Rozdział 25

2 0 0
                                    

Następnego dnia po południu pojechałam z Nora na badanie krwi. Na całe szczęście nic mi nie było, po prostu miałam zwykłe mdłości. Ale to nie wystarczyło Nora i stwierdziła, że pojedziemy do jeszcze jednego lekarza.
Wróciłyśmy do domu. Musiałam zjeść obiad i zająć się lekcjami. Ale to nie było łatwe, ponieważ Florence cały czas coś ode mnie chciała, więc dla mojego dobra psychicznego obiecałam jej spacer.
Kiedy około godziny dziewiątej siedziałam z Alexander w salonie. Rozmawialiśmy i oglądaliśmy telewizyjnę spokoju dopóki nie przyszedł do nas Dick.
- Cześć - powiedział, kiedy kierował się do kuchni.
- Czego dusza pragnie? - Zapytałam się, ponieważ wiedziałam, że czegoś chce. Spojrzał na mnie jakbym powiedziała coś niesamowitego.
- Cześć - odpowiedział mu Xander. - Co tam?
- Przeniósł wzrok ze mną na niego i miałam wrażenie, że zaraz będzie mnie ignorował.
- Dobrze - powiedział, pochylając się na blacie do przodu. - Nie mów Rosie - zmarszczyłam brwi. - Ale przytyło się jej - Xander obejrzał mnie od góry do dołu.
- Mówisz o jej udach czy pierciach?
Halo, ja tu siedzę.
- Nie mów Dick, ale chętnie, by zobaczył je nago
- uśmiechnął się miło do mnie.
- Dobrze, nie powiem mu, że chcesz przelecieć jego siostre - dodał swoje trzy grosze i wyszedł. Odchylilam głowe, by sprawdzić czy nikogo nie ma.
- Czy ja wyglądam źle? - Zapytałam się, a on westchnął i przysunął mnie do siebie.
- Dla mnie zawsze będziesz idealna - na te słowa przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.

***

W niedzielę poszliśmy wszyscy do jakieś restauracji, by świętować urodziny Lilly. Mój tata chyba nie był, by sobą gdyby na urodzinach, któregoś z swojego dziecki nie opowiedział jakieś żenujące historii. Ale za zwyczaj wszystkich bawią.
Na następny dzień Nora poprosiła mnie o to żeby nie szła do szkoły, tylko pojechała z mną. Nie powiedziała mi gdzie konkretnie jedziemy, tylko tyle, że to jakaś stara znajoma z studiów.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zanim wysiedliśmy powiedziała mi dlaczego tak naprawdę tu jesteśmy.
- Wiesz jak bardzo lubię pisać i łączyć to w całości?
- Pokiwałam głową w odpowiedzi. - Spisałam sobie twoje dolegliwości i zadzwoniłam do moje znajomej ginekolożki, a ona potwierdziła żebym z tobą przyjechała.
- Dobra, rozumiem... Ale nie powiedziałaś co mi może być.
- Podejrzewam, że jesteś w ciąży.
Na te swoja zrobiłam wielkie oczy, dysząc się śliną.
To nie mogła byś prawda.
- Wszystkiego w porządku? - Zapytała się, kiedy skończyłam dramatyzować.
- Nie za bardzo...
Wyszłyśmy z auta, a ja nadal nie dowierzałam w to co może mi być. Chyba sam fakt ciąży nie był tak zły, jak fakt, że nie wiem za bardzo kto może być ojcem. Ale miałam tylko trzy obcje: Pierwsza Jason. Druga Daniel , a trzecia Xander.
Weszłyśmy do przychodni, a w niej nie było żywe duszy. Aż tu za dzwi wyłoniła się kobieta. Była niską brunetką z upiętymi włosami w kok. Była ubrana w ciemną sukienkę, a na to biały fartuch.
- Nora! - Powiedziała wesoło kobieta, zacząła kierowca się w naszą stronę i przytuliła się do Nora. - Ty to pewnie Rosie - powiedziała, a ja wyciągnęłam w jej kierunku dłoń. - Ja jestem Julia
- przedctawiła się.
Julia zrobiła mi wszystkie potszebne badania, by potwierdzić tezę Nora.
Kazała mi siąść i powiedziała:
- Nora miała rację, jesteś w ciąży - popatrzyłam się na nią jak na jakiegoś głąba. Podniosłam się tak, aby stać i szybkim krokiem wyszłam.
- Muszę się pszejść.
Nora pokiwała głową, a ja wyszłam. Musiałam pomyśleć na świeżym powietrzu. Moja głowa to jedna wielka bitwa myśli. Więc ciężko nawet i mi się połapać. Teraz muszę się skupić na tym kto może być tego współ autorem. Na pierwszy rzut weźmy Jason. Lecz on był zbyt ostrożny, by wpaść. Daniel uważał na to co robi, bo nie muszę tłumaczyć. Czyli Xander. Nie mam pojęcia, czy to dobrze, czy źle. Ale doszłam do tego kto jest ojcem mojego dziecka.
Był nim Alexander Wilson.
- Wiesz kto jest ojcem? - Zapytała się Nora, kiedy byliśmy w samochodzie. Pokiwałam głową, ale nie kontynuowała już tego tematu.
Kiedy wróciłyśmy do domu, wiedziałam, że Xander będzie z Florence. Poszłam pierw do pokoju, by sprawdzić czy tam ich nie ma. Ale ich nie było, więc poszłam do ogrodu. A ta zastałam Lilly i Florence, które biegały.
- Wróciłaś - powiedział dobrze mi znamy głos. To by Alexander, który siedział i obserwował dziewczyny.
- Mhm... - mruknęłam i zajęłam miejsce obok niego.
- Może lepiej iść spać, bo jesteś na twarzy cała blada - polecił mi.
- Wydaje ci się... Mogę mieć pytanie? - Zapytałam się nie pewnie.
- Tak, jak po nim pójdziesz spać.
- Dobrze. Co byś zrobił gdybym
powiedziała ci, że jestem w ciąży? - Spojrzał na mnie dramatycznie, przy tym marszcząc brwi. - Z tobą?
- A co jesteś? - Zaśmiał się, a ja razem z nim. - By bym szczęśliwy, że ze mną. - Zaśmiał się, ale ja wiedziałam, że mówi prawdę. - A ty?
- Raczej też szczęśliwa, że tobą - zażartowałam.
Gdzieś w głębi duszy zastanawiałam się czy, aby na pewno Alex mówi prawdę. Nie mała zielonego pojęcia skąd wzięłam się u mnie taka myśl.
Znowu te jebane przeczucie.

My first love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz