epilog.

343 16 89
                                    

A więc to już dzisiaj, za kilka minut zostanę Melanią Rozmanowską. Stresuję się jak nigdy w życiu. To nie jest stres taki jak przed preselekcjami, czy eurowizją, to jest coś o wiele mocniejszego.

- woah, spokojnie kobieto! - śmiały się ze mnie Ania i Marta, kiedy biegałam po pokoju jak poparzona.

- a co jak ucieknie? - spytałam. Tego obawiałam się najbardziej. W mojej głowie cały czas był obraz tego, że Janek nagle się rozmyśla i ucieka.

- nie ucieknie, nie bój się. - powiedziała Marta, a chwilę później usłyszałyśmy pukanie do drzwi. - minutka, kolejna narada. - dziewczyny wymyśliły, że nikt oprócz nas nie może wejść do pokoju przed ślubem, bo to przynosi pecha, więc kiedy ktoś pukał któraś z dziewczyn wychodziła za drzwi.

- to już dziś, jak się czujesz? - zapytała mnie Ania.

- stresuję się, ale też cieszę. - odpowiedziałam szczerze.

- wiesz co? Na początku byłam do ciebie sceptycznie nastawiona. Wiesz, myślałam, że przez ciebie Janek nie będzie się już aż tak skupiał na karierze, ale pokazałaś, że jesteś baaardzo miła i kochana i, że nie mam się czym martwić.

- a wiesz, że się domyśliłam? Jesteś słabą aktorką Ania. - zaśmiałyśmy się i akurat w tym momencie przyszła Marta.

- no już kochane, trzeba wychodzić. Czekaj Melania, ostatnie poprawki. - zaczęły mi poprawiać suknię, która była naprawdę piękna, tiulowa na ramiączkach. Czułam się w niej jak księżniczka. Makijaż był lekki, ale widoczny, nie chciałam wyglądać jak sztuczna lala.

- gotowa? - spytała mnie Ania.

- bardziej już nie będę. - powiedziałam i wyszłyśmy. Ślub był na wsi, niedaleko domu rodziny Janka.

Szłam przed siebie, a po moich dwóch stronach szły dziewczyny. Tradycja wymaga, żeby prowadził mnie do ołtarza mój ojciec, ale, że biologiczny nie wiadomo gdzie jest, a mój ojczym to Rafał, to stwierdziliśmy, że będę szła z dziewczynami. Każdy to zrozumiał i nikt nie miał do tego problemu. Widziałam już Janka, matko, był tak piękny. Uśmiechaliśmy się do siebie, a ja prawie się rozpływałam.

~~~~~~~

- Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Janem Rozmanowskim i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.- powiedziałam, a później mogliśmy się pocałować. Nasze wargi się ze sobą zetknęły, ale zamiast poczuć wargi Janka, poczułam mocne szarpnięcie, a potem jakieś głosy.

- wybudziła się! Wybudziła! - ktoś krzyczał. Z czego ja się do cholery wybudziłam? Patrzyłam na nich zdezorientowana.

- gdzie ja jestem? - zapytałam. Nigdzie nie zauważyłam Janka. Była tylko moja mama i siostra.

- w szpitalu, ktoś cię potrącił. Nic nie pamiętasz? - zapytała mnie mama.

- a gdzie Janek? - cały czas zadawałam pytania. No cóż, nie moja wina, że czułam się jak naćpana.

- zaraz będzie. Pojechał do wytwórni. - jak na zawołanie Janek wpadł przez drzwi.

Spojrzał na mnie i od razu mnie przytulił. Kiedy rozkładał ręce miałam idealny widok na jego prawą rękę i nie zauważyłam na niej obrączki, więc automatycznie spojrzałam na moją dłoń. Rozpłakałam się, kiedy zorientowałam się, że u mnie też nie ma obrączki. Czułam się wtedy jak zagubione dziecko. To wszystko było moją wyobraźnią. Wcale nie byłam zaręczona z Jankiem, ani nie miałam z nim ślubu.

- cieszę się, że żyjesz. - wyszeptał załamanym głosem.

- no tak, też się cieszę. - powiedziała jakaś dziewczyna. Nie pamiętałam jej.

- kim jesteś? - zapytałam. - przepraszam, ale cię nie pamiętam.

- Amelia, dziewczyna Janka. - powiedziała, a ja zauważyłam na jej twarzy uśmiech wyższości. (nie wiedziałam jak to nazwać okej? Nie czepiajcie się) Tak bardzo próbowałam się nie rozpłakać.

Wtedy doszło do mnie, że nic nie będzie takie samo jak wcześniej...

OFICJALNY KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

𝕞𝖊𝖙 𝖙𝖍𝖊 𝖌𝖔𝖉// 𝕵𝖆𝖓𝖓 [𝕻𝕺𝕻𝕜𝕬𝖂𝕶𝕎] Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz