15. 66 godzin w raju

27 3 0
                                    

Słońce kontynuowało swą wędrówkę ku zachodowi, rozświetlając rozbijające się o brzeg śnieżno białe bałwany fal. Powietrze przesycone było kojącym tchnieniem, wdzierającego się w długą zatokę oceanu. 

Mimo późnego popołudnia, na plaży wciąż było tłoczno. Ludzie pragnęli wykorzystać każdą chwilęlata. Część osób oddawała się długim spacerom lub walczyła z wodnym żywiołem. Pozostali zażywali słonecznych kąpieli, chciwie chwytając każdy promień słońca. Należeli do nich młoda, przyciągająca uwagę mężczyzn kobieta, oraz jej towarzysz o ciele Adonisa. Uważnym spojrzeniem,schowanych za ciemnymi okularami oczu, odprowadzał on potencjalnych adoratorów, nie zwracając najmniejszej uwagi na obserwujące go kobiety. Jedyną osobą, której poświęcał prawdziwą uwagę, była jego towarzyszka.
Trudno dziwić się zarówno jemu, jak i przechodzącym mężczyznom. Kobieta musiała budzić zachwyt. Miała, przyciągającą wzrok figurę modelki, której idealnych proporcji nie zaburzał, w najmniejszym nawet stopniu, jej niski wzrost. Można powiedzieć, że dodawał jej wręcz uroku. Jej alabastrowa skóra wspaniale kontrastowała ze skąpym strojem plażowym barwy vermilionu, oraz urokliwymi piegami, ozdabiającymi gdzieniegdzie jej ciało. Być może młoda piękność nie przyciągałaby wzroku tak licznych mężczyzn, tonąc w morzu innych pięknych kobiet, gdyby nie jejdługie, płomiennorude włosy. Mężczyźni kochają rude. 

- Pomyśleć, że jeszcze miesiąc temu chciałam dobrać ci się do skóry. - Kobieta leniwie przeciągnęła się na kocu. 

- Hmmm.- Mężczyzna chłonął rozmarzonym wzrokiem swą towarzyszkę oraz otwierający się przed nim ocean, nie mogąc się zdecydować, który widok jest piękniejszy. Nie rozmawiali, ciesząc się miejscem, ciesząc się chwilą. Wystarczała im cisza i świadomość swojej bliskości. Wsłuchiwali się w szum oceanu, zakłócany jedynie głosami innych, cieszących się tym miejscem i chwilą osób. 

- Dziękuję, że mnie porwałeś. Tutaj jest jak w raju. 

- Mhm. 

Słońce chyliło się coraz niżej, powoli zbliżając się do szczytów wiecznie zielonych wzgórz na horyzoncie. Powietrze wciąż było cudownie gorące, jakże odmienne od zimnego, deszczowego poranka, jakiego oboje zaznali. 

- Harry? - wymruczała, delikatnie podnosząc się na ramieniu. 

- Mhm? 

- Co to za blondynka? - Zapytała znacznie ostrzej. 

- Jaka blondynka? - Zapytał zdziwiony. 

- Ta przed tobą. - Faktycznie, kilkanaście metrów od nich stała wysoka, szczupła blondynka w stroju więcej niż prowokującym. Uśmiechała się zalotnie, bawiąc się delikatnie swoimi włosami. Rudowłosa piękność posłała w jej kierunku spojrzenie, które skłoniło chętną do flirtu nieznajomą do pospiesznego oddalenia się. 

- Nawet jej nie zauważyłem. 

- Dużo ich było? - Nie dawała za wygraną, wciąż patrząc za osobą, która zmusiła ją do zmiany tematu. W jej głosie kryło się jednak delikatne rozbawienie. 

- Nie wiem, Ginny. Bardziej martwili mnie zainteresowani tobą kolesie. 

- Jacy kolesie? – Udała nagłe zainteresowanie. 

- Jacyś fajni? 

- Tacy jak tamten – Harry skinął głową w stronę dwumetrowego kulturysty. 

- Figura McLaggena i urok osobisty Goyla - Oceniła, krytycznie przyglądając się osiłkowi. 

- Skąd ty wiesz, jaki urok osobisty prezentuje sobą Goyle? 

- Naprawdę, to cię martwi? - Posłała mu długie, zalotne spojrzenie spod rzęs. Harry jedynie wzruszył ramionami, zastanawiając się, ile zajęłoby mu policzenie wszystkich, tak uroczych, piegów na ciele Ginny. - Miałam cię zapytać, po co ci ciemne okulary? 

DEKADA MAGIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz