#21

24 1 0
                                    

   Po kilku godzinach byli już na miejscu. -Eriś, mój drogi! Willy! Nareszcie jesteście! Jak się czujecie? Chcecie coś zjeść? Zrobiłam rosół i kotlety. Chodźcie do kuchni.

Zjedli posiłek przygotowany przez Rosalinę i udali się do swoich pokoi, gdzie mieli odpocząć. William wiedział, że Eric nie czuje się najlepiej, więc podszedł do niego do pokoju. Usiadł na fotelu i rozmawiał z nim na przeróżne tematy, takie jak planowanie przyszłości.

Wieczorem, gdy William siedział przy komputerze i szukał potencjalnych mieszkań dla siebie i dla Erica w pobliżu jego przyszłych studiów. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. -Gdzie ty jesteś!? - wykrzyczał głos z słuchawki.

-Daleko... - odpowiedział tajemniczo.

-Wracaj tu natychmiast! Od jutra obaj będziecie pełnoletni. Przytszedł czas na wasz ślub!

-No... Nie dzięki. Nie planuję się żenić w najbliższym czasie.

-William! Jak śmie- - nie zdążył dokończyć, gdyż William się rozłączył.

. . . 19 października . . .

Eric wracał do mieszkania po zajęciach. Po drodze wszedł do sklepu, gdzie kupił składniki na kolację. Zbliżał się do bloku, w którym mieszkał z Williamem, gdy usłyszał miauknięcie. Obrócił się w stronę, z której usłyszał dźwięk. Na chodniku leżał karton, a w kartonie był mały kotek. Wyglądał na chorego. Miał zaropiałe oczy i był wychudzony. Wziął go na ręce i pospiesznie udał się do pobliskiego weterynarza.

Weterynarz podał kotu antybiotyk i przeczyścił mu oczy. Poinformował też Erica jak zajmować się chorym zwierzakiem. Eric zapłacił za usługę i wybrał się do sklepu zoologicznego. Wiedział, że Williamowi nie spodoba się to, że przygarnął kotka bez poinformowania go. Kupił karmę, mleko i legowisko dla kociaka. Zabrał rzeczy i wreszcie poszedł do mieszkania.

William tego dnia skończył pracę wcześniej, więc był już w domu. -Cześć! Co tak późno wróciłeś? - dobiegł Erica głos z salonu.

-Cóż... Po drodze spotkały mnie pewne komplikacje... - odpowiedział Eric.

-Jakie komplikacje? - zapytał Will jednocześnie odwracając się w stronę stojącego w wejściu Erica. -Co to jest? - zapytał spokojnie.

-No... Ja znalazłem go na ulicy i on był chory, to zabrałem go do weterynarza, kupiłem mu jedzenie i legowisko i ... - powiedział na jednym wdechu. -Mogę go zatrzymać? - zapytał robiąc niewinną minę.

Po krótkiej rozmowie, William zgodził się na zatrzymanie kotka. William poszedł rozłożyć legowisko, a Eric zgodnie z poleceniem weterynarza przygotował krople, by zakropić nimi kocie oczy. -Wiesz... Właśnie coś do mnie dotarło... - zaczął.

-Co takiego? Mam się bać?

-No wiesz... Nie kupiłem misek...

-Ehh, Eric - westchnął Will. -I rozumiem, że to ja mam iść je kupić?

-No... Jakbyś mógł...

-Dobra wrócę tak szybko, jak mogę.

-Dzięki! Jesteś wielki!

-Będziesz musiał mi to jakoś wynagrodzić - powiedział i ucałował Erica w czoło, po czym wyszedł na "małe zakupy".

3 LATA PÓŹNIEJ

. . . 3 marca . . .

-Ja, William Jacob Daniel Hadges ogłaszam wszem i wobec, że zrzekam się jakiegokolwiek prawa do dziedziczenia tronu po moim ojcu Philipie Claytonie Georgu Hadgesie. Chciałbym poinformować mojego ojca o zaręczynach z moim przeznaczonym. Ojcze – nie jesteś mile widziany na naszym ślubie.

Oświadczenie o tym, że król Philip nie jest mile widziany na ślubie swojego syna wywołało skandal. Nie mógł on jednak nic z tym zrobić, gdyż syn i jego narzeczony znajdują się poza strefami jego wpływów i w kraju, z którym ostatnimi czasy nie ma najlepszych relacji.

. . . 25 lipca . . .

-Eriś! Jak ja cię dawno nie widziałam! Słyszeliśmy z ojcem o twoich zaręczynach, gratulacje!

-Dzięki mamuś! Jak mogłaś się tego spodziewać, przyjeżdżam z dobrymi wieściami! Trzymaj! - powiedział i wręczył matce kopertę.

-Czy to jest to, o czym ja myślę? - powiedziała kobieta jednocześnie otwierając kopertę. Wyjęła z niej kartkę, na której pisało; ,,Eric i William mają zaszczyt zaprosić Delaney i Raymonda Hadgesów na uroczystość zaślubin, która odbędzie się 13 sierpnia #### roku. Cała uroczystość odbędzie się w "Leaves and branches restaurant" pod Paryżem. Prosimy o potwierdzenie przybycia do 31 lipca tego roku". -Och, Eriś! Oczywiście, że będziemy! Wejdziesz na chwilkę? Dawno niedzwoniłeś. Jak tam praca? Co tam u Widmo? - wypytywała.

-Mamo, nie mogę wejść. Muszę iść rozdać zaproszenia jeszcze kilku osobom. Praca jest super, a Widmo ma się świetnie, ale naprawdę już muszę iść.

-Ririś! Jak dobrze cię widzieć! - przywitała Erica Sandy. -Wejdź do środka! - zaproponowała.

-Przepraszam, ale nie dam rady. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Trzymaj - powiedział i wręczył przyjaciółce kopertę z zaproszeniem. Dziewczyna otworzyła kopertę i starannie przeczytała treść zaproszenia.

-No, nie spieszyliście się z tym! - powiedziała. -Od marca na to czekam! Czekaj chwilę. CECILIA!!! CHODŹ TU SZYBKO!!! - wykrzyknęła, po czym w drzwiach pojawiła się jej partnerka. -Trzymaj i czytaj - powiedziała i wręczyła jej kartkę.

-Och, nareszcie! Tyle na to czekałyśmy. Nie ma opcji, żebyśmy się nie zjawiły! - zapewniła rozentuzjazmowana.

-To do zobaczenia w sierpniu! - powiedział Eric, po czym wsiadł do samochodu, którym przyjechał.

797 słów  

The Crown Of Destiny BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz