9. Magiczne Święta

25 3 0
                                    

Tego wieczora kolacja w Norze nie należała do najweselszych. Molly była wściekła na swoją córkę i „Młodego Człowieka", jak uparła się nazywać Harrego. Ron wciąż miał nieodgadniony, dość dziwny wyraz twarzy i na nic się zdały usilne próby Georga i pana Weasleya by jakoś rozładować atmosferę. Harry i Ginny, by nie denerwować Molly, nie wspomnieli więcej o Świętach przy Grimmauld Place, choć gołym okiem było widać, że Ginny siedzi jak na szpilkach, planując przenosiny. 

Kiedy Harry opuszczał dom Weasley'ów było już po dziesiątej.

- Odprowadzę cię do furtki. - Ron poderwał się nagle z miejsca.

- Jeśli chcesz.

- Harry. – Odezwał się rudzielec idąc za swym przyjacielem, gdy wyszli na podwórko.
Gdy Harry się do niego odwrócił, poczuł ból przeszywający jego skroń, a przed oczami zatańczyły mu tysiące gwiazd. W chwilę później drugi cios dosięgnął jego podbródka i powalił na ziemię.

- Ty łajdaku! - Ron krzyczał tak, że słyszało go zapewne pół okolicznej wioski. - Ty szumowino, ty kanalio! Jak śmiałeś! Sprytnie pozbyłeś się mnie, wysyłając z Hermioną, by móc osaczyć moją siostrę! Przecież ją rzuciłeś! Była załamana, a teraz co? Gwiazdę Quiddicha odstawiasz? Kruma, który zmienia dziewczyny jak miotły? Myślisz, że nie wiem co tam wyprawialiście? Mama mogła uwierzyć, ja nie jestem tak naiwny! Już ja cię oduczę dobierania się do mojej siostry. - Sięgnął do tylnej kieszeni spodni. To był jego błąd. Harry mógł dać się powalić od ciosu pięścią, ale tym razem instynkt wygrał. Nim Ron zdążył wycelować różdżkę, błysnęło i już wisiał za kostkę w powietrzu, miotając przekleństwa i starając się ugodzić Harrego jakimś zaklęciem, różdżką, która jakimś cudem nie wypadła mu z dłoni.

- Expelliarmus! - Różdżka Rona poleciała poza plamę światła, wydostającego się przez kuchenne okno na podwórze. - Uspokój się kretynie. Przecież powiedziałem, że do niczego nie doszło. Spędziliśmy tylko we trójkę przyjemny dzień. Uspokoiłeś się? Mogę cię opuścić.

- Tak. - Ron warknął wściekły. Błysnęło i leżał znów na ziemi.

- O nie. Tak łatwo się nie wywinie. - Przez podwórko biegła Ginny, a na jej twarzy czaiła się żądza mordu. Błysnęło dwa razy i Ron znowu wisiał, tym razem jednak jego twarz ozdobiona była dziesiątkami nietoperzych skrzydełek, efektem sprawnego Upiorogacka. - Ty nędzna kreaturo. Jak śmiesz atakować Harrego, nie masz przy tym nawet na tyle odwagi, by stanąć z nim twarzą w twarz. Jesteś zwykłym tchórzem! Sama potrafię się obronić i ręczę cię, że Harry nie miał by szans zrobić więcej niż bym mu na to pozwoliła. Jeszcze jeden taki numer a popamiętasz mnie do końca życia.
Pomijając niefortunny incydent z poprzedniego wieczora, po którym Harremu został siniak i rozcięta warga, tydzień przedświąteczny przebiegał w radosnej atmosferze. Następnego dnia Harry obudził się o szóstej rano, by dokonać inspekcji szykowanych dla gości sypialń. Na szczęście Stworek, który ze swego okresu buntu wyrósł jeszcze w czasie, gdy mieszkali tu z Ronem i Hermioną spisał się wyśmienicie. Wszystko lśniło i było przygotowane na przybycie Weasleyów. Nie mogąca usiedzieć w Norze, w pełni spakowana Ginny, przyleciała do domu tuż po śniadaniu, kiedy Harry robił inspekcję, przeznaczonej dla Rona, sypialni na drugim piętrze. W chwilę później w kominku zawirował, nie mający do nich za grosz zaufania Ron, który postanowił pilnować co robią Ginny i Harry. Snuł się od tej pory krok w krok za nim, i a w czasie obiadu był nadal odrobinę mrukliwy, podczas gdy Ginny i Harremu usta wprost się nie zamykały. Państwo Weasleyowie i George, który postanowił, że również będzie mieszkał u Harrego, pojawili się dopiero wieczorem, kiedy w powietrzu unosiły się już wyczarowane przez Ginny Elfy, delikatnie nucąc dziesiątki kolęd. Zobaczywszy cudowny wystrój całego domu, Molly z miejsca zmieniła opinię co do Świąt w Londynie. Przez cały poprzedzający Boże Narodzenie tydzień Harry był w szampańskim nastroju. Wraz z Elfami wyśpiewywał kolędy. Grał z Ginny w Eksplodującego Durnia i zabierał ją na długie spacery po Mugolskim Londynie, którego zupełnie nie znała. W tych spacerach zawsze towarzyszył im Łapa, który nie odstępował Ginny na krok i nawet spał w jej pokoju.
Jakkolwiek nastawienie do Świąt przy Grimmauld Place 12, zmieniło się u pani Weasley diametralnie, wciąż jednak była wściekła na swoją córkę i Harrego za nieodpowiedzialne zachowanie, jak nazywała ich wspólny, samotny nocleg w tym domu. Odrobinę udobruchała się widząc, że Ginny naprawdę ma własny pokój, choć podejrzane jej się wydawało, że znajduje się on na ostatnim piętrze, obok pokoju Harrego. Każdej nocy wspinała się na ich piętro by zobaczyć, czy jej córka śpi w swoim łóżku. Zaprzestała tej praktyki dopiero po potężnej awanturze, jaką trzeciej nocy urządziła jej Ginny.

DEKADA MAGIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz