#14

36 4 0
                                    


. . . 28 maja . . .

Erica obudził dźwięk pukania do drzwi. Z trudem wstał i dowlekł się do drzwi, po czym je otworzył. Za drzwiami spotkał lokaj z wczoraj. Lokaj poprosił go o udanie się za nim. Eric nie zdążył się jeszcze rozbudzić, więc bez zastanowienia wykonał polecenie lokaja. Lokaj dostosował się do wolnego z oczywistych przyczyn tępa Erica i po drodze polecił jednej ze sprzątaczek załatwienie dla niego kule, by ten mógł się szybciej poruszać. Po chwili sprzątaczka wróciła z kulami i tempo ich podróży znacznie przyspieszyło.

Eric został zaprowadzony do sali wyglądającej jak czyjeś biuro. Przy biurku siedział jakiś mężczyzna w średnim wieku, a na fotelu naprzeciwko niego siedział William. Wyglądał na dość zestresowanego. Lokaj polecił Ericowi usiąść obok Williama na kanapie, co wykonał natychmiast.

-Wczoraj późnym popołudniem wasza dwójka przyszła do pałacu. Weszliście do sali, gdzie znajdowały się korony z wczorajszej akcji przymiarek. Prawdopodobnie chcieliście porobić sobie wspólnie zdjęcia w koronach, z czym niemiałbym problemu, gdyby nie to, że korony na waszych głowach wypełniły słowa starej legendy.

-Skąd ty to wiesz!? - wypalił William.

-To chyba oczywiste, że w takim miejscu będą kamery. Co nie zmienia faktu, że jako pierwszy z rodziny królewskiej odnalazłeś swoją bratnią duszę. Wiesz chyba, co teraz was czeka?

-Tato, my nie jesteśmy jeszcze pełnoletni! A poza tym małżeństwa jednopłciowe nie są zalegalizowane!

-Myślisz, że wasze płcie to jakiś problem? Naprawdę nic nie wiesz o przywilejach, jakie daje ci twoje pochodzenie. A co do waszego wieku, nie widzę większego problemu. Poczekacie, aż trochę podrośniecie, a potem zrobicie to, co do was należy.

Do Erica wszystko, co działo się wokół dochodziło z opóźnieniem. -Zaraz... - po raz pierwszy się odezwał. -Ale ja nie chcę się żenić z kimś, kogo nie kocham... - wtrącił nieśmiało.

-Nie martw się. Jeśli tego nie chcesz, to to się nie stanie. Nie zrobimy nic wbrew twojej woli - pocieszył go Will.

-Ale - chciał zacząć król, ale Wiliam mu przerwał.

-A teraz pójdziemy ochłonąć i coś zjeść - postanowił William.

Po wyjściu Erica, Philip polecił mu zostać jeszcze na chwilę. Król stwierdził, że najlepiej będzie, jeśli Eric zamieszka w pałacu, na co Will się nie zgodził stwierdzając, że pałac jest za daleko od szkoły Erica. Poszli na kompromis i Will miał zaproponować mu zamieszkanie w domku jego i Cecilii. Przed wyjściem Williama, Philip polecił mu zabierać Erica na przynajmniej jedną randkę w tygodniu, by się z nim zbliżyć.

William dołączył do Erica, który już siedział przy stole i jadł śniadanie. -Wiesz... Ojciec chciał, żebyś tu zamieszkał... - zaczął Will, na co Eric zareagował przerażonym spojrzeniem. -Ale nie martw się, wybiłem mu to z głowy. Za daleko stąd do twojej szkoły - na twarzy Erica widać było wyraźną ulgę. - Nalegał jednak, żebyś zamieszkał w moim i Cecilii domku w waszym miasteczku. Jeśli być chciał, Sandy mogłaby się wprowadzić razem z tobą. Jest tam dużo miejsca – Eric był wyraźnie zdezorientowany. Wiedział, że zamieszkanie z nim i Cecilią jest czymś, czego nie mógł odmówić. Wiedział, że William i tak uratował go od mieszkania w pałacu. Tylko, co pomyślą jego rodzice...? No właśnie, rodzice! Na pewno dowiedzieli się, że nie ma go w szpitalu! Muszą się śmiertelnie zamartwiać!

Jego niepokój znikł, gdy William powiedział mu, że Sandy przekazała im, gdzie się znajduje i że jest bezpieczny.

Po zjedzeniu i ogarnięciu się William zabrał Erica z powrotem do jego domu. Przed rozstaniem, zapytał go jeszcze, czy chce sam wszystko ogarnąć, czy Will ma zostać. Eric wybrał ogarnięcie wszystkiego samemu.

Wszedł do domu. W kuchni czekała na niego matka. -Nie powinieneś byś teraz w szpitalu? - zapytała.

-No tak... Ale sporo się zadziało... Muszę ci wszystko opowiedzieć... - mówił Eric. Opowiedział matce o wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie 24 godziny. Delaney wyglądała na zmieszaną przez nadmiar przekazanych jej informacji.

-Dobrze... I co teraz...? - zapytała zaniepokojona.

-No, muszę się wyprowadzić, ale nie martw się, to nie daleko. Jakieś 15 minut spaceru. Będę was często odwiedzał.

-Eriś, jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. Pomińmy to, że uciekłeś ze szpitala cztery dni przed twoim wypisaniem. Wiedz, że kara cię nie ominie. Ale powiedz mi szczerze, czy ty tak naprawdę tego chcesz? - zapytała.

-No... Na razie nie jestem pewien, ale chyba mogę zamieszkać w domu Willa i Cecilii, w końcu zgodzili się nawet, żeby Sandy zamieszkała z nami.

-Ech... Niech ci będzie. Ale na razie wracamy do szpitala! - rozkazała i jak powiedziała, tak zrobiła.

743 słowa 

The Crown Of Destiny BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz