sedem | povej mi katrina

259 18 36
                                    

Z samego rana ubudziły mnie promienie słoneczne wchodzące przez żaluzję. Leżałam dobre kilka minut patrząc w sufit i myśląc o wszystkim i o niczym.

Głównie o moim ulubionym ciemnookim szatynie.
Przyjaźniliśmy się.
Jednak od jakiegoś czasu czułam że między nami jest inaczej.
Zdecydowanie muszę z nim dzisiaj pogadać.

Wstałam z łóżka nawet nie patrząc w stronę telefonu. Czułam że rodzice wysłali mi 100 widomości na temat tego że jestem w swojej ojczyźnie. Czułam również że Kris i Gaja zasypują mnie tysiącami wiadomości. Nie chce sobie tym na razie zaprzątać głowy. Pierwsze co zrobiłam to poszłam zrobić mocną kawę

Stałam oparta o wyspę kuchenną oglądając widoki które były za oknem. Przez głowę mignęła mi myśl aby wrócić tutaj o zacząć życie od nowa. Ale jedyna rzeczą jaka mnie przed tym powstrzymywała był fakt że za bardzo zżyłam się z chłopakami.

Wyszłam na taras po czym usiadłam w jednym w foteli. Jak na końcówkę marca było bardzo ciepło przez co miałam na sobie tylko dresy i bluzę. Dzisiaj chłopcy mieli wpaść do mnie ponieważ przez następne trzy dni będzie mało prawdopodobne że uda nam się zobaczyć. Było czysto przez to że od wczoraj nie zrobiłam prawie żadnego bałaganu.

Przez cały czas słyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu z góry. Po kilku minutach stwierdziłam że mogę przynajmniej zobaczyć kto to. Weszłam do sypialni po czym wzięłam urządzenie do ręki. Na ekranie wyświetlał się tylko napis ,,Marcus".

W tamtym momencie moje serce zatrzymało się na chwilę.
Zdecydowanie za długą chwilę.

Marcus był moim byłym chłopakiem. Wiedziałam że na pewno będzie chciał czegoś odemnie. Nie chciałam odbierać ale kiedy zobaczyłam że dzwonił już 6 razy odważyłam się odebrać.

- Proszę - zaczęłam z angielskim akcentem udając że głos nie trzęsie się aż tak bardzo.

- Hola Katrinka - odpowiedział chłopak - Doszły mnie słuchy że znowu jesteś w Hiszpanii.

- Lo siento z kim mówię - udawałam głupią jak tylko mogłam. Nie chciałam znowu widzieć się z osobą która zniszczyła mi życie i przez która straciłam prawie moje szczęście.

- Jak to nie wiesz chica. Marcus twój dobry przyjaciel - Zirytowanie w jego głosie dało się poznać z kilometra. Prawda była taka że był przeciwieństwem dobrego przyjaciela.

- Cześć Marcus - wypowiedziałam odważnie jednak mój głos pod koniec załamał się całkowicie.

- Stęskniłem się. Może dałabyś się namówić na małe spotkanie. - Mogłam wręcz wyczuć przez telefon jak uśmiecha się w ten obrzydliwy sposób.

- Wiesz mam dużo roboty i takie tam. Adiós - Odrazu się rozłaczyłam.

Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie.
Miałam wrażenie że zaraz zwymiotuję

Poszłam do toalety i zwymiotowałam wszystko co jadłam przez ostatnie dwa dni. Nie lubię tego uczucia kiedy coś się ze mną dzieje a ja nic nie mogę zrobić.

Czułam że muszę z kimś pogadać. Z moim szczęściem zdecydowanie nie mogłam tego zrobić ponieważ dziewczyna teraz była w pracy. Jedyną osobą która nie była teraz szczególnie zajęta był Kris. Wbiegłam do sypialni po czym chwyciłam telefon do rąk. Napisałam chłopakowi krótką wiadomość że chce się z nim spotkać i czy nie mógłby przyjechać do mnie jak najszybciej tylko może. Niecałą minutę później szatyn poprosił mnie o dokładny adres domu i że zjawi się za 40 minut.

𝗣𝗢𝗟𝗔𝗥𝗢𝗜𝗗 | BOJAN CVJETIĆANINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz