. . . 18 grudnia . . .
Czas leciał bardzo szybko. Minęły już prawie cztery miesiące szkoły. Na zaczynające się właśnie ferie zimowe Eric z rodzicami lecieli do Francji, by spędzić święta z rodziną ze strony ojca. Jego rodzinne miasto znajdowało się niedaleko stolicy. Nazywa się ono Wersal. Do Francji lecieli samolotem 4 godziny.
Rodzinne miasto... Eric od ostatniej wizyty u dziadków sporo się zmienił. Z nieznanych mu powodów, dziadków nie odwiedzali już od czterech lat. Niewiele pamiętał z ich poprzednich wizyt tam. Kojarzył, że jego dziadkowie mieli dwa psy i małego kociaka. Jego dziadkowie po swoich rodzicach odziedziczyli niewielki dworek i gospodarstwo. Kojarzył też, że w tym dworku miał on swój własny pokój, który obecnie raczej nie przypadłby do jego gustu.
Z lotniska w Paryżu do Wersal czekała ich 40-sto minutowa przejażdżka autem. Eric włączył sobie na słuchawkach muzykę i wypatrywał przez okno. W pewnym momencie dotarło do niego to, że stoją już od dłuższego czasu. -Co się dzieje? Czemu stoimy? - zapytał jednocześnie ściągając słuchawki.
-No właśnie nie wiemy. Jest jakiś korek, ale nic się nie rusza - powiedział Raymond siedzący za kierownicą.
-A co, jeśli był jakiś wypadek? - wtrąciła niespokojna Delaney.
-Spokojnie, pewnie to nic takiego. Eric, sprawdź wiadomości. Może się z nich czegoś dowiemy.
Eric zgodnie z poleceniem włączył w telefonie wiadomości. ,,Rodzina królewska we Francji na spotkanie z rządem Francuskim" - taki nagłówek jakiegoś artykułu wyświetlił mu się jako pierwszy po włączeniu wiadomości. Poinformował o tym rodziców, przez co zawrócili i pojechali inną - dłuższą drogą.
Do gospodarstwa dziadków dojechali w godzinę. Eric bardzo się stresował przed wyjściem z auta i ponownym spotkaniem z dziadkami po tylu latach. Przez chwilę się wahał, ale w końcu wysiadł z auta, wziął swój plecak i poszedł zadzwonić do drzwi.
Drzwi otworzyła mu młoda kobieta w ubraniach sprzątaczki. Czuć od niej było zapach silnych chemikalii. Nietrudno było się domyślić roli kobiety - pracowała dla dziadków Erica jako pomoc domowa. -Wy do państwa Caveland'ów? - zapytała kobieta, na co Eric pokiwał potwierdzająco głową. -Proszę chwilę poczekać - oznajmiła, po czym zniknęła za drzwiami.
Eric stał jak zamurowany, czując swoje nienaturalnie szybkie bicie serca. Jego rodzice zdążyli już uporać się z bagażami i teraz stali za nim, również czekając na dalszy rozwój zdarzeń.
Nie musieli wiele czekać na ponowne otwarcie drzwi. Tym razem jednak w drzwiach zamiast młodej kobiety stała para starszych ludzi. Nie minęła nawet chwila, a rodzice Erica radośnie wyściskali staruszków. Po rodzicach Erica nadeszła kolej na niego.
Gdy wszyscy się od siebie "odlepili", Eric z rodzicami zostali zaproszeni do środka. Po wejściu do domu, na Erica rzucił się duży owczarek niemiecki. Powalił go na ziemię i zaczął oblizywać. Sporo czasu zajęło mu uspokojenie psa, który z tego, co kojarzył nazywał się Shale. Kojarzył też, że drugi z psów jego dziadków nazywał się Myrtle i z tego, co później się dowiedział - zwierzak obecnie był na spacerze z ich sąsiadem.
Kobieta, która jako pierwsza otworzyła im drzwi, została poproszona przez babcię Erica o zabranie go do pokoju. Podobno dorośli chcieli porozmawiać o jakichś sprawach, które rzekomo go nie zainteresują.
O dziwo pokój, do którego zaprowadziła go kobieta wyglądał całkiem inaczej, niż ten z jego wspomnień. Był on bardziej przystosowany do gustów nastolatka.
Na prawo od wejścia stało duże biurko z różnymi notesami, zeszytami i piórnikami. Na całą długość ściany po prawej stronie rozpościerała się duża szafa. W lewym roku, naprzeciw wejścia stało duże łóżko z szafką nocną u boku. Obok łóżka znajdowały się drzwi na balkon, na którym stały trzy krzesła i stolik.
Eric zmęczony po długiej podróży położył się na łóżku i po chwili leżenia, zasnął.
. . . 19 grudnia . . .
Erica obudziło pukanie do drzwi. Do pokoju weszła kobieta z tacką w jednej ręce, na której miała dwie kanapki z jajkiem sadzonym i szklanką wody w drugiej. Odłożyła tackę i szklankę na biurko. Zza biurka wyciągnęła składany stolik, który można postawić na łóżko. Rozstawiła stolik u stóp Erica, po czym położyła na niego to, co wcześniej odstawiła na biurko.
Przed wyjściem kobiety, Eric zapytał się jej jeszcze o to, jak się nazywa, a ta odpowiedziała mu, że nazywa się Wendy. Eric zjadł posiłek, po czym włączył sobie na laptopie serial i obejrzał kilka odcinków.
702 słowa
CZYTASZ
The Crown Of Destiny BL
RomanceDawno, dawno temu, chociaż właściwie całkiem niedawno, żył sobie pewien rzemieślnik. Rzemieślnik ten na życzenie panującego wtedy króla wykonał dwie korony. Kryształy na tych koronach po noszeniu ich przez bratnie dusze jednocześnie miały świecić ja...