devetnajst | kwiaty

219 16 18
                                    

To już dzisiaj. Wyjazd na upragnioną Eurowizję. Czy się stresowałam? Myślę że najbardziej ze wszystkich. Kilka nocy nie spałam. A jak już to po max cztery godziny. Czułam się już wyczerpana a przed nami jeszcze trudne i intensywne dwa tygodnie.

Czekałam właśnie na Krisa który zdeklarował się podwieźć mnie na lotnisko. Była szósta może siódma. Praktycznie nie spałam. Miałam nadzieję że w samolocie będę miała do tego okazję. Po może 10 minutach mojego stania nie podjechał Kris a Bojan. Moje zdziwienie sięgnęło zenitu kiedy zobaczyłam mojego ulubionego szatyna za kierownicą. Obserwowałam jak wychodzi z samochodu cały czas uśmiechając się szeroko.

- Czy przypadkiem to nie Kris miał po mnie przyjechać? - Podałam mu walizkę po którą sięgnął aby włożyć ją do samochodu.

- Ciebie też miło widzieć. Zapomniał że ma cię wziąć. Zadzwonił do mnie żebym cię zgarnął. Więc i jestem. - Schował mój bagaż do środka i stanął przede mną czekając aż coś zrobię.

Uśmiechnęłam się przechylając głowę w bok i przytuliłam go. Czułam że znowu jestem w domu. Spojrzałam w górę i szybko cmkonęłam go w usta.

- Musisz się nacieszyć bo przez najbliższe dwa tygodnie tego nie będzie - Zaśmiał się jakby miało to być zabawnym żartem. A nie było.

- Jesteś bardzo zabawny o te porze na prawdę. - Przewróciłam oczami wydostając się z jego uścisku i krocząc w stronę samochodu.

Po kilku sekundach dołączył do mnie Bojan i takim sposobem byliśmy w drodze na lotnisko. Gdy wrócimy do Lublany będzie już po wszystkim.

Będziemy albo szczęśliwi albo smutni.

Oparłam się o szybę i oddałam się od razu snu którego mi bardzo brakowało. Gdy się obudziłam byliśmy już na parkingu obok lotniska. Chwilę zajęło mi dojście do siebie i zrozumienie gdzie jestem. Spojrzałam na miejsce kierowcy które było puste. Momentalnie odwróciłam wzrok na tył samochodu gdzie zauważyłam Bojana który wypakowuje nasze walizki razem z Markiem. Wyszłam z pojazdu wcześniej wieszając na ramię swoją torbę.

- Śpiąca królewna wstała. Witamy. - Podszedł do mnie kamerzysta i mocno mnie przytulił.

Nie byliśmy ze sobą blisko ale uwielbiałam jego towarzystwo.

Wzięliśmy swoje rzeczy i podążyliśmy w stronę lotniska. Z daleko zauważyłam chłopaków czekających tylko na nas. Przywitałam się z każdym oprócz Krisa. Widział moją naburmuszoną minę a ja jego.

- Nie przywitasz się? - Spojrzał na mnie z góry a ja próbowałam tylko utrzymać poważną minę.

- Jakbyś o mnie nie zapomniał to bym może się przywitała. - Przewróciłam teatralnie oczami kończąc tym nasz kontakt wzrokowy.

- No kruszynkooo. Nie bądź już taka oschła. - Zaśmiał się podchodząc bliżej mnie i przytulając z całej siły. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko.

- Przemyślę to. - Chłopaki zaczęli nas wołać abyśmy weszli już na lotnisko. Jak poprosili tak też zrobiliśmy żegnając się ze słoweńską ziemią.

Wrócimy jako wygrani albo przegrani.

Lot do Londynu minął chyba najbardziej spokojnie jak tylko mógł. Nikt się nie zgubił. Przynajmniej tak myślałam.

- Nasza czwórka ma wszystko. - Zaczął Kris mówiąc do kamery.

- Mamy wszystko oprócz Jana. - Dokończył za niego blondyn który stał obok mnie.

- Klasyk. - Zaśmiał się szatyn a cała reszta z nim. Oczywiście oprócz Jana który w ciągu minuty zniknął.

Domyślałam się że może gadać z Gają. Wydaje mi się że doszli do porozumienia. Przynajmniej małego.

𝗣𝗢𝗟𝗔𝗥𝗢𝗜𝗗 | BOJAN CVJETIĆANINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz