Eric chciał odwiedzić jeszcze raz swoją ulubioną kawiarnię. Nie zmieniło się w niej wiele. Zamówił mrożoną kawę z kawałkiem ciasta i usiadł na swoim ulubionym miejscu. Uwielbiał klimat tej kawiarni i bardzo za nią tęsknił podczas swojego pobytu we Francji.
W pewnym momencie ktoś się do niego dosiadł. Mimo tego, że ta osoba była w przebraniu, Eric rozpoznał go niemal od razu. Ojciec Williama. Jak okazało się po krótkim dialogu, nie miał on złych intencji. Powiedział, że dogadał się z Cecilią i to ona obejmie tron po nim. Zgodził się też na to, żeby u jej boku władała Sandy. Ponoć pogodził się z tym, że nie będzie go na ślubie syna. Eric powiedział mu, że jeśli Cecilia się zgodzi, będzie mogła prowadzić z nim wideo chat podczas ceremonii.
. . . 13 sierpnia . . .
-Gratulacje!
-Gratulacje!
-Eriś! Wszystkiego najlepszego! Willy, ci także! - gratulowali wszyscy nowożeńcom. Przyszła kolej na Cecilię. W rękach trzymała tablet, na którym widniała twarz Philipa.
-William - powiedział.
-Ojciec - odpowiedział chłodno William.
-Gratulacje.
-Dzięki.
Wymiana obrączek, gratulacje i prezenty od wszystkich, pierwszy taniec. To wszystko było dla Erica jak sen. Piękny, biały garnitur zaczynał już go uwierać. Wreszcie przyszedł czas na rzucanie bukietem. Eric stanął tyłem do zebranych i już miał rzucać bukietem, gdy nagle jego ręka zatrzymała się w bezruchu. Opuścił rękę, obrócił się i zaczął iść w stronę zebranych. Podszedł do Sandy i wręczył jej bukiet. Zdezorientowana dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale Celilia ją w tym uprzedziła. -Sandy. Wyjdziesz za mnie? - zapytała. Sandy zakryła buzie ze zdziwienia. Po tym, jak pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, cicho odpowiedziała ,,Tak". Cecilia podeszła do niej i włożyła jej na palec piękny pierścionek.
Reszta wieczoru minęła na jedzeniu, tańczeniu i piciu niezliczonej ilości alkoholu.
. . . . .
Stał przy ołtarzu i widział siebie idącego wzdłuż ścieżki pomiędzy krzesłami. Mówił przysięgę, a później widział siebie robiącego to samo. Widział się również podczas wymiany obrączek. -Nie mówiłeś czasem, że nie skradniesz mi serca? - powiedział Eric stojący przed nim. Wszystko było jakieś dziwne.
Widział siebie przyjmującego gratulacje i sam je przyjmował. Widział siebie wręczającego bukiet przyjaciółce. Widział cały ubiegły dzień, ale z perspektywy kogoś innego. Nietrudno było mu się domyślić, czyja była to perspektywa. Miał świadomy sen, a mimo to nie był w stanie zrobić nic. Mógł tylko obserwować i starać się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
. . . 14 sierpnia . . .
Eric obudził się z niewielkim bólem głowy. Leżał w łóżku w nowym domu, który z Williamem kupili jakiś czas temu. Widmo wskoczyła im do łóżka i zaczęła się do niego łasić. -Już mnie zdradzasz? Przecież dopiero co się pobraliśmy... - powiedział zaspanym głosem William. Przyciągnął do siebie kotkę i zaczął drapać ją po brzuchu. -Jak śmiesz okradać mnie z męża!? Ty mały potworze! - mówił.
-Daj spokój Will! To tylko kot! - powiedział roześmiany Eric. Will odłożył kota na podłogę, a sam wtulił się w piżamę swojego partnera.
-Wiesz... Miałem dzisiaj dziwny sen. Widziałem nasz ślub, ale tak jakby z twojej perspektywy... - powiedział, na co William zerwał się i usiadł na łóżku.
-Ja też! W sensie, mi też się to śniło, ale z twojej perspektywy! Wiesz, co... Wydaje mi się, że wiem o co może w tym chodzić... Pamiętam, jak nauczyciel raz mi opowiadał, że bratnim duszom może śnić się przebieg dnia drugiej osoby. Wcześniej też miewałem podobne sny. Na przykład, jak byłeś w McDonaldzie i Cecilia ci pomogła. Nie wydawało mi się to dziwne, bo to moja siostra, więc mogłaby mi się śnić.
-Też miałem takie sny wcześniej! Jak miałeś aferę z jakąś aktorką, jak byłeś w szpitalu, czy jak dostałeś jakimś wazonem czy czymś w głowę... Odkąd razem zamieszkaliśmy niewiele mi się śniło...
-No proszę, kolejny dowód na to, że jesteś mi przeznaczony! - powiedział Will i znów przytulił Erica.
. . . 8 września . . .
Philip zakładał koronę na głowę Cecilii. -Cecilio. Władaj krajem mądrze - powiedział. Nałożył koronę na głowę Sandy. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż korony na głowach dziewcząt zaczęły świecić. Wszyscy byli zaskoczeni. Eric jako pierwszy oprzytomniał i zaczął bić brawo. Wszyscy dołączali do niego po kolei, aż wszyscy obecni bili głośne brawo.
Dziewczyny wstały i mocno się przytuliły. Sandy nawet się rozpłakała. -Ale jak to możliwe...? - zapytała partnerkę.
-Wiesz... Tak właściwie to nie było mowy o tym, że korona działa tylko na księcia. Nigdy wcześniej też nie zakładałyśmy koron jednocześnie... - mówiła drżącym głosem Cecilia, po czym wtuliła twarz w ramię Sandy.
746 słów
CZYTASZ
The Crown Of Destiny BL
RomanceDawno, dawno temu, chociaż właściwie całkiem niedawno, żył sobie pewien rzemieślnik. Rzemieślnik ten na życzenie panującego wtedy króla wykonał dwie korony. Kryształy na tych koronach po noszeniu ich przez bratnie dusze jednocześnie miały świecić ja...