#20

24 2 0
                                    

   Wieczorem William poczuł się głodny, więc zszedł na dół do kuchni. Zrobił sobie kanapki. Już miał udać się do swojego pokoju, gdy zauważył Rosaline siedzącą salonie i robiącą na drutach. -Podejdź tu do mnie. Opowiedz mi coś o sobie. Eric nie chciał nam za wiele zdradzić. Mówił, że nie wie co może nam powiedzieć, a czego nie.

-Ah... Rozumiem. Skoro Jego rodzice wiedzą, to myślę, że i pani mogę uchylić rąbka tajemnicy - odpowiedział, po czym usiadł na kanapie i odłożył talerz z kanapkami na stół.

-No, nie musisz się mnie bać. Jeśli chcę, to potrafię być dyskretna - zaśmiała się staruszka.

-A więc... Nazywam się William, jak już pani wie. Jestem William Hadges. Zapewne wie pani kim jestem z mediów. Skoro wie pani już kim jestem, pewnie zastanawia panią, skąd znam Erica. Otóż moja siostra z niewiadomych mi przyczyn podjęła się pracy w McDonaldzie. Tam poznała pani wnuka i jego najlepszą przyjaciółkę. pewnego dnia ja z Ericiem wylądowaliśmy w jednym szpitalu. Tam moja siostra przedstawiła nas sobie. Pod koniec pobytu Erica w szpitalu, wymknęliśmy się z niego. Dla zabawy chcieliśmy przymierzyć magiczne korony. Okazało się, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Mój ojciec chciał naszego ślubu, ale my nie postąpiliśmy zgodnie z jego wolą. W końcu nie jesteśmy nawet pełnoletni. Tak mniej więcej wygląda skrót naszej historii.

-Ojejku... Nie wiem, co powiedzieć...

-Nie musi się pani niczym przejmować. Nie planujemy się żenić. W razie czego planujemy uciec za granicę tam, gdzie mój ojciec nie ma wpływów.

-No cóż... Pamiętajcie, że nasze drzwi są dla was zawsze otwarte... Możesz już iść zjeść swój posiłek. Ja mam teraz wiele do przemyślenia... - powiedziała zakłopotana.

. . .

Kolejne kilka dni spędzili na zwiedzaniu Paryża. William robił za przewodnika, co wychodziło mu wyśmienicie. Eric przyznał, że jeśli rzeczywiście byłby przewodnikiem, dał mu by 5-cio gwiazdkową ocenę.

. . . 14 września . . .

,,Znów te wybory... Tym razem nie dam się w to wciągnąć" - pomyślał Eric siedząc w ławce. Przekazał klasie, że w tym roku nie chce być w samorządzie klasowym. W tym roku chce się skupić na nauce do matury.

W trójce klasowej były jedyne osoby, które chciały pełnić tą funkcję. Jak można było się tego domyślić - była to święta trójca.

. . . 10 lipca . . .

W maju Eric pisał matury. Poszły mu bardzo dobrze, gdyż sporo czasu poświęcał na naukę. Po przyjściu wyników, mógł stwierdzić, do jakich szkół ma szansę się dostać. Chciał studiować filologię we Francji, by móc w przyszłości zostać pisarzem. Powiedział to Willowi. Ten nie za bardzo ucieszył się na te wieści, ale był przygotowany do tego, że będą musieli opuścić kraj.

William polecił Ericowi spakować swoje rzeczy i poinformować jego dziadków, że w najbliższym czasie się u nich zatrzymają.

Wiedzieli, że im szybciej się wyniosą, tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo, że zostaną zatrzymani w kraju.

Spakowali swoje rzeczy do wypożyczonego busa transportowego i wyjechali w drogę. Cała droga miała zająć im około 16-stu godzin, więc musieli mieć przynajmniej jedną przerwę, na której zatrzymają się, by się przespać.

William znał przejścia graniczne, które były niestrzeżone. Do wyjechania za granicę wybrał jedno z nich. Jakieś trzy godziny drogi od granicy znaleźli hotel, w którym zatrzymali się na noc.

. . . 11 lipca . . .

Znów byli w aucie i jechali w stronę stolicy Francji. -Wiesz... Trochę dziwnie się czuje... Nigdy nie uciekałem z domu, a co dopiero z państwa...Jak my damy radę... Dziadkowie obiecali, że pokryją koszty moich studiów, ale nie mogę z nimi mieszkać na zawsze... Mam trochę pieniędzy, ale nie wystarczająco na to, żeby się utrzymać a tym bardziej kupić mieszkanie w pobliżu szkoły... - rozmyślał na głos.

-Eric. Nie martw się na zapas. Ja uciekałem przed staruszkiem już wiele razy, więc mam w tym doświadczeniem. Przed naszym wyjazdem wypłaciłem sporą sumę pieniędzy i przekupiłem śledzących nas ochroniarzy, czy kim tam oni byli. Poinformowałem twoich rodziców o tym, co robimy, więc się tym nie martw. Jakoś sobie poradzimy. Znajdziemy jakieś prace i będzie dobrze.

-Tak mówisz, ale nic nie jest pewne. A co, jeśli nas znajdą i jakimś cudem zaciągną nas z powrotem do państwa i zmuszą do ślubu i -

-Eric! - wykrzyknął William. -Przestań! Bądź dobrej myśli! Nie filozofuj. To tylko źle wpływa na twoją psychikę! Myśl o czymś pozytywnym. O! Jutro masz urodziny! Skoro jesteś już praktycznie pełnoletni, wybierzmy się jutro do jakiegoś baru. Co ty na to?

-No... Czemu nie?

-To ustalone. Włącz sobie jakiś serial na telefonie, czy coś. Odpręż się.

-Dobrze... 

745 słów

The Crown Of Destiny BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz