Rozdział 17

10 4 0
                                    

Minął tydzień odkąd widziałam Nigela, ponieważ dwa dni po naszej rozmowie ponownie wyjechał, tym razem na dłużej. Podczas jego nieobecności faktycznie trenowałam wieczorami z Drake'iem. Nie spotykaliśmy się już na uboczu wioski, tylko w sali treningowej, gdzie czasem towarzyszył nam również Keenan. Pomimo, że styl treningu Nigela oraz Drake'a był podobny, to jak się okazało cierpliwość nie była mocną stroną mojego nowego trenera. Wszystko go denerwowało, od mojej postawy po najdrobniejsze błędy w technice. Pamiętam jak kiedyś powiedział mi, że może zamiast walczyć, powinnam rozważyć karierę klauna, kiedy po raz kolejny potknęłam się o własne nogi. Zastanawiało mnie to, jak radził sobie z dziećmi, skoro względem mnie był taki uszczypliwy. Jego sarkastyczne uwagi były jak szpile, które wbijały się głęboko w moje poczucie własnej wartości. Zamiast motywować, jego krytyka często sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej i zaczynałam wątpić w swoje umiejętności. Czasami chciałam po prostu rzucić wszystko i odejść, ale wiedziałam, że muszę przetrwać te treningi. Mimo to Drake pokazał mi jak obsługiwać broń palną, ponieważ stwierdził że przyda mi się to bardziej niż walka wręcz. Była to umiejętność, której Nigel nigdy nie miał okazji mnie nauczyć, bo on w przeciwieństwie do Drake'a uważał że na to jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Trzymanie pistoletu w rękach było dziwnym, ale ekscytującym doświadczeniem. Drake, choć nadal uszczypliwy, starał się przekazać mi jak najwięcej wiedzy.
- To jest Glock 17 - Powiedział, podając mi po raz pierwszy broń do ręki. - Łatwy w obsłudze, ale musisz go szanować. Nie jest to zabawka! Pamiętaj, żeby zawsze sprawdzać, czy broń jest zabezpieczona, zanim cokolwiek z nią zrobisz. - Mówił, obserwując każdy mój ruch. - I nigdy, przenigdy, nie celuj w coś, czego nie zamierzasz zniszczyć.
Zapamiętałam tę jego wypowiedź, bo wiedziałam, że przekazuje mi nie tylko techniczne instrukcje, ale też zasadę, która miała mi towarzyszyć we wszystkim, co robię. Pokazał mi również znajdującą się dość kawałek od wioski prowizoryczną strzelnicę, którą przygotowali dla siebie żołnierze. Chodziliśmy na nią prawie codziennie. Długa, solidna deska, mocno osadzona na dwóch drewnianych palach, służyła jako podpora dla ciężkiej broni, której jeszcze nie miałam okazji używać. Cele strzeleckie rozmieszczono w nieco chaotycznym porządku. Na drzewach, wisiały stare, zardzewiałe puszki, przymocowane za pomocą sznurków, lekko kołysały się na wietrze, tworząc trudne do trafienia, ruchome cele. Każdy strzał oddany przez Drake'a, który trafiał w puszkę, wywoływał metaliczny dźwięk, rozchodzący się echem po lesie. Na drewnianych balach ustawionych w różnych miejscach, spoczywały puste szklane butelki. Były różnej wielkości i kształtu, niektóre przezroczyste, inne kolorowe. Gdy któraś nich została trafiona przez mojego kompana, rozpryskiwała się w deszczu szklanych odłamków. Drake dał mi broń, a następnie kazał trafić w cokolwiek. Sama obierałam cel. Stawałam za deską, a wokół mnie panowała cisza, przerywana jedynie szumem liści. Czułam, jak adrenalina zaczyna pulsować w moich żyłach za każdym razem gdy oddawałam strzał trafny bądź nie.
Postanowiłam początkowo strzelać do butelek, czując, że to bezpieczny wybór, który pozwoli mi doskonalić celność, w końcu stały one nieruchomo. Naciskałam spust coraz pewniej, a huk wystrzału roznosił się po lesie. Drake, kazał mi też próbować strzelać w puszki, co już nie było w cale takie łatwe. On natomiast oddawał precyzyjne strzały, które za każdym razem trafiały w obrany przez niego cel.
Pamiętam jego irytujący ton, kiedy udzielał mi wskazówek.
- Zrelaksuj się. - Rzucał z nutą sarkazmu. - Naprawdę nie może być to takie trudne. Oddychaj równomiernie, chyba że zamierzasz znowu spudłować. Patrz i się ucz.
Jego własne, doskonałe strzały tylko potęgowały moją frustrację. Starałam się jednak skupić na jego radach, ignorując ton, w jakim je przekazywał. Postanowiłam nie dawać za wygraną i za każdym razem gdy przychodziliśmy na strzelnicę próbowałam trafić w tą cholerną puszkę.
- Ale może nie zapominaj o swojej postawie i oddechu, choć wydaje się, że to za dużo do zapamiętania. - Komentował każdy mój ruch, irytując mnie przez co nie potrafiłam się w pełni skupić na celu.
Aż pewnego dnia w końcu, po wielu próbach, udało mi się trafić w puszkę. Było to nieznaczne trafienie, ale wystarczyło, aby zakręciła się na sznurku. To małe zwycięstwo przyniosło mi ogromną ulgę i satysfakcję.
- No proszę - Powiedział wtedy Drake z lekkim uśmiechem, który wydawał się być mieszanką uznania i zaskoczenia. - Może jednak coś z tego będzie.
Jego słowa, choć wciąż podszyte ironią, dodały mi trochę pewności siebie. Wiedziałam, że przede mną jeszcze długa droga, ale ten mały sukces był dla mnie ważnym krokiem naprzód.

Twierdza księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz