Po kilku godzinach byli już na miejscu. -Eriś, mój drogi! Willy! Nareszcie jesteście! Jak się czujecie? Chcecie coś zjeść? Zrobiłam rosół i kotlety. Chodźcie do kuchni.
Zjedli posiłek przygotowany przez Rosalinę i udali się do swoich pokoi, gdzie mieli odpocząć. William wiedział, że Eric nie czuje się najlepiej, więc podszedł do niego do pokoju. Usiadł na fotelu i rozmawiał z nim na przeróżne tematy, takie jak planowanie przyszłości.
Wieczorem, gdy William siedział przy komputerze i szukał potencjalnych mieszkań dla siebie i dla Erica w pobliżu jego przyszłych studiów. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu. -Gdzie ty jesteś!? - wykrzyczał głos z słuchawki.
-Daleko... - odpowiedział tajemniczo.
-Wracaj tu natychmiast! Od jutra obaj będziecie pełnoletni. Przytszedł czas na wasz ślub!
-No... Nie dzięki. Nie planuję się żenić w najbliższym czasie.
-William! Jak śmie- - nie zdążył dokończyć, gdyż William się rozłączył.
. . . 19 października . . .
Eric wracał do mieszkania po zajęciach. Po drodze wszedł do sklepu, gdzie kupił składniki na kolację. Zbliżał się do bloku, w którym mieszkał z Williamem, gdy usłyszał miauknięcie. Obrócił się w stronę, z której usłyszał dźwięk. Na chodniku leżał karton, a w kartonie był mały kotek. Wyglądał na chorego. Miał zaropiałe oczy i był wychudzony. Wziął go na ręce i pospiesznie udał się do pobliskiego weterynarza.
Weterynarz podał kotu antybiotyk i przeczyścił mu oczy. Poinformował też Erica jak zajmować się chorym zwierzakiem. Eric zapłacił za usługę i wybrał się do sklepu zoologicznego. Wiedział, że Williamowi nie spodoba się to, że przygarnął kotka bez poinformowania go. Kupił karmę, mleko i legowisko dla kociaka. Zabrał rzeczy i wreszcie poszedł do mieszkania.
William tego dnia skończył pracę wcześniej, więc był już w domu. -Cześć! Co tak późno wróciłeś? - dobiegł Erica głos z salonu.
-Cóż... Po drodze spotkały mnie pewne komplikacje... - odpowiedział Eric.
-Jakie komplikacje? - zapytał Will jednocześnie odwracając się w stronę stojącego w wejściu Erica. -Co to jest? - zapytał spokojnie.
-No... Ja znalazłem go na ulicy i on był chory, to zabrałem go do weterynarza, kupiłem mu jedzenie i legowisko i ... - powiedział na jednym wdechu. -Mogę go zatrzymać? - zapytał robiąc niewinną minę.
Po krótkiej rozmowie, William zgodził się na zatrzymanie kotka. William poszedł rozłożyć legowisko, a Eric zgodnie z poleceniem weterynarza przygotował krople, by zakropić nimi kocie oczy. -Wiesz... Właśnie coś do mnie dotarło... - zaczął.
-Co takiego? Mam się bać?
-No wiesz... Nie kupiłem misek...
-Ehh, Eric - westchnął Will. -I rozumiem, że to ja mam iść je kupić?
-No... Jakbyś mógł...
-Dobra wrócę tak szybko, jak mogę.
-Dzięki! Jesteś wielki!
-Będziesz musiał mi to jakoś wynagrodzić - powiedział i ucałował Erica w czoło, po czym wyszedł na "małe zakupy".
3 LATA PÓŹNIEJ
. . . 3 marca . . .
-Ja, William Jacob Daniel Hadges ogłaszam wszem i wobec, że zrzekam się jakiegokolwiek prawa do dziedziczenia tronu po moim ojcu Philipie Claytonie Georgu Hadgesie. Chciałbym poinformować mojego ojca o zaręczynach z moim przeznaczonym. Ojcze – nie jesteś mile widziany na naszym ślubie.
Oświadczenie o tym, że król Philip nie jest mile widziany na ślubie swojego syna wywołało skandal. Nie mógł on jednak nic z tym zrobić, gdyż syn i jego narzeczony znajdują się poza strefami jego wpływów i w kraju, z którym ostatnimi czasy nie ma najlepszych relacji.
. . . 25 lipca . . .
-Eriś! Jak ja cię dawno nie widziałam! Słyszeliśmy z ojcem o twoich zaręczynach, gratulacje!
-Dzięki mamuś! Jak mogłaś się tego spodziewać, przyjeżdżam z dobrymi wieściami! Trzymaj! - powiedział i wręczył matce kopertę.
-Czy to jest to, o czym ja myślę? - powiedziała kobieta jednocześnie otwierając kopertę. Wyjęła z niej kartkę, na której pisało; ,,Eric i William mają zaszczyt zaprosić Delaney i Raymonda Hadgesów na uroczystość zaślubin, która odbędzie się 13 sierpnia #### roku. Cała uroczystość odbędzie się w "Leaves and branches restaurant" pod Paryżem. Prosimy o potwierdzenie przybycia do 31 lipca tego roku". -Och, Eriś! Oczywiście, że będziemy! Wejdziesz na chwilkę? Dawno niedzwoniłeś. Jak tam praca? Co tam u Widmo? - wypytywała.
-Mamo, nie mogę wejść. Muszę iść rozdać zaproszenia jeszcze kilku osobom. Praca jest super, a Widmo ma się świetnie, ale naprawdę już muszę iść.
-Ririś! Jak dobrze cię widzieć! - przywitała Erica Sandy. -Wejdź do środka! - zaproponowała.
-Przepraszam, ale nie dam rady. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Trzymaj - powiedział i wręczył przyjaciółce kopertę z zaproszeniem. Dziewczyna otworzyła kopertę i starannie przeczytała treść zaproszenia.
-No, nie spieszyliście się z tym! - powiedziała. -Od marca na to czekam! Czekaj chwilę. CECILIA!!! CHODŹ TU SZYBKO!!! - wykrzyknęła, po czym w drzwiach pojawiła się jej partnerka. -Trzymaj i czytaj - powiedziała i wręczyła jej kartkę.
-Och, nareszcie! Tyle na to czekałyśmy. Nie ma opcji, żebyśmy się nie zjawiły! - zapewniła rozentuzjazmowana.
-To do zobaczenia w sierpniu! - powiedział Eric, po czym wsiadł do samochodu, którym przyjechał.
797 słów
CZYTASZ
The Crown Of Destiny BL
Roman d'amourDawno, dawno temu, chociaż właściwie całkiem niedawno, żył sobie pewien rzemieślnik. Rzemieślnik ten na życzenie panującego wtedy króla wykonał dwie korony. Kryształy na tych koronach po noszeniu ich przez bratnie dusze jednocześnie miały świecić ja...