Rozdział 10

14 4 0
                                    

Na szczęście długo nie musieliśmy czekać na Drake'a, który po nas przyszedł. Niewiele rozmawiałam z Elarą podczas pobytu w jaskini, głównie siedziałam na ziemi próbując sobie wszystko poukładać i wpatrując się w pierścionek na moim palcu, chcąc znaleźć w nim ukojenie. Co jakiś czas gdy na nią spoglądałam miałam wrażenie, że jest zdenerwowana oraz coraz bledsza, więc postanowiłam zapytać.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, ale... Musisz wiedzieć, że mam klaustrofobię. - Wyznała.
- To dlaczego przyprowadziłaś nas do takiego miejsca?
- Takie były rozkazy, więc nie miałam wyboru, a zresztą tu jest najbezpieczniej. - Odparła.
Po wyznaniu Elary, poczułam się oszołomiona. Zawsze uważałam ją za osobę silną i nieustraszoną, zdolną do pokonania każdej przeszkody. Jak na przykład wtedy, gdy pomogła Keenan'owi w ruinach miasta. Nikt oprócz niej nie podjął się tego, a ona nie zważała na konsekwencje swojego czynu. Lecz teraz widziałam ją całkiem z innej strony. Też posiadała swoje słabości, większe bądź mniejsze. Tak samo jak ja, czy inny mieszkaniec wioski.
Gdy tylko wyszłyśmy z jaskini, Elara rozluźniła się. Chyba pierwszy raz w życiu ucieszył ją widok Drake'a.
Po powrocie do wioski, wszystko wyglądało jak przedtem, a słońce zaczęło wznosić się na niebie. Nie było już śladu po chaosie czy panice. Ludzie siedzieli na ulicach, rozmawiali, zajmowali się swoimi codziennymi sprawami. Dzieci biegały beztrosko między chatami, wydając radosne okrzyki, jakby te dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej, nigdy się nie wydarzyły. Z jednej strony cieszyłam się, że życie wróciło do normy, ale z drugiej, nie mogłam oderwać się od wrażenia, że coś było nie tak. Gdy tylko zostałam sama, postanowiłam, że powinnam porozmawiać z Niklaus'em, więc udałam się prosto do jego chaty. Lecz zastałam w niej jedynie Conan'a, który siedział na łóżku z głową schowaną między kolanami i płakał. Podeszłam do niego, a następnie zapytałam.
- Cześć, wszystko w porządku?
Chłopiec szybko otarł łzy, po czym spojrzał na mnie.
- Tak. - Odparł krótko, próbując ukryć swoje emocje.
- To dlaczego płaczesz? - Dopytywałam, siadając obok niego na łóżku.
- Ja? Nie, skąd taki pomysł? - Wypierał się, choć dobrze wiedziałam co przed chwilą widziałam. Po chwili dodał. - Wojownicy nie płaczą.
- Conan, na pewno nie chcesz o tym porozmawiać? - Mówiłam łagodnie, próbując jakoś dotrzeć do chłopca.
- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz? - Spuścił głowę.
- Tak. - Chciałam zdobyć jego zaufanie i wyciągnąć z niego to co go gryzło.
- Wszyscy się ze mnie śmieją. Te młodsze wilkołaki uważają, że Ragnar jest silniejszy i odważniejszy ode mnie, ale przecież to ja jestem wilkołakiem, nie mój brat. - Wyznał z żalem w głosie.
- Jesteś silny i odważny, tak samo jak twój brat. Nie słuchaj tego, co mówią inni. - Powiedziałam łapiąc go za ramię chcąc dodać otuchy. - To, co naprawdę się liczy, to twoje własne przekonanie o sobie. Ty sam najlepiej wiesz, jaki jesteś, i nie pozwól, aby opinie innych wpłynęły na twoje poczucie własnej wartości.
- Jestem najsłabszy z całej grupy. - Głos mu się załamał.
