Rozdział 10

15 1 0
                                    

W sobotę rano jakoś nie spieszyło mi się wstać z łóżka. Rozmyślałam nad wszystkim co ostatnio mnie spotkało. Zaczęłam od Richard i jego wyprowadzki, a kończąc na moich dwóch nowych przyjaciołach. Zaczęłam też myśleć trochę o Alexander. O tym co mi napisał i powiedział na stołówce.

Porzuciłam te zbędne myślenie, bo wiedziałam, że nie dojdzie do jakiś dobrych wniosków tylko się nakręcę. A nie chciałam chodzić cały dzień jakąś nie swoją,bo mój głupi mózg tworzył scenariusze, które i tak nigdy by się nie wydarzyły.
- Czy mogę spędzić weekend u Penelope?
Złapałam się za serce na dźwięk głosu siostry. Skierowałam w jej kierunku twarz. Lilly gdy zobaczyła, że jej się przestraszyłam uśmiechnęła się nie zręcznie.
- Tak możesz - mówiłam zaspna, choć nie spałam juz od paru godzin. Podniosłam głowe, żeby zobaczyć na zegarek, ale odezwała się moja migreny. - Rzucisz mi tabletki na migrenę?
Siostrą skinęła głową. Usłyszałam jej kroki, a potem szperanie w pudełkach. Poczułam jak ugina się materac. Szatynka podała mi pudełko, a ja połkłam na sucho tabletkę. - Która jest godzina?
- Zapytałam, a ona podała mi wodę.
- Dochodzi jedenasta - uśmiechnęła się do mnie i zaczęła kierować się w stronę dzwi. - Mama Penelope mnie zawiezie. A czy ty...
- Kocham cie - przerwałam jej, uśmiechając się w jej strone, a ona wyszła.
Wiedziałam, że muszę się zgarniać na moją randkę z Jason. Nie miałam pojęcia co na siebie włożyć. Nie wiem gdzie idziemy, więc postawiłam na zwykły biały golf, a na to za duży t-shirt i do tego duże spodnie. Zeszłam na dół, aby pożegnać się z Lily, która już wychodziła. Kiedy miałam już wchodzić, dostałam wiadomości z nieznanego numeru. To był Jason.

Od nieznanego numeru: Czekam pod twoim domem.

Wciągnęłam converse na nogi i wyszłam z domu.
- Wyglądamy identycznie!
Krzyknęłam, widząc jego postać. Miał na sobie też spodnie, wyglądające identycznie do moich, a na górze miał białą bluzkę.
- Moja siostra, by cię pokochała - powiedział, a ja do niego podeszłam.
- Dlaczego? - Zapytałam się zaintrygiwana tematem.
- Ubóstwiała Tytanów. A najbardziej Red Hood. Tak jak ty - wskazując na mój t-shirt
- Po pierwsze ja kochom Jason Tood, wliczając w to Robin i Red Hood. A najbardziej z tech trzech osobliwości Curran Watlera - zaśmiał się cicho.
- Gdzie mnie zabierasz?
- Nie miałem pomysłu, więc idziemy do kawiarni.
- Odpowiedział, uśmiechając się pogodnie.
Zaprosił mnie do swojego samochodu, po czym pojechaliśmy do kawiarni.
On jeszcze nie wiedział, że kocham takie gesty. One były odskocznią od tych wszystkich drogich i wikwintnych restauracjach, w których bywało często. Gdy z nim roznowiałam czułam, że on jest kimś innym reszta chłopaków, których poznawałam. Ja dobrze wiem, że pozory lubią mylić, aczkolwiek odczówałam, że Jason nie liczy tylko na szybki numerek i dziękuję. Czułam, że to może być ktoś z kim spędzę resztę życia.
Kiedy dojechaliśmy do miejsca naszej podróży. Jason wykładając moje włosy za ucho i zapytał się:
- Stolik na dworzu?
- Tak.
Gdy znaleźliśmy wolne miejsca na dworzu usiedliśmy. Poczekaliśmy na kelnera zaczeliśmy rozmawiać o naszych rodzinach i przyjaciołach. Do wiedziałam się o nim, że jego matka i ojciec się rozwiedli, kiedy on miał sześć lat. Również, że miał szóstkę rodzeństwa.
- Ciągłe powtarzasz, że miałeś, a nie masz. Dlaczego? - Zapytałam, gdy ponownie usłyszałam jak mówił w czasie przeszłym o swoimi rodzeństwie.
Wziął dość głęboko wdech.
- Rok po rozwodzie naszych rodziców moja siostra... - znów wziął wdech, ale to był rodzaj wdech, by nie płakać. - Popełniła samobójstwo...
- tym razem spóścił wzrok. - Każdy mi powtarza, że to nie była moja wina - złapałam go za dłoń. - A twoja rodzina?
Zaczełam mu się uważnie przyglądać, bo nie wiedziałam jak mogłabym powiedzieć coś miłego na temat mojej rodziny. Większość czasu ci ludzie mnie też okłamywali, mówiąc, że robią to dla mojego dobra. O moim ojcu mogłam powiedzieć, że jest skurwysynem, który nienawidzi swojej córki. Brat też skurwysyn, ale umie uczuć się na błędach. O siostrach i Amy mogłam powiedzieć coś miłego. Dlatego zaczęłam od nich. Nie istniejącemu Bogu dziękowałam, że w naszą stronę zaczął iść jakiś kelner.
- Co dla was? - Zapytał kelner. Przeniosłam wzrok na Jason, a on wpatrywał się we mnie, jak w obrazek. Odwróciłam wzrok od niego.
- Herbate - powiedziałam.
- Dla mnie to samo - dodał, a po jego słowach znówu przeniosłam wzrok na niego.
- Dlaczego się tak na nim patrzysz? - Zadałam mu pytanie, chichodząc.
- Bo wiem, że jak w poniedziałek pójdziemy do szkoły to nie będę mógł.
- Ponieważ?
Zadałam to pytanie choć dobrze znałam na nie odpowiedzieć.
Pierdolony Alexander Wilson.
- Alexander zajebie mnie jak tylko na ciebie spojrzę. A już tak dostałem od niego zjebe.
- Spojrzałam na chłopaka z nie dowierzaniem. Gdyby nie to, że od kawiarni do domu Wilson dzieliła mnie spora odległoś już była bym w drodze do jego domu. Rozmyślać jakich tortur na nim przeprowadzić.
Alexander to zwykły pół główe, Rosie.
- Co!? - Powiedziałam głośno.
- To był czwartek. Miałem z nim wf. Zatszymał mnie na ścianie i powiedział, że jak spojrzę na ciebie jeszcze raz to obije mi mordę tak, że moja matka mnie nie pozna. Nie chce żebyś mnie źle zrozumiałam, ale jego miłość do ciebie jest niebezpieczna - mówił, a mi zrobiło mi się głupio za niego i za mnie. Spuściłam głowe, a on kiedy to zobaczył podniósł mi ją do góry. - Ale to prze ze mnie - powiedział, trzymajc rękę na moim policzku, patrząc na mmie.
- Dlaczego przez ciebie? - Wymamrotałam.
- Dawniej się przyjaźniliśmy, ale kiedy byliśmy na urodzinach dziewczyn, która mu się podobał… Dobrze wiedziałem, że on za nią szaleje, a ja ją pocałowałem - gdy on skończył kelner podał nam herbate.
- Czy to wszystko? - Zaptał kelner, a Jason wyciągneł pieniądze z kieszeni z spodni. Kelnre coś mówił do Jason, ale ja tego nie usłyszałam, bo jakby mój mózg wyłączył opcje słuchania. Wpatrywałam się w filiżanke z herbatą, a potem wziełam łyka. Kończąc herbate powiedziałam do niego:
- Czy mógłbyś zawieść do domu?
- Tak, a dlaczego? - Zapytał szczerze zmartwony.
- Migrena - mruknęłam, a on wstał i pomógł mi stać. Choć nie potrzebowłam w tej czynności pomocy, ale on uznał inaczej. Kiedy już stałam lekko się za chwiałam i Jason wtedy wziął moją rękę i przełożył przez swoje ramiona, a swoją złapał mnie w talii.
Gdy byliśmy w domu puścił mnie na chwilę, by zamknąć drzwi. Jedyne co potem pamiętam, że znalazłam się na podłogę.

Obudziłam się w jakimś pomieszczeniu. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Było całe białe. Moim ocza ukazała się cztery postacie. Jedna z nich była Nora, która siedziała obok mnie. Za nią srał Jason z moim bratem. A moją bratanica leżała obok mnie.
- Nie źle się załatw... - zaczął mój brat jak tylko zobaczył, że jestem przytomna.
Uwaga proszę państwa Richard Beck Warr będzie odpierdalać mnie.
- Później - skarciła go Nora, po czym spojrzała na mnie. - Jak się czujesz Rosie?
- Dobrze - powiedziałam słabym głosem.
- Dobrze! No nie trzymajcie mnie...
- Richard do cholerny - przerwała mu Nora. Posłałam jej pełen podziękowań uśmiech.
Zoey podniosłam główkę w moją stronę i gdy tylko zobaczyła, że jestem przytomna od razu wczłapała się żeby mnie przytulić. W tym czasie Jason wyszeptał coś do ucha mojego brata. Po czym chłopak wyszedł z Nora, a ja i Dick zostaliśmy sami z jego córeczkę. Odchyliłam lekko głowe, żeby zobaczyć czy ona czasami nie zasnęła. Jej oczka kleiły się do siebie.
- ¹Close your eyes Have no fear.
Zaczęłam jej śpiewać, on usiadł na łóżku, a zaczęliśmy śpiewać razem:
- The monster's gone He's on the run and your daddy's here.
Upewniłam się, że Zoey śpi i podałam ją Dick. Wziął ode mnie swoją córkę i przytulił ją, jak mnie jako dziecko.
- Pamiętasz - zdziwił się.
- Ciężko, by było nie pamiętać - podniosłam się lekko. - Dawaj ten wykład.
Brat ciężko westchnął.
- Kiedy byłaś na tle przytomna, żeby ustać na nogach, zważono cie. Straciłaś jakieś dziesięć funtów. Nie będę się na ciebie darł... Ale powiec dlaczego po padłaś w to cholerstwo? - Zapytał, a w jego oczach widziałam przerażenie.
- Nigdy nie masz pewności, że to nie wróci
- popatrzyłam na niego, a on już siebie obwiniał. Nie musiał mi tego mówić, ja to po porostu wiedziałam. Na resztkach swojej siły podeszłam, by go przytulić. - Ale to nigdy nie będzie twoja wina - powiedziałam, odsuwając się od niego. - Na jak długo zostanie w szpitalu?
- Dwa tygodnie - odpowiedział mi, posyłając słaby uśmiech.
- Lilly powiec to co zawsze - mruknęłam w jego stronę, na co on skinął głową.
- Zostanie z nią te dwa tygodnie…
- Wszyscy z nią zostaniemy - wtrąciła Nora, kiedy wróciła ze spaceru z Jason.
- Zostaniemy z tobą i nią do Halloween - wyznała, siadając obok mnie. Byłam w szoku, ale również podekstowana.

¹ Beautiful Boy (Darling Boy) John Lennon.









































































My first love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz