanęło w miejscu. - Powiedziałam nieświadomie na głos, Elara przytaknęła skinieniem głowy. Ale po co miałaby mnie sprowadzać do tego świata? Zastanawiałam się.
Mimo mojego krótkiego wtrącenia, Elara kontynuowała.
- Lucian, leczy za pomocą światła, które potrafi wydobyć ze swoich rąk, natomiast Vladimir. - Zrobiła krótką pauzę, szukając odpowiednich słów. - Jeśli kiedyś staniesz z nim twarzą w twarz, nigdy nie patrz mu prosto w oczy. Ponieważ za pomocą swojego przenikliwego spojrzenia wpłynie na twój umysł i staniesz się jego marionetką, jak większość żołnierzy.
Strach zaczął paraliżować mnie jeszcze bardziej. Jak mam stawić czoła komuś takiemu? Zastanawiałam się. Wszystko oznaczało, że moja śmierć nadciągała, a ja nie byłam w stanie nic z tym zrobić. Byłam tylko kolejnym pionkiem w ich grze. Myśli krążyły mi po głowie.
- Powiedz coś. - Dotarł do mnie stanowczy głos Elary.
- Ja ... Ja. - Jąkałam się, w moich myślach panował chaos i panika. - Skoro tamta Mikayla nie dała im rady ja ... Ja nie dam tym bardziej. - Wydusiłam w końcu.
- Ona była sama, ty masz nas. - Odparła. - Dlatego tak dbamy o twoje bezpieczeństwo i staramy się ciągle mieć cię na oku. - Zrobiła krótką pauzę, a po chwili dodała. - Pamiętaj, że Starszyzna nie jest nieomylna. Mają moce, ale i oni posiadają swoje słabości. Staramy się je znaleźć i wykorzystać w walce przeciwko nim. 
Jej słowa były niewielkim pocieszeniem. 
- Co teraz? - Zapytałam, spoglądając na pierścionek na mojej dłoni.
- Teraz wrócimy do chaty. - Odparła. - Musisz odpocząć, bo jutro zabieram cię na polowanie. - Złapała mnie pod ramię i zaczęła ciągnąć w stronę chaty.
- Na polowanie? - Dopytałam lekko zdziwiona.
- Tak, trzeba przyśpieszyć twoje szkolenia. Wiem, że Nigel cię nie oszczędzał, ale teraz przetestujemy moje metody póki go nie ma. 
- Kiedy on wróci? - Westchnęłam.
- Nie wiem. A co boisz się moich tajnych technik? - Zaśmiała się.
- Nie, tak po prostu pytam. - Przewróciłam oczami. - Bądź szczera serio nie wiesz kiedy on wróci i gdzie się udał, czy zwyczajnie nie chcesz mi powiedzieć? - Obrzuciłam ją badawczym spojrzeniem.
- Serio nie wiem. - Odparła, otwierając przed nami drzwi prowadzące do naszej chaty. 
Weszłyśmy do środka, Azula spała, natomiast Lyra czytała jakąś książkę przy niewielkim świetle rzucanym przez świeczkę. Lyra spojrzała na nas i przywitała krótkim skinieniem głowy, po czym ponownie wsadziła nos do książki. Posłałam jej słaby uśmiech, a następnie usiadłam na łóżku. Bao nie było w naszej chacie, pewnie znów śpi w łóżku z jakimś dzieckiem, jak to miał w zwyczaju.
Położyłam się i odwróciłam w stronę ściany. Zamknęłam oczy, choć wiedziałam, że raczej prędko nie zasnę. Ta dawka informacji, trochę mnie przytłoczyła. 
Myślałam o Mikayli, która żyła w ich świecie. Z opowieści Kennan'a wywnioskowałam, że była osobą o niezwykłej odwadze. W świecie rządzonym przez brutalność i przemoc, wyróżniała się swoją niezłomnością i ludzkim podejściem, nawet wobec wrogów. W chwili, gdy miała przewagę i mogła pozwolić Kennan'owi zginąć, postanowiła jednak mu pomóc. Jej decyzja, pokazuje, że dla niej walka z systemem nie była walką z ludźmi, ale z niesprawiedliwością, której ci ludzie są częścią.
Czy potrafiłam zdobyć się na tyle odwagi co ona? Nie miałam wyjścia, musiałam spróbować.

Twierdza księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz