Dzień powitał go stalowoszarym niebem, na które mógł patrzeć wprost ze swego łóżka. Przez delikatnie uchylone okno, do wnętrza jego pokoju wlewał się trel ptaków, gromadnie obsiadających okoliczne drzewa i łąki. Zza drzwi dobiegały już zwyczajne odgłosy porannej krzątaniny. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czekał go całkowicie wolny dzień. Postanowił to wykorzystać i lenić się tak długo, jak tylko mu się zechce. Niestety, nie wszyscy podzielali jego pomysł na spędzanie wolnego dnia.
- Neville! Neville, chodź tutaj natychmiast, dość leniuchowania - dobiegł go ostry głos babci.
- Yhmmmm – mruknął, przeciągając się jak kot.
- Nie marudź mi tam. Koniec spania, słońce dawno wstało. - Jej głos nie znał sprzeciwu.
Chcąc nie chcąc, nieszczęśliwy z takiego obrotu sprawy, Neville, musiał zwlec się z wygodnego łóżka. Zaspany, z rozczochraną czupryną, poczłapał w kapciach i kraciastej, błękitnej pidżamie do kuchni małego domku na wsi, w którym mieszkał z babcią. Kuchnia była mała ale bardzo jasna. Znajdowała się na samym krańcu domku, co pozwalało na umieszczenie w niej okien, aż z trzech stron. Od samego rana, aż po godziny wieczorne, słońce rozświetlało jej wnętrze.
- Dzień dobry baaabciu. - Ziewnął raz jeszcze.
- Jak ty wyglądasz, młody człowieku! Nieuczesany, śpiochy w oczach, nieogolona broda, porozciągana pidżama. Toż to zgroza! Czy tak się prowadzi młody mężczyzna?
- Babciu, jest sobota, wolna sobota - mruknął, siadając do stołu. - Absolutnie nigdzie mi się nie śpieszy.
- Właśnie, jest sobota. Możemy mieć gości. To ci nie przyszło do głowy?
- Kto miałby przyjść? Wujek Algie? Widziałem go w gorszym stanie. O co ta afera?
- Nie pyskuj. Jesteś szacownym człowiekiem i szacownie powinieneś wyglądać. Nie wstyd rodzinie przynosić.
- Nikomu wstydu nie przynoszę! - Neville zerwał się od stołu. - Zapomniałaś już, ile zrobiłem przez ostatnie niemal trzy lata? Do czego doszedłem przez ostatnie pół roku?!
- Mówię o twoim wyglądzie. Nie pyskuj, siadaj i bierz się za śniadanie. - Postawiła przed nim talerz z jajecznicą i sporym kopczykiem bekonu.
Wszystkie śniadania babci Longbottom miały jedną wspólną cechę, na talerzu lądowały tak ogromne porcje, że po siedemnastu latach spędzonych w tym domu, Neville nadal miał problemy ze zjedzeniem wszystkiego. Te śniadania ponosiły zresztą, na równi z podobnych rozmiarów obiadami i kolacjami, główną odpowiedzialność za jego pucułowatość. Od bardzo dawna zastanawiał się, czy inne babcie również przekarmiają tak swych wnuków.
Kiedy na jego talerzu wylądowała druga dokładka, niczym nie różniąca się od śniadania i pierwszej dokładki, zaczął protestować.
- Babciu, ja już nie dam rady tego zjeść. Jak zawsze przesadzasz z ilością. - Jęknął, z niechęcią patrząc na talerz.
- Jedz, jedz, mężczyzna musi dużo jeść. Mężczyzna to ma być mężczyzna, a nie skóra i kości. - Krytycznie popatrzyła na luźno wiszącą na nim pidżamę. Dzięki służbie w Patrolu Przestrzegania Prawa, a później Grupie Uderzeniowej, oraz regularnym ćwiczeniom na siłowni, Neville bardzo zmienił się przez ostatnie pół roku. Wyraźnie schudł i zmężniał. Wypracowane mięśnie nie zastąpiłyjednak w pełni, znikającej tkanki tłuszczowej, przez co większość starych ubrań, w tym pidżama, wisiały na nim, wyglądając na rozciągnięte.
- Przekarmisz mnie i znów będę musiał godzinami spalać to na siłowni. Ja naprawdę nie potrzebuję tyle jedzenia co młody smok.
- Dobrze więc, następnym razem nic nie dostaniesz, choćbyś mnie prosił. - Zabrała mu talerz sprzed nosa.
CZYTASZ
DEKADA MAGII
FanfictionOd zakończenia wojny z Lordem Voldemortem, świat czarodziejów wciąż odradza się z popiołów. Pokój panuje w Hogwarcie, a Harry Potter, legendarny bohater i czarodziej, próbuje znaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości. Po opuszczeniu siódmego roku...