dvanajst | pustka

193 24 30
                                    

Ostatnimi słowami jakie pamiętałam to Mam nadzieję że jesteś z siebie zadowolona później już tylko pustka. To wszystko to musi być jakiś zły sen. Bardzo zły sen.

Leżałam na mokrej poduszce owinięta grubym kocem. Byłam sama. Gaja wyszła żeby przynieść mi coś do jedzenia. Szczerze nie miałam ani trochę ochoty na zjedzenie czegokolwiek.

Czemu wszystko się pierdoli jak jest idealnie?

Nie wiem kiedy znowu zasnęłam. Byłam za bardzo zmęczona analizowaniem wszystkiego po kolei. A co jakbym wczoraj zatrzymała Bojana i mu wszystko wytłumaczyła? A co jakbym zadzwoniła do Marcusa i zwyzywała go? A co jakbym znowu spróbowała go udupić w więzieniu?

Z moich rozważań wyrwał mnie głos Gaji i Jana. Jestem wręcz pewna że dziewczyna prosiła go żeby pogadał z Bojanem. Nie tego chciałam.

- Kat żyjesz? - Spojrzałam w ich stronę zaczerwienionymi i opuchniętymi oczami. Nie chciałam żeby się o mnie martwili.

- Tak tak jest git. - Znowu wróciłam do swojej poprzedniej pozycji owijając się szczelniej kocem.

- Gadałem dzisiaj rano z Bojanem i widać po nim było że też go to boli. - Usłyszałam w jego głosie że zdecydowanie się martwi. I o Bojana. I o mnie.

- Szczególnie że na Instagrama cały czas wstawia szczęśliwe zdjęcia. - Praktycznie powstrzymywałam się od płaczu. Czy ja nie mogę pobyć trochę sama?

- Jak szłam z Janem widziałam Marcusa przed ich hotelem - Automatycznie odwróciłam się w ich stronę - Domyślamy się że mógł czekać na kogoś. Dokładnie to na Bojana.

- Pisał nam na grupie że spóźni się na spotkanie z fanami bo musi coś załatwić na mieście. - W moich oczach zgromadziło się jeszcze więcej łez. Chwilę później Gaja podeszła do mnie i zaczęła mnie tulić.

- Misiu nic się nie dzieję. Bojan jest po prostu głupi i słucha niewłaściwych osób. - Dziewczyna zaczęła mnie głaskać po plecach.

Wtedy znowu przypomniały mi się wszystkie szczęśliwe chwilę z moim ulubionym ciemnookim szatynem. Może i nie byliśmy razem. Ale cały czas miałam nadzieję że to się stanie.

- Potrzebuję pobyć sama. Przepraszam was. - Wstałam szybko z łóżka zarzucając na siebie pierwszą lepszą bluzę. Bluzę Bojana.

Wyszłam z hotelu równie szybko jak z łóżka. Znowu błąkałam się po ulicach Madrytu. Wyglądałam okropnie. Podkrążone i zaczerwienione oczy. Spuchnięta twarz i tłuste włosy.

Wybrałam się do mojego ulubionego parku. Tam spędzałam wszystkie szczęśliwe chwilę jak jeszcze mieszkałam w Hiszpanii. Lubiłam to miejsce tak mocno jak chłopaka o brązowych oczach.

Krążyłam między alejkami co jakiś czas popychając do przodu pojedyncze kamienie.

Dlaczego to wszystko mnie spotyka?

Nagle na swoim ramieniu poczułam silną męską dłoń. Poczułam nieprzyjemny zapach. Wiedziałam kto to był.

Marcus.

- Nie zgubiłaś się przypadkiem kochanie? - Usłyszałam go tuż koło mojego ucha. Przez ciało przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.

Pomocy.

- Śledzisz mnie? - Stałam dalej tyłem do niego. Nie chciałam patrzeć na jego obrzydliwą twarz.

- Wracam ze spotkania z twoim kochasiem. Szkoda że już nim nie jest - Zaśmiał się pod nosem w złośliwy sposób.

𝗣𝗢𝗟𝗔𝗥𝗢𝗜𝗗 | BOJAN CVJETIĆANINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz