Rozdział 1

28 4 1
                                    

Gdy wreszcie po korytarzu rozbieg się dźwięk ostatni dzwonek, który zwiastował wakacje. Wszyscy, którzy się tam zebrali byli podekscytowani faktem, że są już oficjalnie wakacje.
Po całej ceremoni zakończenie roku szkolnego została, żeby porozmawiać z koleżankami z mojej klasy. Tak szczerze mówiąc to bardzo lubię swoją klasę, chociaż czasami są irytujący, głośni i działający na nerwach, to nie wobrożażm sobie mieć lepszej klasy niż oni i za tęsknię za nimi w wakacje.
Po skończonej rozmowie z moimi koleżanki, gdy odchodzilam na parking, wycięgłam telefon z kieszeni moich garniturowych spodni, by zobaczyć kilka nie odebranych połączenie od mojego brata. Gdy tylko to ujżałam natychmiast odwoniłam. Nie musiałam długo czekać, aż mężczyzna odbierze połączenie.
- Halo Dick, czy coś się sało? - Zapytałam z drżeniem w głosem.
- Hej Rose, jesteś już po zakończeniu? Pytam, bo jestem nie doleko? - Zapytał, na co ja lekko się zdziwiłam.
- Tak, możesz pomnie przjechaś.
Odpowiedziałam z spokojem w głosie.
Po tej krótkiej rozmowie stwierdziłam, że mam najlepiej starszego brata na świecie i nie nie wiem co, by bez niego zrobiła.
Szkoda, że wcześniej musiałam tyle przez niego wycierpieć.
Czekając na Dick poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Podskoczyłam, obracając się szybko do przodu. Okazał to być mój najlepiej przyjaciel Gar. Gar poznałam, gdy miałam cztery lata. Złapał moje zdjęcie z moim rodzeństwem, które niosłam na kartonie z moimi rzeczani. Od tamtego monętu jest moin najlepiej przyjacielem. Chłopak miał ciemnie blond włosy i prze piękne szare oczy. Ubrani byliśmy podobnie.
Ja garnitur, on garnitur.
- Cześć Rosanna - powiedział Gar, złośliwe się uśmiechając.
- Cześć Garfield - odbiłam piłeczkę.
- Wiesz jak bardzo nienawidzę, jak ktoś mówi mi pełnym imieniem - powiedzedział, przyglądając mi się dziwnie.
- Och... Jak bym mogła o tym zapomnieć
- uśmiechnęłam się wrednie, a on się zaśmiał.
- Masz plany na dziś? - Zapytał, nie spuszczając ze mnie tych pięknych szarych oczu.
- Nie mam... No chyba, że Enola powie ,,Jedziemy na zakupy". Nie, że nie lubię zakupów...
- Po prostu nie lubisz zakupów z Enola.
Powiedział za mnie, a ja się zaśmiałam
- Dokładnie - powiedziałam, patsząc na mnie. Obróciłam glowe w strone jezdni, aby zobaczyć auto brata, powiedziała dosyć głaśno do brata:
- Jeżeli to kurwa było ,,Nie doleko'' to ja jestem papieżem - rzuciłam w stronę Dick.
Podeszłam do samochodu otworzyłam szybko dzwi, ale za nim wsiadłam rzuciłam w stronę przyjaciela:
- Narka Garfield.
- Pa Rosanna.
Tylko ja i on wiemy jaki to ból, gdy ktoś zwraca się do nas pełnym imieniem.

***

Przez całą drogę z szkoły do domu siedzieliśmy w ciszy, Dick wcale nie przeszkadzała ta cisza, ale mi tak.
I do tego co on robił tak wczesną pora na mieście? Richard lubił bardziej wychodzić, gdy się ściemiało. To wtedy mój brata załatwiał większość spraw.
- Co robiłeś na mieście o godzinie dwunastej po południu? - Zapytałam blondyna.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Szykuje dla was niespodzianke - powiedział, na co ja spojrzałam się na niego.
- To żart, tak? - Nie czekając na jego odpowiedź zaczełam mówić dalej: - Mój brat Richard Beck Warr szykuje niespodziankę dla całej rodziny, tak?
Popatrzyłam na niego z dużym uśmiech na twarzy.
- Nie i Tak.
Nie będę ukrywać byłam w szoku, ponieważ zawsze byłam zdania, że prędzej świat się skończy niż mój brat zrobi całej rodziny niespodzianke. Jak widać myliłam się i nawet on umiał zaskakiwać.
Szok.
- Jesteś w szoku? - Zapytał się mnie, po krótkiej chwili ciszy. Pomachał mi ręką przed oczami.
- Tak jestem i to w dużym szoku - obróciłam glowe w jego stronę. On spojrzał na mnie przelotnie, a ja się wyszczerzyłam. - Czy mogę wiedzieć, jak to niespodzianka?- Zapytałam się brata.
- Nie - odparł mi szybko.
- Czy mogę wiedzieć, na czym polega ta niespodzianka? - Ciągnęłam temta.
- Nie. Do wiesz się z wszystkim w lipcu.
- W lipcu! Przecież jest dopiero koniec Maj, a ty mi karzesz czekaś do lipca. Ja prędzej kopne w kalendarz.
Mój brat, gdy to usłyszał to zaczął się śmiać, tak szczerze to też się z tego śmiałam.
- Zdążysz zapomieś, o tym do lipca - powiedział, gdy skończyliśmy się śmiać. Zaprzeczyłam natychmiastowym, ale Dick miał rację. Zapomiała bym gdyby powiedział mi to ktokolwiek inny.
Bo ja pamiętałam każde jego słowo, które mi powiedział.
Te dobre i złe.
Kiedy podjechaliśmy pod dom dostrzegłam kartkę i jakiś samochod. To wszystko stało po domem naszej sąsiatki, stał tam facet rozmawiający z ratownikem, po czym ratownik wsiadał do karetki. Dalszej części nie widziałam, bo Dick mnie zawoł. Gdy otwierałam dzwi od domu tajemniczy głos zawołał:
- Dzień dobry, czy mam przyjemność rozmawiać z panną Rosanna Beck Warr? - Zapytał się mężczyzna. Był on na oko w wieku mojego taty. Był nie co posiwiały. Moja uwagę przykuły jego oczy, które miał w odcieni jasnego niebieskiego.
- Dzień dobry, tak mam pan przyjemność, a ja z kim na przyjemność rozmawiać? - Odparłam, odwracając się do niego przodem w tam samym monęcie zamykają dzwi do domu.

My first love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz