Rozdział 16

10 4 0
                                    

Szłam wolno, próbując zebrać myśli po rozmowie z Niklaus'em. Przecież byłam tylko zwykłą dziewczyną, która wpadła do tego świata przez przypadek. Jak miałabym stawić czoła potężnym członkom Starszyzny? Zastanawiałam się nieustannie. Jestem Noctarą, wybranką, nosicielką tajemniczego dziedzictwa. To brzmiało jak wyjęte z jakiejś starej legendy. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Ukucnęłam na rogu jednej z chat, musiałam trochę odetchnąć zanim wrócę do chaty. Myśl o dawnej Mikayli, która zginęła z rąk Starszyzny, paraliżowała mnie. Bo pomimo iż była silna i przygotowana do walki, jednak gdy stanęła z nimi twarzą w twarz poległa. Pomimo, że Niklaus kazał mi w siebie uwierzyć, nie potrafiłam tego zrobić. Każdy następny dzień mógł być moim ostatnim. Czułam jak serce szaleńczo bije w mojej piersi, a oddech stał się płytszy. Poczułam, jak po moich policzkach spływają łzy. Każda próba wzięcia głębszego oddechu kończyła się niepowodzeniem. Otaczający mnie świat tracił ostrość. Natomiast dźwięki lasu, które wcześniej były kojące, teraz zaczynały mnie przytłaczać. Szum wiatru, trzask gałęzi, wszystko to potęgowało moje poczucie bezradności. Moje ręce zaczęły drżeć. Ukryłam twarz w dłoniach, starając się zapanować nad narastającą paniką.
- Nie mogę tego zrobić... Nie mogę... - Szeptałam do siebie, jakby te słowa miały mi pomóc w opanowaniu chaosu wewnątrz mnie.
Każda myśl, zamiast uspokajać, potęgowała mój strach. Miałam wrażenie, że dusi mnie niewidzialna ręka, zaciskając coraz mocniej moją pierś. Łzy nieustannie płynęły mi po policzkach. Próbowałam wstać, ale moje nogi były jak z waty. Oparłam się o ścianę chaty, desperacko łapiąc powietrze, starając się znaleźć w sobie choć odrobinę siły. Wiedziałam, że muszę się uspokoić, muszę znaleźć sposób, żeby sobie z tym poradzić.
Zamknęłam oczy, starając się skupić na rytmie własnego oddechu. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Powoli, zaczęłam odzyskiwać kontrolę. Mimo, że serce wciąż waliło jak oszalałe, a ręce drżały. Musiałam wrócić do chaty. Wyszłam z bocznej alejki i zaczęłam iść w stronę mojej chaty.
- Co ty tu robisz? - Dotarł do mnie znajomy głos zza moich pleców. Stanęłam jak zamurowana, nie chciałam się obracać. Nie chciałam żeby ktoś widział mnie w tym stanie.
- Już wróciłeś? - Zapytałam ze spuszczoną głową, a te słowa ledwo przedarły się przez moje gardło.
- Przed chwilą. - Odparł Nigel, jak zwykle surowym tonem.
- Gdzie byłeś? - Dopytałam, otulając się własnymi ramionami chcąc opanować lekkie drżenie mojego ciała.
- Musiałem coś załatwić.
- Nie bądź już taki tajemniczy, znam prawdę o moim losie. - Mój ton głosu był oschły, miałam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz.
- Chcesz porozmawiać? - Poczułam jak jego ręka chwyta moje ramię.
- Niezbyt. - Odparłam ledwo kontrolując nawracający atak paniki.
Ściągnął rękę z mojego ramienia, a następnie usłyszałam tylko szelest jego kroków. Dostrzegłam jego skórzane buty, które zakładał do munduru. Poczułam jak chwyta mój podbródek jedną ze swoich dłoni i delikatnie podnosi do góry moją głowę.
- Płakałaś? - Zapytał, a w jego głosie wyczułam troskę.
Wyrwałam się, a następnie obróciłam głowę w bok nic nie mówiąc. Nigel westchnął cicho, ale nie próbował już nawiązać kontaktu fizycznego. Usłyszałam jak zrobił krok, chcąc odejść i zostawić mnie samą ze swoimi problemami. Gdzieś wewnątrz siebie chciałam znaleźć w nim godnego zaufania przyjaciela, na którego ramieniu będę mogła się wypłakać. Ale czy Nigel był do tego odpowiednią osobą? Rzadko kiedy był względem mnie miły, na treningach głównie mnie krytykował i beształ, a poza nimi nie wiele rozmawialiśmy. Każda rozmowa przeważnie była krótka oraz rzeczowa. Jego surowość mogła wynikać z chęci uczynienia mnie silniejszą, bardziej odporną na czekające wyzwania. A może to był jego sposób na radzenie sobie z własnym bólem i stratą? W końcu dawna Mikayla była jego dziewczyną. Przecież musiał odczuwać ból i stratę po jej śmierci, a moja obecność była dla niego żywym przypomnieniem tamtej tragedii.
- Nigel... - Zaczęłam, ale nie wiedziałam, jak dokończyć.
Zatrzymał się w pół kroku, a ja odwróciłam głowę próbując na niego spojrzeć.
- Okłamałeś mnie mówiąc, że Mikayla była dla ciebie tylko przyjaciółką, wiem że łączyła was głębsza relacja. - Wyrzuciłam z siebie.
Odwrócił się i spojrzał na mnie, wyraz jego twarzy nie przejawiał żadnych emocji.
- Masz rację, spotykaliśmy się. - Powiedział w końcu, jego głos był chłodny. - Ale to już przeszłość, bo jej już z nami nie ma.
Cisza, która zapadła po jego słowach, była niemal namacalna. Czułam, jak serce bije mi szybciej, a oddech staje się płytszy. Przez chwilę żadne z nas się nie poruszyło.
- Wiem, że to przeszłość. - Powiedziałam, starając się zachować spokój.
- Nie jesteś nią, więc nie martw się o moje uczucia względem ciebie. - Nigel odwrócił wzrok na chwilę, po czym dodał. - Zataiłem to bo nie chciałem, żebyś myślała, że ma to wpływ na sposób w jaki na ciebie patrzę.
- Rozumiem - Odpowiedziałam cicho.
Nigel wziął głęboki oddech i zacisnął powieki, jakby chciał coś z siebie wyrzucić. Wiedziałam, że nie był za bardzo wylewny. Zawsze trzymał wszystko w sobie. Patrzyłam na niego, widząc, jak walczy ze swoimi emocjami. Czy to był moment w którym postanowił się przede mną otworzyć? Otworzył oczy, nadal nie potrafiąc spojrzeć mi w twarz.
- Starałem trzymać się od ciebie na dystans. - Powiedział nagle. - Ale odkąd zaczęliśmy wspólne treningi zawsze gdy znajdujesz się blisko mnie czuję coś... Dziwnego. Coś, co przypomina mi uczucia, które żywiłem względem tamtej Mikayli.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, starając się zrozumieć, co właśnie usłyszałam. Czy naprawdę wyznał mi to, że coś do mnie czuje? Mój umysł próbował przetrawić to, co właśnie usłyszał. Wątpiłam w to, że jego uczucia względem mnie były prawdziwe, w końcu byłam tylko sobowtórem dawnej Mikayli, a nie ją samą. 
- Ja... - Zaczęłam, choć nie wiedziałam co tak właściwie chcę powiedzieć.
- Nic nie mów. - Przerwał mi, a następnie spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały. - Nie wiem czy będę w stanie kontynuować nasze treningi, poproszę Drake'a żeby z tobą ćwiczył. - Odparł odwracając wzrok.
- Jeśli... Jeśli tego chcesz. - Wyrzuciłam w końcu z siebie jakieś pełne zdanie. 
Czy naprawdę chciał zrezygnować z naszych treningów? Zastanawiałam się. Było mi ciężko zrozumieć to wszystko. Lecz zaczęły mi się przypominać sytuacje podczas naszych treningów, gdzie czasami łapałam go na tym, że patrzył na mnie dłużej, niż powinien lub jak jego ręka nieco dłużej pozostawała na moim ramieniu.
- To nie jest kwestia tego, czego chcę. - Powiedział, a jego ton był stanowczy oraz chłodny. - To jest kwestia tego, co jest dla ciebie najlepsze i dla naszej misji. Nie mogę pozwolić, żeby to wpłynęło na twoje szkolenie. Musisz być silna i skoncentrowana. Stąd uważam, że Drake będzie lepszym trenerem niż ja w końcu nie ma żadnych... rozproszeń. - Westchnął. - Muszę iść. Ty też lepiej wracaj do chaty.
Skinęłam ruchem głowy, nic nie mówiąc. Patrzyłam, jak odchodzi pogrążona w myślach. Jego sylwetka powoli znikała w mroku. Owinęłam się rękami, a następnie zaczęłam powoli kroczyć w stronę chaty. Na szczęście nie było to daleko, ponieważ chłód nocy otulał mnie coraz bardziej. But ujechał mi na błocie, ale udało mi się utrzymać równowagę i nie paść na twarz. Szłam dalej, aż wreszcie dotarłam do celu.
Weszłam do chaty, a ciepło w jej wnętrzu było przyjemniejsze niż te zimno panujące na zewnątrz. Spojrzałam wokół. Elara i Azula spały, natomiast Lyra siedziała na swoim łóżku pogrążona w kolejnej lekturze. Blask świecy oświetlał jej skupioną twarz, a cień książki odbijał się na ścianie. Kiedy podeszłam do swojego łóżka, zauważyłam na nim książkę, którą pożyczyła mi Lyry. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ta odezwała się.
- Zapomniałaś jej wziąć ze stołówki, więc ją ci przyniosłam. - Powiedziała nie odrywając wzroku od lektury.
- Dziękuję. - Odparłam z wdzięcznością. 
Usiadłam na łóżku, trzymając książkę w rękach. Kiedy oparłam się o ścianę chaty poczułam, jak zaczyna mnie dopadać coraz większe zmęczenie. Musiałam w końcu odpocząć.

Twierdza księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz