- Harry, Harry! - Było koło południa kiedy zdyszany Ron wpadł na zaplecze sklepu. George i Harrypochylali się nad czymś wyglądającym jak miniaturowa armata, mrucząc przy tym różne zaklęcia.
-Nie spałem całą noc.
- Więc odrobiłeś to sobie w dzień. - Mruknął Harry, nie odrywając wzroku od armaty.
- Nie spałem, bo myślałem – Ron nie dał zbić się z tropu.
- Braciszku, ty myślałeś? Zrobimy na tym dowcipie Galleony. - Wtrącił George, również nie spuszczając armaty z oka.
- Jak zgłosisz się do Biura Aurorów, to idę z tobą.
Harry w najmniejszym stopniu nie zareagował na deklarację przyjaciela, wciąż mrucząc coś pod nosem z różdżką wycelowaną w tajemniczy przedmiot. George za to wybuchną histerycznym śmiechem, odrywając się od dotychczasowego zajęcia.
- Ty Aurorem? Ron, jesteś dzisiaj skarbnicą dowcipów. Zastanów się co mówisz. Kto o zdrowych zmysłach zrobiłby ciebie Aurorem. - Gestykulując do Rona, nieomal trącił różdżką małą armatę.
Harry refleksem szukającego, w ostatniej chwili podbił mu rękę.
- Uważaj co robisz. Mały błąd i wysadzimy pół Londynu. - Warknął w stronę jednouchego rudzielca.
- Co to właściwie jest? - Zainteresował się Ron.
- Wymyśliliście coś nowego od dzisiejszego poranka? Co ten jinks ma robić? - Spytał pochylając się nad armatą i pukając w nią palcem.W ułamku sekundy nastąpiło po sobie kilka wydarzeń. Najpierw świat jakby zamarł, następnie nastąpił donośny huk a całe pomieszczenie wypełniło się różowym dymem.
- Ron! - Krzyknęli jednocześnie.
Kiedy dym opadł zobaczyli stojącego przed nimi kaszlącego Rona, który nie odniósł poważnych obrażeń.
- Cholera, Harry. To jednak działa! Siedzieliśmy nad tym pół dnia, a okazało się, że trzeba było stuknąć.
- Mhm. Ale mówiłem ci, że przesadziliśmy z wybuchem. - Harry oglądał dokładnie urządzenie.
- Może, ale efekt jest świetny. Spójrz na Rona.
- A co ze mną nie tak? - Odezwał się wreszcie przypadkowy obiekt eksperymentu.
Niewątpliwie urządzenie działało. Przed nimi stał Ron. We własnym ubraniu z burzą rudych włosów. Tyle że zamiast swojej, piegowatej, miał teraz twarz rasowej czarownicy. Kościstej, pomarszczonej, o bladej cerze, długim, haczykowatym nosie z ogromną, włochatą kurzajką na jego czubku.
- O kurcze. George zrobimy na tym majątek. - ekscytował się Harry.
- Nie, nie zrobicie. Zdejmijcie to ze mnie! - Ron znalazł na szafce małe lusterko, w którym oglądał efekt prac nad armatą.
- Dobrze dobrze. Poczekaj chwilę. –Pojednawczo odpowiedział Harry. - Zaraz się tym zajmę. Począł energicznie grzebać w stojącej pod ścianą komodzie. Po chwili szybko się odwrócił, a w pomieszczeniu rozbrzmiał suchy trzask, któremu towarzyszył błysk i obłok szaro białego dymu. - George, sądzisz że Ginny ucieszy się z tego zdjęcia?
- Na pewno. Musimy też wysłać kopię do Hermiony. Nigdy by nam nie wybaczyły, gdybyśmy pozbawili je tego widoku. - Obaj wynalazcy wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Nikomu nie wyślecie tego zdjęcia! - Ryknął Ron. - Natychmiast mnie odczarujcie! Albo...
- Albo co braciszku? Zostaniesz Aurorem i nas aresztujesz? - George nadal rechotał, ocierając cieknące po policzkach łzy. - Wyluzuj. Na to nie ma antidotum. Za godzinę samo ci przejdzie.
CZYTASZ
DEKADA MAGII
FanfictionOd zakończenia wojny z Lordem Voldemortem, świat czarodziejów wciąż odradza się z popiołów. Pokój panuje w Hogwarcie, a Harry Potter, legendarny bohater i czarodziej, próbuje znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Po opuszczeniu siódmego roku...