- Nie jesteś najsłabszy, Conan. Każdy ma swoje mocne i słabe strony. Ale najważniejsze jest to, abyś nie przestawał wierzyć w swoje możliwości.
Nagle otworzyły się drzwi chaty, a do środka zajrzał Ragnar.
- Conan tu jesteś, szukałem cię. - Powiedział z uśmiechem na ustach. - Wstawaj, Drake i Layla na nas czekają. - Zachęcił go ruchem ręki, a następnie wyszedł z chaty.
- Pójdziesz ze mną? ‐ Zapytał Conan niechętnie.
- Pewnie. - Posłałam mu lekki uśmiech, po czym razem wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z chaty. Stwierdziłam, że odłożę spotkanie z Niklaus'em na kolejny dzień, a teraz pomogę Conan'owi odzyskać pewność siebie.
Conan złapał mnie za rękę, a następnie pociągnął za sobą. Biegłam próbując dotrzymać mu kroku co było nie lada wyzwaniem. Mijaliśmy chaty jedna za drugą, aż znaleźliśmy się na obrzeżach wioski. Grupka dzieci już tam była, tak samo jak poważny Drake i uśmiechnięta Layla, która rozmawiała pokrzepiająco z dwiema małymi dziewczynkami. Kiedy dołączyliśmy do grupy dzieci, głos Drake'a wybrzmiał ponad zebranym tłumem.
- Jesteście już wszyscy?!
- Tak Poruczniku Mayers! - Wykrzyczała płynnie grupa, wszyscy stanęli na baczność w równych rzędach. Miałam wrażenie, że nie dorównuje tym dzieciom do pięt, patrząc na ich determinację i dyscyplinę.
Drake spojrzał na zebranych wilkołaków i wydał komendę.
- Dzisiaj skoncentrujemy się na szybkim biegu i zwinności. Rozbijcie się na dwie grupy, a następnie przystąpcie do rozgrzewki. Pierwsza grupa zaczyna od serii sprintów wokół polany, druga skupi się na technikach skokowych. Po pięciu minutach zamienimy się miejscami. Rozpocznijcie!
Dzieci posłusznie rozdzieliły się na dwie grupy i przystąpiły do wykonywania ćwiczeń z zapałem. Pierwsza grupa, prowadzona przez Drake'a, zaczęła biegać wokół polany, starając się jak najszybciej pokonać wyznaczoną trasę. Ich kroki były zdecydowane oraz energiczne, a ich determinacja była widoczna na każdym kroku.
W międzyczasie druga grupa skupiła się na technikach skokowych, należał do niej Conan oraz ja, lecz zanim zaczęłam cokolwiek robić, Layla przywoływała mnie ruchem ręki, więc przeprosiłam Conana i podeszłam do niej.
- Co ty tu robisz? To są ćwiczenia dla dzieci. - Zapytała ze śmiechem w głosie.
- Conan mnie poprosił żebym z nim przyszła, więc oto jestem. - Wzruszyłam ramionami.
Layla westchnęła lekko, ale nie wydawała się zbytnio zaskoczona.
- W porządku, nie ma problemu. Może chcesz z nami poćwiczyć? Przekonasz się, że to całkiem niezła zabawa. - Zaproponowała, unosząc brwi z zainteresowaniem.
- A czemu by nie? - Odpowiedziałam z uśmiechem. Byłam ciekawa czego mogą mnie nauczyć te ćwiczenia.
- To chodź za mną. - Na jej ustach ponownie zagościł uśmiech.
Razem podeszłyśmy do grupy dzieci, stanęłam obok Conana i posłałam mu uśmiech, który ten odwzajemnił. Próbowałam wykonywać ćwiczenia, które Layla tłumaczyła z entuzjazmem. Szybko złapałam zadyszkę, lecz mimo to trenowałam dalej. Drake co jakiś czas spoglądał na mnie, ukrywając śmiech. Mimo że nie padały żadne słowa, to samo spojrzenie wystarczało, by wiedzieć, co myśli Drake. Było to pełne ukrytego wyśmiewania i pogardy. Postanowiłam zignorować jego zgryźliwe spojrzenia i skoncentrować się na ćwiczeniach.

Twierdza księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz