rozdział 9.

452 17 23
                                    

Dzisiaj przyjeżdża moja ciocia na rodzinny obiad. Szczerze mówiąc, to nienawidzę jej całym moim sercem. Jest typową Karyną, a jak jest ciepło tapeta spływa jej z twarzy. Kiedyś jak przyszła mnie odebrać ze szkoły w podstawówce podrywała moich kolegów z klasy. Ta kobieta ma niepoukładane w głowie. Kiedy wyklinałam ją usłyszałam dzwonek do drzwi.

- proszę, Melania, trzymaj język za zębami. - powiedziała moja mama i poszła otworzyć drzwi.

- cześć Kamilo! Dawno się nie widziałyśmy. - zaczęła swoim piskliwym głosem ciotka.

- cześć Iwonko. - powiedziała moja mama.

Kobieta weszła do domu jak do siebie, na co krew w moich żyłach zaczęła wrzeć. Janek chyba to zauważył, bo poczułam jego rękę na tej mojej.

- Oliwciu jak ty wyrosłaś - zaczęła krzyczeć i szczypać oliwkę po policzkach, na co się zaśmiałam pod nosem.

- o... I ty, Melania. Myślałam już, że poszłaś do tej swojej przyjaciółeczki, Anasta...

- nie przyjaźnimy się.- odpowiedziałam najmilej jak umiałam.

- oh, całe szczęście. - powiedziała. - o! A kogo ty przyprowadziłaś? - zapytała uwodzicielskim tonem i podeszła do Janka.

- mojego chłopaka. - naszczęście ten cały nieśmieszny cyrk przerwała moja mama, mówiąc, że jedzenie jest już na stole.

Oczywiście powiedziałam wcześniej Jankowi jaka jest moja ciotka, ale on się tym nie przejął i powiedział, że nie widzi problemu, żebyśmy udawali, że nie jesteśmy razem, z czego się naprawdę cieszę. Najchętniej wykrzyknęła bym to całemu światu, ale razem doszliśmy do wniosku, że nie będziemy się wychylać, bo może spaść na nas ogromna fala hejtu i powiemy, gdy będziemy oboje gotowi. Każdy usiadł przy stole. Ja siedziałam obok Janka i mojej mamy, po lewej bruneta była Oliwka, a zaraz po niej ciocia.

- zaraz przyjedzie jeszcze babcia. - powiedziała moja mama, na co bardzo się ucieszyłam. Babcia jest dla mnie bardzo ważna. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby jej nie było. Zawsze pomagała mi rozwiązać moje problemy, za co jestem jej naprawdę wdzięczna.
Jak na zawołanie usłyszeliśmy dzwonek.

- ja otworzę. - zadeklarowałam się.

- cześć babciu! Cześć dziadku! - powiedziałam i przytuliłam babcię.

- cześć, Melania! - powiedziała sowim jak zwykle rozmarzonym głosem babcia.

- cześć wnusiu. - powiedział dziadek. Poszliśmy potem żeby każdy się przywitał.

- no no no czyj to kawaler? - spytał dziadek, na co Janek się zaśmiał.

- poczekajcie! Ja zgadnę!- odezwała się babcia. Na ich słowa spuściłam głowę w dół, żeby nie zauważyli moich rumieńcy. - pamiętasz, jak ciebie poznawałam z moimi rodzicami, kochanie? - spytała się babcia dziadka.

- pamiętam, prawie zapadłaś się pod stół. Siedziałaś tak, jak teraz Melania, więc ja zgaduje, że to jej własność - Oliwka już się nie hamowała i parsknęła śmiechem, przy okazji plując sobie do soku.

- czy możemy zmienić temat? - spytałam. Było to dla mnie niezręczne.

- jasne, że możemy.

Jakoś po 10 minutach ciocia powiedziała, że musi już jechać, bo jest z kimś umówiona. Zabrała swoje rzeczy i wyszła, nawet się z nikim nie żegnając.

- mój Boże nareszcie - odetchnęłam, na co każdy zaczął się śmiać. - no co?! Nie przepadamy za sobą od dziecka! Mówiłam tysiąc razy, że wyczuwam od niej złą energię!

𝕞𝖊𝖙 𝖙𝖍𝖊 𝖌𝖔𝖉// 𝕵𝖆𝖓𝖓 [𝕻𝕺𝕻𝕜𝕬𝖂𝕶𝕎] Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz