#22

13 2 0
                                    

   Eric chciał odwiedzić jeszcze raz swoją ulubioną kawiarnię. Nie zmieniło się w niej wiele. Zamówił mrożoną kawę z kawałkiem ciasta i usiadł na swoim ulubionym miejscu. Uwielbiał klimat tej kawiarni i bardzo za nią tęsknił podczas swojego pobytu we Francji.

W pewnym momencie ktoś się do niego dosiadł. Mimo tego, że ta osoba była w przebraniu, Eric rozpoznał go niemal od razu. Ojciec Williama. Jak okazało się po krótkim dialogu, nie miał on złych intencji. Powiedział, że dogadał się z Cecilią i to ona obejmie tron po nim. Zgodził się też na to, żeby u jej boku władała Sandy. Ponoć pogodził się z tym, że nie będzie go na ślubie syna. Eric powiedział mu, że jeśli Cecilia się zgodzi, będzie mogła prowadzić z nim wideo chat podczas ceremonii.

. . . 13 sierpnia . . .

-Gratulacje!

-Gratulacje!

-Eriś! Wszystkiego najlepszego! Willy, ci także! - gratulowali wszyscy nowożeńcom. Przyszła kolej na Cecilię. W rękach trzymała tablet, na którym widniała twarz Philipa.

-William - powiedział.

-Ojciec - odpowiedział chłodno William.

-Gratulacje.

-Dzięki.

Wymiana obrączek, gratulacje i prezenty od wszystkich, pierwszy taniec. To wszystko było dla Erica jak sen. Piękny, biały garnitur zaczynał już go uwierać. Wreszcie przyszedł czas na rzucanie bukietem. Eric stanął tyłem do zebranych i już miał rzucać bukietem, gdy nagle jego ręka zatrzymała się w bezruchu. Opuścił rękę, obrócił się i zaczął iść w stronę zebranych. Podszedł do Sandy i wręczył jej bukiet. Zdezorientowana dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale Celilia ją w tym uprzedziła. -Sandy. Wyjdziesz za mnie? - zapytała. Sandy zakryła buzie ze zdziwienia. Po tym, jak pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, cicho odpowiedziała ,,Tak". Cecilia podeszła do niej i włożyła jej na palec piękny pierścionek.

Reszta wieczoru minęła na jedzeniu, tańczeniu i piciu niezliczonej ilości alkoholu.

. . . . .

Stał przy ołtarzu i widział siebie idącego wzdłuż ścieżki pomiędzy krzesłami. Mówił przysięgę, a później widział siebie robiącego to samo. Widział się również podczas wymiany obrączek. -Nie mówiłeś czasem, że nie skradniesz mi serca? - powiedział Eric stojący przed nim. Wszystko było jakieś dziwne.

Widział siebie przyjmującego gratulacje i sam je przyjmował. Widział siebie wręczającego bukiet przyjaciółce. Widział cały ubiegły dzień, ale z perspektywy kogoś innego. Nietrudno było mu się domyślić, czyja była to perspektywa. Miał świadomy sen, a mimo to nie był w stanie zrobić nic. Mógł tylko obserwować i starać się zapamiętać jak najwięcej szczegółów.

. . . 14 sierpnia . . .

Eric obudził się z niewielkim bólem głowy. Leżał w łóżku w nowym domu, który z Williamem kupili jakiś czas temu. Widmo wskoczyła im do łóżka i zaczęła się do niego łasić. -Już mnie zdradzasz? Przecież dopiero co się pobraliśmy... - powiedział zaspanym głosem William. Przyciągnął do siebie kotkę i zaczął drapać ją po brzuchu. -Jak śmiesz okradać mnie z męża!? Ty mały potworze! - mówił.

-Daj spokój Will! To tylko kot! - powiedział roześmiany Eric. Will odłożył kota na podłogę, a sam wtulił się w piżamę swojego partnera.

-Wiesz... Miałem dzisiaj dziwny sen. Widziałem nasz ślub, ale tak jakby z twojej perspektywy... - powiedział, na co William zerwał się i usiadł na łóżku.

-Ja też! W sensie, mi też się to śniło, ale z twojej perspektywy! Wiesz, co... Wydaje mi się, że wiem o co może w tym chodzić... Pamiętam, jak nauczyciel raz mi opowiadał, że bratnim duszom może śnić się przebieg dnia drugiej osoby. Wcześniej też miewałem podobne sny. Na przykład, jak byłeś w McDonaldzie i Cecilia ci pomogła. Nie wydawało mi się to dziwne, bo to moja siostra, więc mogłaby mi się śnić.

-Też miałem takie sny wcześniej! Jak miałeś aferę z jakąś aktorką, jak byłeś w szpitalu, czy jak dostałeś jakimś wazonem czy czymś w głowę... Odkąd razem zamieszkaliśmy niewiele mi się śniło...

-No proszę, kolejny dowód na to, że jesteś mi przeznaczony! - powiedział Will i znów przytulił Erica.

. . . 8 września . . .

Philip zakładał koronę na głowę Cecilii. -Cecilio. Władaj krajem mądrze - powiedział. Nałożył koronę na głowę Sandy. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż korony na głowach dziewcząt zaczęły świecić. Wszyscy byli zaskoczeni. Eric jako pierwszy oprzytomniał i zaczął bić brawo. Wszyscy dołączali do niego po kolei, aż wszyscy obecni bili głośne brawo.

Dziewczyny wstały i mocno się przytuliły. Sandy nawet się rozpłakała. -Ale jak to możliwe...? - zapytała partnerkę.

-Wiesz... Tak właściwie to nie było mowy o tym, że korona działa tylko na księcia. Nigdy wcześniej też nie zakładałyśmy koron jednocześnie... - mówiła drżącym głosem Cecilia, po czym wtuliła twarz w ramię Sandy.

746 słów 

The Crown Of Destiny BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz