Rozdział 24

6 0 0
                                    

W poniedziałek wstałam parę minut przed budzikiem. Poleżałam w łóżku parę minut do budzika. Przez ten czas wpatrywałam sie w Alexander. Parę kosmyków włosów leciało mu na twarz,więc je odgarnąłam. Gdy je odgarnąłam zwróciłam uwagę na bliznę, która miał zakrytą włosami. Nadal ją kiedy oboje mieliśmy po pięć lat. Byliśmy wtedy u moich dziadków we Włoszech. Biegneliśmy do domu na obiad i to wtedy chłopak przewrócił się o bruk. Alexander zaczął się wiercić, więc zabrałam ręce z jego czoła. On jedynie przycisnął mnie mocniej do swojego ciała, chowając mnie w swoich ramionach. Mój budzik zaczął dzwonić. Wysłobodziłam się z jego uścisku, wyłączając alarm. Wstałam z łóżka, kierując się do kuchni.
Weszłam do pomieszczenia, podchodząc do lodówki. Wyciągnełam mleko, poszukując płatki. Odnalazłam je, wsypując do miski. Zalałam mlekiem i zaczęłam je jeść. Gdy skończyłam włożyłam naczynia do zmywarki. Pobiegłam do swojego pokoju.
Weszłam do garderoby, idąc do części z spodni. Znalazłam jakiś pierwsze lepsze, zakładając je. Lecz pojawił się mały problem. Nie mogła wciągnąć ich na tyłek.
- Co się dzieje?
Podskoczyłam w miejscu, kiedy do uszu dotarł głos Xander.
- Nie mogę wciągnąć spodni na uda - oznajmilam, kiedy wchodził do garderoby.
- O Boże to naprawdę straszne, że masz duże uda, Daj pomogę ci - podszedł i pomógł mi je założyć. Odsunął się i powiedział. - Pamiętaj, że dla mnie zawsze będziesz idealna - uśmniechnełam się. Wyszłam z garderoby w towarzystwie Alexander. Coś pomruczał do mnie i wszedł z pokoju.
Poszłam obudzić Florence. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczynka siedziała na dywanie, bawiąc się zabawkami. Nie przeszkadzając jej w zabawie, tylko poszłam do jej szafy.
- Dzień dobry - powiedziała, kiedy mnie zobaczyła. - Mamusiu, czy tatuś ci mówił, że spędzi ze mną cały dzień? - Zapytała się mnie.
- Nie, nic nie wspominał. Czyli nie mam ci szukać ciuchów? - Zapytałam się odwracając się do niej przodem.
- Nie, tatuś się tym zajmie - uśmniechneła się do mnie, odwzajemniłam je i wyszłam.
Poszłam porozmawiać o tym z Alexander. Ani razu nie wspomniał mi, że spędź cały dzień z Florence. Więc zaczęłam go szukać. Ale Lilly powiedziała mi, że pojechał do sklepu, a my musimy się zbierać.

***

- Rosie! - Krzyknął ktos za moimi plecami. Oderwałam się od szukania książki od francuskiego, by spojrzeć za siebie. Zauważyłam Jason, zmierzającego w moją stronę. Nie zmienił się w ogóle od naszego ostatniego spotkania.
Gdy był wystarczająco blisko mnie mocno objął, umaszczenie nad ziemią. Postawił mnie na ziemi. Zamknął za mną szafkę, ciągnąć gdzieś. Zaśmiałam się do niego, że mam jeszce jedną lekcje, lecz on mnie zignorował. Wyszliśmy przed budynek naszej szkoły gdzie czekali na nas dwoje moich przyjaciół.
- To wasza sprawka, prawda?! - Krzyknęłam w stronę Tommy i Maya. Przywitałam się z nimi i ruszyliśmy do parku.
Przez całą drogę Tommy i Jason opowiadali mi o różnych rzeczach, że zapomialam o mojej przyjaciółce. Jednak ona nie przejmowała się tym, ponieważ cały ten czas była zajęta odpisywaniem komuś.
Gdy Tommy i Jason zawołał jakiś chłopak oni obiecali ze zaraz wrócą. Dzięki temu mogłam na spokojnie z przyjaciółka.
- Z kim tak piszesz? - Zapytałam się, biorąc duży łyk wody. Ona spojrzała się na mnie, uśmiechając się nie pewnie.
- Obiecujesz, że nie będziesz zła? - Zapytała, na co ja skinęłam głową. - Z twoim kuzynem Jeremiah.
Taki z ciebie chuj kuzynie?
- No ca za szmaciarz - mówiłam, waląc ręką w stół przy, którym siedziałyśmy. Rudowłosa zaśmiała się za pewne, wiedząc o co mi chodzi.
- Rosie - zawołał radośnie Tommy za moich pleców. - Czemu nie było dziś Xander?
- Został w domu z Flo - odparłam, gdy ten siedział obok mnie.
- Z kim? - Zapytał się Jason.
- Moja i Alexander adoptowana córka. Chcesz ją poznać?
- Tak.

***

Wróciłam do domu w towarzystwie Jason. W domu zastaliśmy Lilly, która skończyła robić obiad. Włożyła nam trochę. Podziękowaliśmy jej, mówiąc, że zjemy na tarasie. Zanim jednak wyszliśmy uprzedzała mnie za dziś mam przyjechać Nora.
Wyszliśmy na taras. Jedliśmy i rozmawiając na blachę tematy. Opowiedziałam mu dlaczego tak długo nie było mnie w szkole. Nie istniejącemu Bogu dziękowałam, że nie zadawał żadnych pytań.
- Hej - powiedziała Nora, która znalazła się na tarasie. Przywitałam się z nią. - Nie wiem, czy Xander ci mówił, ale jutro po szkole jedziemy na badanie krwi - oznajmiła mi. - Teraz idę się zdrzemnąć.
- Spoko.
Powiedziałam i wrócił do rozmowy z Jason. Wlałam nam po soku pomarańczowego. W końcu Florence i Xander wrócili do domu. Florence, gdy mnie zobaczyła bardzo się ucieszyła.
- Mamusiu z tatusiem byłam w sklepie i kupiłam meble do domku - powiedziała mi, kiedy ją trzymałam. Spojrzałam się na niego, a potem znowu na Florence.
- I nie zabraliście mnie ze sobą. No co za bestie
- powiedziałam, łaskotajać ją po brzuchu. Ona przeniosła wzrok na Jason. Jej mina była dosyć dziwna.
- Ten pan to kto, mamusiu? - Zapytała, nie odrywając od niego wzroku.
- To mój chłopaka, Jason.
- Oki. To ja i tatuś zaniesiemy to co kupiłam do domku - postawiłam ją na ziemie i pobiegła do taty. Ktoś napisał do Jason i okazało się, że musi iść.

***

Usiadłam na tarasie z moim laptopie i zaczęłam rozglądać się za prezentem dla Lilly. Od czasu do czasu patrzyłam jak Florence i Alex radzą sobie z składaniem.
To był uroczy widok.
Ciężko było kupić Lilly prezent idealny. Ponieważ nie jestem samobójcą nie zaproszę Jason na jej urodziny. Ale z drugiej strony ciekawe co, by się stało gdyby Jason i Xander znaleźli się w jednym pomieszczeniu, więcej niż pół godziny.
- Kupę Lilly ma urodziny lalkę barbie! - Krzyknęłam do Alex.
- Dam sobie rękę uciąć, że ona się już nie bawi lalkami - odparł mi. - Kup jej słuchawki na przykład.
I to nie był głupi pomysł.
- Ale takie... Wiesz mamusiu - dopowiedziała Florence.
Ja i Florence zabrałyśmy się za szukanie jakieś fajnych słuchawek. Przekopałyśmy pół internetu i tak nie znalazłyśmy tego co chciałyśmy. A potem młoda zasnęła mi na koloniach. Alexander zaproponował, że ją połóż.

Alexander

Zaproponowałem, że mogę położyć Florence spać. Ale nie jestem tak dobry w noszeniu ludzi na rękach jak Rosie, bo kiedy weszłem z nią do pokoju Florence się obudziła. Poleciała się szybko umyć. Ja w tym czasie usiadłem na łóżku. Skończyła się myć i wtrącała się po schodach. 
- Opowiedzieć ci jakąś bajke? - Zapytałem się, kiedy była już w łóżku
- Nie trzeba… Ale coś zauważyłam - mówiła z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co takiego? - Zapytałem się, siadając na podłodze obok jej łóżka.
- Że ty patrzysz się inaczej na Rosie niż ten głupi Jason.
- Florence, nawet jeśli kogoś nie lubisz to trzeba traktować go z szacunkiem.
Powiedziałem tym swoim poważnym tonem. Aczkolwiek Flo miała rację. Na tym świecie nie ma osoby, która kocha Rosie bardziej niż ja.

My first love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz