dva | jestem bojci

308 26 28
                                    

Minął tydzień po preselekcjach. Równy tydzień. Najgorszy tydzień w moim życiu. To z jakim hejtem spotkałam się podczas tego tygodnia nie da sobie wyobrazić. O wiele więcej było negatywnych komentarzy na mój temat niż tych pozytywnych.

Kilka godzin po wybraniu Joker Out na przedstawiciela Słowenii na Eurowizję pierwszy raz uruchomiłam telefon. Byłam wtedy w trakcie afterparty organizowanego przez producenta programu ,,Misja Liverpool". Chciałam poprostu aby moja przyjaciółka była na bieżąco z tym co u mnie i tak dalej. Weszłam wtedy na Instagrama i zaczęłam przeglądać posty na aktualny temat. Większość komentarzy brzmiała ,,J***ć całą tą Katrinę". To był akurat przykład tego lżejszego. Stwierdziłam że nie ma co się martwić i wtedy dodałam zwykłe story że dziękuję za wsparcie i takie tam. Po tym ludzie zrwównali mnie z ziemią.

Ostatnim momentem jakim pamiętam z tej imprezy to jak wybiegłam zapłakana z klubu a Kris i Jure biegli za mną po czym odwieźli mnie do mieszkania bo jako jedyni nie byli wstawieni. Potem już tylko moment poranka kiedy leżałam w swoim łóżku a obok na stoliku nocnym było śniadanie przygotowane prawodopodobnie przez moją przyjaciółkę której głos słyszałam chwilę po przebudzeniu.

Teraz po tym tygodniu czuję się minimalnie lepiej ale ani raz nie wyszłam z domu ani nie wstawiłam niczego na social media. Chciałam poprostu się odizolować od wszystkiego. Nawet nie odpowiadałam na wiadomości mojej przyjaciółki, Krisa ani nawet mojej mamy.

No właśnie mojej mamy. Zaraz po tym jak osiągnęłam szczyt hejtu kobieta razem z moim tatą wydzwaniali po parę razy dziennie sprawdzić jak się mam. Moja mama chciała nawet wrócić do Słowenii ale powiedziałam jej że w Madrycie będzie jej znaczenie lepiej i że niedługo się zobaczymy. Chociaż szczerze w to wątpiłam.

Dzisiaj była niedziela. I jak na środek lutego było ultra ciepło. Chciałam wyjść na krótki spacer jednak w momencie w którym otworzyłam drzwi od mojego mieszkania ujrzałam tam moja przyjaciółkę z butelką wina. Stałam trochę jak wryta przez kilka sekund po czym ona zaczęła mnie obejmować.

- Uważaj na to wino - krzyknęłam na praktycznie całą moją klatkę. Spojrzałam na twarz dziewczyny po czym obydwie zaczęłyśmy się śmiać.

- Przynajmniej humor ci dopisuje to dobrze - odpowiedziała Gaja cały czas przyglądając mi się. - Strasznie schudłaś. Co jadłaś przez ostatnie dwa dni.

- W piątek wypiłam kawę i zjadłam tosta a wczoraj chyba dwa jabłka. - Dziewczyna patrzyła na mnie smutnymi oczami jakbym ja zawiodła.

Zawiodłam co najmniej swoją dobrą reputację i siebie a nie ważne mi osoby.

- Kat. Tak być nie może. Przyniosłam wino i zamówiłam pizzę która powinna tu być lada moment. - momentalnie uśmiechnęłam się bo wiedziałam z czym to się wiąże. Babski wieczór i może nawet poprawienie mojego humoru. Odrazu rzuciłam się na nią tak jak ona zrobiła to chwilę wcześniej.

Za to ją kochałam. W każdym momencie umiała mnie pocieszyć nawet jak to był najgorszy dzień ever. Jej imię oznaczało szczęście.

Szczęście które wnosiła do mojego życia.

Niecała godzinę później siedziałyśmy okryte grubym kocem w moim salonie i zachwycałyśmy się panoramą Lublany. Mimo tego że ani ja ani Gaja nie mieszkałyśmy od urodzenia w tym mieście kochałyśmy je tak jakby było to nasze rodowite miasto.

Mój tata był Słoweńcem a moja mama jest Hiszpanką. Poznali się w Madrycie a ślub wzięli w Lublanie z racji że większość zaproszonych gości pochodziła ze Słowenii. Rodzina mojej mamy odcięła się od niej w momencie śmierci jej poprzedniego męża z którym całe szczęście że nie miała dzieci. Po ślubie w Lublanie wyjechali znowu do Hiszpanii gdzie urodził się mój starszy brat Patrick a później ja. Tam też się wychowywałam a gdy skończyłam liceum wróciłam do ojczystego kraju mojego taty. Fakt że w mojej rodzinie język słoweński był od najmłodszych lat mi wpajany umiem bardzo dobrze się nim porozumiewać za co dziękuję mojemu tacie.

- Obraziła byś się gdybym zaprosiła kogoś? - zaczęła Gaja a ja tylko na nią spojrzałam mrużąc oczy. - No okej zaprosiłam Jana, Krisa i tych ich kolegów z tego zespołu. Znaczy to Kris sam zaproponował żeby wpadli z odwiedzinami do ciebie bo widział że nawet mu nie odpisujesz i takie tam.

Spojrzałam na nią jakby zobaczyła ducha. Myślałam że będziemy same albo przynajmniej zaprosi kogoś kogo lepiej znam. Gaja od kilku miesięcy kręciła z tym drugim gitarzysta z zespołu Krisa. Podobno poznali się na Tinderze ale od początku czułam że szatyn maczał w tym palce.

- No dobra niech będzie. Tylko daj mi z 15 minut żebym doprowadziła się do stanu użytkowania - wstałam z kanapy i już miałam iść w stronę łazienki.

- Tylko problem jest taki że oni stoją już pod drzwiami - zamurowało mnie w połowie kroku.

- Jak to stoją pod drzwiami!? - wydałam się chyba najgłośniej jak się dało już drugi raz w przeciągu godziny.

- Sorka. - dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie i podeszła do drzwi aby otworzyć im.

W tym czasie wbiegłam najszybciej jak mogłam do łazienki i rozpuściłam włosy i szybko zmieniłam szary sprany T-shirt na czarną koszulkę Krisa która zostawił kiedyś u mnie i tak stała sie już moja.

Kiedy wyszłam z pomieszczenia w przed pokoju stało pięciu mężczyzn i Gaja. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam bliżej ich.

- O matko Katrina ty żyjesz - powiedział Kris trochę za bardzo piskliwym głosem - i nawet nie wyglądasz jak trup. Gratulację - podał mi rękę co ja odwzajemniłam po czym przytuliłam się do niego.

Jeden z kolegów szatyna odkaszlnął dając znak że chyba pora przedstawić ich mi i Gaji. Znaczy tylko mi bo moja przyjaciółka oczywiście że znała ich i to bardzo dobrze.

- A no tak zapomniałem że do końca się nie znacie. No więc tak - podszedł do Jure którego akurat znałam bo odwoził mnie do domu tydzień temu po super udanym afterze. - Od prawej to jest Jan, Nace Jure a po mojej lewej jest Bojan.

- No cześć chłopaki mnie raczej znacie - uśmiechnęłam się najbardziej miło jak mogłam ale całkiem możliwe że wyglądało to bardziej jak grymas. - Szczerze mówiąc dowiedziałam się że mam mieć gości niecałe pięć minut temu więc wybaczcie że nie mam nic. Dosłownie nic.

- Spokojnie Kat akurat o to zadbaliśmy. Znaczy Nace i Bojci zadbali - zaśmiał się cicho Jure po czym dołączył też do jego Nace, Jan i Kris.

Jednak ten najniższy nie wyglądał jakby chciał się śmiać. Od momentu kiedy go na niego spojrzałam jakby wyzionął ducha i nie czuł żadnych emocji. Podczas preselekcji wydawał się być jakoś bardziej szczęśliwy. Może to tylko moje złudzenia.

Chwilę później chłopaki siedzieli w moim salonie a ja i Jure przygotowywaliśmy coś z tego co przynieśli.

- Bojan! - zaczął wołać blondyn ciemnookiego jednak ten nie reagował - BOJAN CVJETIĆANIN JEST ZAPROSZONY DO KUCHNI! - dopiero wtedy szatyn otrząsnął się i podszedł do nas.

- Nie musisz się aż tak drżeć Macek. Czego potrzebujesz? - mówiąc to czułam że na mnie patrzy jednak ignorowała to i dalej kroiłam pizzę na kawałki.

- Potrzebuję abyś wziął części tych misek. Dobrze? Dziękuję - uśmiechnął się do szatyna I wyszedł do salony układać miski z przekąskami na stoliku.

W tym samym czasie ciemnooki wszedł w głąb kuchni a ja czułam tylko jego oddech gdzieś w pobliżu a po chwili cudowny zapach jego perfum. Kątem oka zobaczyłam jak zabiera miski po czym kilka sekund później wysypuje popcorn z nich. Spojrzałam w to miejsce i zauważyłam jaki przerażony jest sprzątaniem tego.

- Kurwa no nie chciałem. Tak cholernie cię przepraszam Katrina. - kucnął i zaczął zbierać ziarenka kukurydzy.

- Spokojnie Cvjetićanin nic się przecież nie stało. - Uśmiechnęłam się delikatnie i podałam chłopakowi miotełkę. Po skończonym sprzątaniu które nie trwało nawet pięciu minut chłopak oddał mi narzędzie. Wyciągnął nowy popcorn po czym wstawił go do mikrofalówki.

- Dla znajomych i przyjaciół jestem Bojci - uśmiechnął się jeszcze raz w moją stronę i wsypał już gotowy popcorn do miski.- Poza tym nasze koszulki ci pasują- Spojrzałam na koszulkę która miałam na sobie była to koszulka ich zespołu a dokładniej ich ostatniej płyty ,,Demoni". Po tym wyszedł z kuchni ja stałam z tacka pełną pizzy uśmiechając się jak głupia.

Już wtedy wiedziałam że to dopiero początek.

𝗣𝗢𝗟𝗔𝗥𝗢𝗜𝗗 | BOJAN CVJETIĆANINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz