Rozdział 17

8 0 0
                                    

Nigdy nie rozumiałam jak to możliwe, że po świętu dziękczynienia od razu robią się Mikołajki. Czas leci zdecydowanie za szybko żeby się połapać.
Szóstego grudnia z rana w szkole napadł mnie Jason z swoim usciskiem i całusem na dobry dzień.
- Na coś dla ciebie z okazji Mikołajków - oznajmił mi, kiedy odctawiał mnie na podłogę i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. - To dla ciebie - podał mi je, a ja je otworzyłam. Był to srebrny łańcucha z sercem.
- Ja też coś mam - oznajmiłam i wyciągłam pudełko równiej wielkości tamtego. Otworzył je i się w niego wpatrywał. - Chyba czytamy sobie w myślach - zaśmiałam się, ponieważ dałam mu taki sam.
Odwrócił się żebym mu go zapieła. Kiedy mieliśmy już iść zobaczyliśmy nieźle zmęczona Maya. Podbiegła do nas, a Jason podał jej wodę. Odała mu butelkę i zaczęła:
- Kurwa nie uwierzycie mi! Pamiętacie tego naszego nauczyciela od wf?
- Tak - odpowiedzieliśmy jej jednocześnie.
- On już nie będzie uczył wf. Z plotek wiem tyle, że ponoć jakieś uczenicy zrobił dziecko.
- Co!? - Wydaliśmy się jednocześnie.
- No też byłam zaskoczona. Ale również wiem, że od nowego roku ma przyjść jakieś młody facet. Jak dobrze pamiętam to chyba w wieku twojego brata lub jakoś tak - patrzyliśmy się na nią.
- A wiesz coś jeszcze? - Zapytał się jej po dłużej chwili ciszy.
- Nie, ale się dowiem - powiedziała i pobiegła, przekazać plotkę innym.
Kurwa czasami się zastanawiam jak jest być Maya. Ona zna do słownie każdego. Wie o innych rzeczy, których oni sami o sobie nie wiedzą. Chciałabym mieć tak dobre źródła jak moja przyjaciółka.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Pożegnałam się z Jason i poszłam do klasy. Znalazłam wolne miejsce i usiadłam. Gdy byłam już na swoim miejscu usłyszałam dosyć głośno śmiejąca się grupkę ludzi. Byli to chłopacy i jedna dziewczyna. Ta laska z moich obserwacji chyba podkochiwała się w jednym z nich, ale oni nie zdarzyli ją szczególną sympatią. Dobiero gdy zaczęli siadać zwróciłam uwagę, że jest to grupka Charlie. Typa, który znajdzie najgłupszy powód, by zrobić imprezę. Z nie wiadomych mi przyczyn postanowił usiąść ze mną.
- Siema - powiedział, gdy siadał. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Siema - odpowiedziałam. Wracając do zeszytu. Nie czytałam, tylko chciałam żeby tak myślał. - Czy ty i twoi przyjaciele byście chcieli wpaść do mnie na imprezie w piątek? - Odwróciłam głowe w jego stronę, kiedy miałam u odpowiedź przerwał mi.
- Dziękuję, że pozwoliłaś mi tu usiąść.
- Proszę, tak bym siedziała sama. Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie zapytam się ich, ale ja na pewno będę.
Czyli było tak podejrzewałam. Ta laska podkochiwała się w Charlie, lub w którymkolwiek, a ona była im obojętna. Wyciągnełam telefon, by się ich o to zapytać. Spoglądałam na nauczycielkę, a potem na telefon. Nauczyciele już nie raz widzieli jak to robie, ale nigdy mi nie zwracali uwagi.
W połowie lekcji do mojej klasy wpadła Rooney.
Ja i ona pracowałyśmy razem w samorządzie szkolnym. Rooney była prawą rękę Ruby, czyli mojej zastępczyni.
Czarnowłosa była lekko zdyszała.
- Rosanna mogę cię prosić? - Powiedziała, dysząc się. Zawsze tak się do mnie zwracała, gdy mieliśmy problem.
Ja pierdole.
Spojrzałam na nauczycielkę, która pokiwała głową. Zabrałam swoie rzeczy i wyszłyśmy z klasy.
- Co się dzieje? - Zapytałam się w droczę na salę gimnastyczną.
- Nie wiem... Ale pani Johnson (pani Johnson to dyrektorka naszej szkoły) zwołała zebranie, a jak wiesz rzadko to robi - mówiła szybko. To ja zazwyczaj jako przewodnicząca szkoły to robiłam. Kiedy doszłyśmy na salę, wszyscy tam byli czekali za nami.
- Dobrze skoro mam już wszystkich to chciałam powiedzieć, że Ruby Thomas nie jest już uczennicą naszej szkoły - zaczeła pani derektor.
No to zajebiście. Straciłam najlepszą prawą ręką jaką miałam.
Rooney nie wtszymała i się spytałam:
- Dlaczego?
Rooney odkąd pamiętam umiała się negocjować i pani Johnson to dobrze wiedziała.
- Czy ktoś nie słyszał plotek o panu Moore?
- Popatrzyła się na nas, ale każdy już je znał.
Obstawiam, że nawet woźna.
- One są prawdzie - dodała. Zamknęłam oczy, wzięłam głeboki oddech i powiedziałam nie otwierając oczu:
- Czyli trzeba poszukać nowego zastępcy?
Nie uśmiechała mi się ta wizja.
- Nie. Rooney wskoczyła na miejsce Ruby
- oznajmiła. - Do końca ferii zimowych musicie znaleźć prawą ręką dla Rooney.
- Czyli możemy tu zostać i się naradzić? - Zapytał jakieś chłapak.
- Tak, tylko z stąd nie wychodzie.
Zrobiliśmy tak jak ten chłopak mówił.
W przerwę na lunch wyszliśmy, by coś zjeść, przed tym zaproponowałam, by się spotkać po szkole tutaj. Poszłam do stołówki, a w dziwiach zatakował mnie Charlie i dał mi swoje zeszyt, bym mogła odpisać lekcje. Podziękowałam mu i poszłam do stolika. Idąc w stronę stolika wydawało mi się, że widziałam Wilson. Tu już byłam pewna, że mam urojenia. Położyłam zeszyty i usiadłam.
- Nam już urojenia - oświadczyłam i zakryłam rękoma twarzy.
- Nie masz - powiedział Gar.
Czyli on też go widział.
Dobrze, przynajmiej nie mam urojeni.
Nie rozmawiałam potem zbyt wiele, bo musiałam zająć się sprawą Ruby. W ciągu dnia popisałam z nią, a na spotkaniu połączyłam się z nią na Instagram. Każdy coś proponował, chodził, pytał się o zdanie Ruby. Ja pisałam na kartce imiona uczniów, który się, by nadali.
Aż w końcu dostałam olśnienia.
- Charles chyba Williams! - Krzyknąłam i wstałam. - Walczył o tę posadę w tym roku.
- Dobra, kto jest za Charles chyba Williams
- powiedziała jedna z dziewczyn. Za śmialiśmy się, bo gość nawet się nie zgodził, a my już mieliśmy dla niego przezwisko.
Wszyscy unieślieśmy dłonie.
- Napiszę do niego - powiedziałam, ponieważ znałam kolesia. Wszyscy byliśmy z siebie dumni, że tak to szybko poszła.

***

W piątek po południu szykowałam się na imprezę u Charlie. Byłam w mieszkaniu mamy Maya. Ja wiedziałam co chce na siebie włożyć, ona jak zwykle nie. W rezultacie brałyśmy się tak podobnie. Byłyśmy ubraną w sukienkę mini z raścięcię na ramieniu, które kończyło się na biuście. Jedyne co je różniło to kolor. Ona miała czerwoną, a ja czarną.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, gdy ma się okres - powiedziała, przeglądając się w lustrze.
Podniosłam głowe tak, by ją widzieć.
- Czekaj! Masz okres i idziesz na imprezę?
- Taa, co w tym złego?
- Chodzi mi o to, że ty jesteś królową seksu... I nigdy go nikomu nie odmówiłaś - powiedziałam, a ona położyła się obok mnie.
- Więc dzisiaj nie będe się piepszyś - wyznała, na co ja wybuchłam śmiechem. - I na pakuję ci do torebki tampomów.
- A spierdalają od mojej torbie!
Wtedy weszła jej mama do pokoju
- Jesteście gotowe? - Zapytała się. - A czy Rosanna będziesz u nas nocować?
- Tak i nie - odpowiedziała jej Maya.
Maya odkąd pamiętam nie lubiła swojej matki. A było to spowodowane tym, że to przez nią ojcie Maya ich zostawił. Chociaż jej ojcie bardzo, ale to tak bardzo ją kocha.
Wyszłyśmy z jej mamą. Zawiozła nas do Charlie i na do widzenia życzyła nam dobrej zabawy. Weszłyśmy do środka z Maya, a Charlie zobaczył mnie i powiedział:
- Przyszedł najbardziej weczikowamy gość w dziejach - wskazując na mnie dłonią. Maya zwróciła się do mnie:
- Spikniemy się później, albo napisze, dobra?
- Dobra - odparłam i poszłam w stronę już pijanego Charlie.
Przynajmiej na takiego wyglądał.
Wyjaśnił mi, że ludzie się zakładają z nim o to, że oni, albo ich kolega wypije więcej niż ja. Życzę im powodzenia, idioci nie moją szans z moją głową. Podjełam się temu wyzwaniu. Piłam i zgarnialiśmy z Charlie pieniądze.
- Witaj Rosanna - powiedział ktoś za mną. Od razu rozpoznałam ten cholernie wkurwiający mnie głos. Obróciłam się z wściekłością w stronę Wilson. W tamtym monęcie myślałam, że wydrapię mu oczy.
- Nie umiesz powiedzieć  ,,Nie" Charlie.
Korciło mnie, aby powiedzieć mu  ,,A ty mnie, więc jest jeden do jednego". Aczkolwiek dziś już nie patrzyłam na Xander Wilson. Tylko na Alexander Wilson.
- Słuchaj Xander ja i twoja dziewczyna jesteś alkoholikami.
Dziewczyna. Jego jebane nie doczekanie.
Powiedział do niego Charlie, a następnie wybuchneliśmy śmiechem. Pomino, że mówił to do Wilson to i tak według mnie było to zabawne.
I byłam nieźle najebana.
- Mam pomysł ściągnij się z Ro to też będziesz miał ubaw - powiedział do niego Charlie i podał mu kieliszek. - Ale pierw kasa - wyciągnął w jego kierunku dłoń, a on dał mu pieniądze. - Czy jakieś jakby to powiedzieć? Umowa?
Powiedział patrząc się na nas.

My first love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz