Od paru godzin byliśmy w trasie, bardzo bolał mnie kręgosłup oraz dolne partie mojego ciała. Niewiele rozmawialiśmy między sobą, co prawda Elara nie odstępowała mnie na krok, prowadząc swojego konia blisko mnie. Natomiast Nigel szedł przed nami i tylko co jakiś czas patrzył w naszą stronę, upewniając się że nadal za nim idziemy.
Nagle Nigel zatrzymał się, a my wraz z nim. Zastanawiało mnie, czemu tak nagle stanęliśmy. Patrzyłam na niego w ciszy, jego spojrzenie skupiło się na czymś w oddali, a całe jego ciało zesztywniało. Zmarszczył brwi, jakby coś w powietrzu przykuło jego uwagę. Elara podeszła bliżej niego i również zmarszczyła nos, wyczuwała to samo.
- Co się dzieje? - Zapytałam.
Elara spojrzała na mnie przez ramię, po czym odparła.
- Ciesz się, że tego nie czujesz. - Jej brwi były lekko zmarszczone, a usta ściągnięte w cienką linię, jakby starała się powstrzymać grymas odrazy.
Nigel ruszył przed siebie, zapewne podążając za wyczutym przez nich zapachem. Podeszłam do Elary i powiedziałam.
- Chyba powinnyśmy iść za nim.
Odpowiedziała mi skinieniem głowy z zniesmaczoną miną. Dałam Aspen'owi ponownie znak, aby ruszył w ślad za Nigelem.
Po kilku metrach zobaczyłam grupę kruków skubiących coś leżącego na ziemi. Nigel zsiadł z konia, a ja, chociaż czułam wewnętrzny opór, podążyłam za nim. Im bliżej podchodziliśmy, kruki świadome naszej obecności zaczęły odlatywać, zostawiając to czym wcześniej się pożywiały. Gdy podeszłam dostatecznie blisko, uderzył we mnie intensywny fetor rozkładu. Czułam, jak żołądek zaczyna podchodzić mi do gardła, musiałam zakryć usta, by powstrzymać odruch wymiotny. Na ziemi leżały rozszarpane szczątki, które były niemal nie do rozpoznania. Kruki wyrywały kawałki mięsa, zostawiając w ciele głębokie dziury. Dostrzegłam, że jedna ręka była wykręcona w nienaturalny sposób, a dłoni została całkowicie odgryziona lub oderwana. Gdy stanęłam, od zmasakrowanych zwłok dzielił mnie jedynie krok. Mogłam przyjrzeć się im dokładniej, wiedziałam że ten widok nigdy nie zniknie z mojej pamięci.
Twarz - a raczej to, co z niej zostało - wywołała u mnie prawdziwy paraliż. Skóra była zerwana, a oczodoły puste, wpatrujące się w nicość. Usta były wykrzywione w groteskowym grymasie, jakby w ostatnich chwilach życia ofiara krzyczała w straszliwym bólu i wołała o litość nawet po śmierci.
Fragmenty skóry wisiały w strzępach, rozciągnięte na wystających, przesiąkniętych krwią kościach. Mięśnie były niemal całkowicie wyrwane, jakby coś z zębami ostrymi jak brzytwa pożerało je żywcem. Wystające żebra błyszczały w świetle, a klatka piersiowa była otwarta, lecz w jej wnętrzu nie wiele pozostało.
Coś zabłyszczało między kawałkami rozdartej, zakrwawionej skóry, przyciągając moją uwagę. Kucnęłam, chcąc sprawdzić, co to jest. Wtedy dostrzegłam cienki, srebrny łańcuszek, w połowie zasłonięty przez zmasakrowaną tkankę. Jego połysk był ledwo widoczny, ale to wystarczyło, bym mogła rozpoznać ten znajomy przedmiot. Medalik, który zawsze nosiła Azula.***
Siedziałam oparta o drzewo, płomień z niewielkiego ogniska ogrzewał moje zmarznięte ciało. Cały las był spowity mrokiem, Nigel zarządził dłuższą przerwę i kazał nam odpocząć. Ponieważ o wschodzie słońca mieliśmy wyruszyć w dalszą drogę. Zdradził, że wioska do której zmierzamy jest już niedaleko, co trochę mnie ucieszyło bo byłam cała obolała.
Nie potrafiłam przestać myśleć o tym co się przydarzyło Azuli. Obraz jej zmasakrowanych zwłok, wracał do mnie za każdym razem gdy zamykałam oczy. Byłam przekonana, że tej nocy będzie mi ciężko zasnąć.
Zastanawiałam się, co mogło się wydarzyć tamtego dnia, kiedy Azula uciekła. Czy gdybym pobiegła za nią, mogłabym jej pomóc? A może podzieliłabym jej tragiczny los? Ta myśl mnie dręczyła. Czy mogłam ją uratować?
- Ciągle myślisz o Azuli? - Dotarł do mnie głos Elary, wyrywając mnie z zamyśleń. Spojrzałam na nią, siedziała obok i wpatrywała się we mnie. Odpowiedziałam jej jedynie skinieniem głowy. - To wyglądało na sprawkę Umbrae. Rany na jej ciele były inne niż te, które pozostawiają zwykłe wilkołaki. Ich ślady są głębsze, bardziej poszarpane, a sposób, w jaki rozrywają mięśnie i kości...
- Proszę, nie kończ. - Przerwałam jej, chowając twarz w dłoniach. Dotarło do mnie jej ciche westchnięcie.
- Co się stało tego dnia gdy zniknęła? - Zapytała.
- Chyba już ci o tym opowiadałam. - Odparłam.
- Nie słyszałam twojej wersji. Słyszałam jedynie to co mówią w wiosce. - Położyła mi dłoń na ramieniu, podniosłam głowę i zaczęłam wpatrywać się w ognisko, które zaczęło przygasać.
- Tamtego dnia, siedziałam sama w chacie czytając książkę. Nagle do środka weszła Azula, wyglądała na widocznie zdenerwowaną, na początku nie zauważyła mnie. - Westchnęłam. - Usłyszałam jak mówi, że nie ma czasu bo niedługo ktoś pojawi się w wiosce. Dopytałam jej o co chodzi, a gdy spojrzała na mnie wyglądała na przerażoną, jakbym ją na czymś przyłapała. Wpatrywałyśmy się w siebie przez chwilę w milczeniu, a potem wybiegła z chaty. Podążyłam za nią, ale w międzyczasie wioska została zaatakowana, więc wróciłam się, pozostawiając ją samą. Wbiegła do lasu i od tamtej pory nie widziałam jej, aż do teraz. - Kiedy skończyłam, Elara w żaden sposób nie skomentowała mojej wypowiedzi, spojrzałam na nią odwracając wzrok od ogniska. Wyglądała na zamyśloną. - Nad czym tak myślisz? - Zapytałam.
- Zastanawiam się nad tym czy Azula nie była zdrajczynią. - Odparła, ponownie spoglądając na mnie.
- To nie możliwe. - Wypaliłam kręcąc głową.
- Mikayla jej zachowanie i to, co usłyszałaś, mówią same za siebie. Była świadoma nadchodzącego ataku, wiedziała, że ktoś zjawi się w wiosce. A sposób, w jaki zareagowała na twoją obecność sugeruje, że coś przed nami ukrywała. - Westchnęła. - Przybrała maskę cichej, zamkniętej w sobie osoby, aby zdobyć informacje bez wzbudzenia podejrzeń.
- Jeśli to prawda. - Powiedziałam, biorąc głęboki oddech. - Dlaczego ją zabili? Musiał być jakiś powód, dla którego sami postanowili ją wyeliminować.
Elara zamilkła na moment, rozważając moje słowa.
- Musiała zrobić coś, co według nich stanowiło poważne zagrożenie, coś, co uczyniło ją zbędną. - Westchnęła.
- Myślisz, że Lyra coś wiedziała? - Zapytałam, próbując zrozumieć, jak głęboko sięga ta sieć tajemnic.
- Nie wiem, ale to możliwe w końcu były ze sobą zżyte. - Odparła.
- Jakiś czas temu Lyra pożyczyła mi książkę o strategiach wojennych, przeczytałam trochę, ale nie zdążyłam jej dokończyć bo spłonęła wraz z naszą chatą. Powiedziała, że to książka, która otwiera oczy na wiele rzeczy. Może próbowała mi coś zasugerować?
- Może chciała, żebyś zaczęła dostrzegać więcej niż tylko to, co widać na pierwszy rzut oka, byś była gotowa na to, że nie wszyscy, którym ufasz, są tymi, za kogo się podają. - Zasugerowała Elara.
- To może oznaczać, że Lyra nie była zdrajczynią.
Nagle dotarł do nas oschły głos Nigela, który wpatrywał się w nas chłodnym spojrzeniem, a w jego oczach można było dostrzec ledwie tłumioną irytację. Stał w cieniu lasu, opierając się o pobliskie drzewo.
- Skończcie to gdybanie. Idźcie spać. - Powiedział ostro.
Elara zerknęła na niego z wyraźnym niezadowoleniem, unosząc brew.
- A może powinieneś się włączyć w naszą rozmowę i podzielić się własnymi spostrzeżeniami na temat tej całej sytuacji? - Odparła z wyczuwalną nutą prowokacji. Nigel, nieporuszony, spojrzał na nią z góry, a w jego spojrzeniu malowało się coś, co można by nazwać cyniczną obojętnością.
- Nie czuję takiej potrzeby. - Rzucił chłodno, wzruszając przy tym ramionami, a następnie dodał. - Powiem jedno. W tym świecie jest jedna zasada, której przestrzegam bezwarunkowo. Nie ufam nikomu. - Jego spojrzenie zatrzymało się na mnie, było ono przenikliwe i pozbawione emocji, lecz po paru sekundach zdających się trwać wieczność odwrócił głowę.***
Stałam na zboczu wzgórza i patrzyłam na ogromne pole bitewne spowite mgłą. Dookoła mnie rozlegały się krzyki agonii, a dym ze spalonych drzew unosił się w górę, paląc moje płuca. Twierdza górowała nad tym wszystkim, jej mury wyglądały na nietknięte, jakby nawet najgorszy chaos nie mógł ich naruszyć. Serce biło mi coraz szybciej, a wokół rosło poczucie bezsilności, gdy patrzyłam, jak siły wroga bezlitośnie niszczą wszystko, co było mi bliskie.
Czułam, jak przenika mnie zimno, a słowa przepowiedni o Noctarze odbijały się echem w mojej głowie. To ja miałam być kluczem, nosicielką światła i ciemności, nosicielem nadziei na lepszą przyszłość. Lecz teraz byłam tylko niemym świadkiem ich triumfu.
Ogień trawił krajobraz, a wszystko zdawało się powoli zanikać. Miałam ochotę, krzyczeć ale głos utknął mi w gardle.- Mikayla? Obudź się. - Głos Elary docierał do mnie jak przez mgłę. Czułam jak potrząsa moim ramieniem i wyciąga mnie z tego koszmaru.
Spojrzałam na nią, dostrzegłam że przygląda mi się ze zmartwioną miną.
- Co się stało? - Zapytałam, przecierając dłońmi zaspane oczy.
- To ja powinnam o to zapytać, nagle głośno krzyknęłaś. Przestraszyłaś mnie. - Odparła. - Co ci się śniło?
- Ja... sama nie wiem. - Odpowiedziałam cicho, próbując zebrać myśli. - Wszystko było takie realne. Stałam na wzgórzu i patrzyłam na pole bitewne... wszędzie był chaos, dym, ogień. - Pokręciłam głową, jakby chcąc wymazać te obrazy z pamięci. - Wszyscy przegrywaliśmy, a ja nie mogłam zrobić nic, żeby temu zapobiec. - Głos mi się załamał, gdy wypowiadałam ostatnie słowa.
Elara położyła mi rękę na ramieniu, próbując dodać otuchy.
- To tylko sen, Mikayla.
- A co, jeśli to jednak... ostrzeżenie? - Wyszeptałam.
- Wątpię. Zresztą niektóre sny mają odwrotne znaczenie, może to właśnie jeden z nich. - Posłała mi lekki uśmiech. - Spróbuj ponownie zasnąć.
Skinęłam głową. Pragnęłam uwierzyć jej słowom, lecz cień strachu wciąż tkwił w głębi mojego serca.
CZYTASZ
Twierdza księżyca
FantasyPo śmierci rodziców Mikayla pochłania się pracą w salonie kosmetycznym, szukając pocieszenia w rutynie i towarzystwie swojego psa, Bao. Jednakże pewnego dnia znajduję tajemnicze kartonowe pudełko z zegarkiem kieszonkowym, które staje się punktem zwr...