Rozdział 9

827 26 4
                                    

Valentina

Czwartek.
Dzień wyścigu Kane'go i kolejnej super imprezy.
Mimo że ograniczę alkohol bo po, piątkowej nocy miałam kaca do poniedziałku.

Mój dzień wyglądał jak każdy.
„Obecność na zajęciach w szkole"
Dlaczego obecność w cudzysłowiu?
Może dlatego że od piątku fizycznie gdzieś byłam lecz nie psychicznie, ponieważ myślałam o tym jak wolna byłam i za wszelką cenę chciałam do tego wrócić!
     Gdy wróciłam ze szkoły poszłam pobiegać aby oczyścić umysł ale jak wcześniej myślałam o piątkowej nocy.
     Po bieganiu wzięłam prysznic.
Tam też nic się nie zmieniło.
     Na obiedzie też myślałam o tym samym lecz, dopiero podczas popołudniowej drzemki przestałam myśleć o tej jednej konkretnej rzeczy.
Zamieniło się to w coś gorszego.

     Nie przyśniła mi się piątkowa impreza.
     Przyśniło mi się wspomnienie z dzieciństwa którego bardzo chciałam nie pamiętać.
      Co jakiś czas miewałam koszmary związane z moim dzieciństwem, ponieważ nie było wcale takie kolorowe jak mógłby się zdawać.
Było szaro-czarne.
     Warto zaznaczyć że przyśnił mi się dokładnie ten moment, ten dzień, ta godzina w której znienawidziłam, ojca mojego taty, mojego dziadka.
Godzina, dzień, moment i okoliczności. Wszystko było takie same.
     Może dlatego aż do wyścigu, brata myślałam o tym koszmarze?
Kochałam wyścigi bo było to coś dzięki czemu zapominałam o tym co przytrafiło mi się kiedyś, co przytrafi mi się teraz i najgorsze, czyli co przytrafi mi się kiedyś.

*****

     Siedziałam w jednym z Nissanów Kane'go ubrana w szerokie, jasne dżinsy z niskim stanem i czarnym topie bez ramiączek.
     Makijaż miałam w tylu Latina Girl, włosy proste a jako dodatki wzięłam pasek z jakimiś diamencikami i łańcuszek także z diamencikami.

     Wyglądałam dzisiaj inaczej niż zawsze.
     Na wyścigi zawsze wiązałam włosy, zakładałam spodenki i na mojej szyi brakowało łańcuszka.
Dzisiaj było inaczej.

     - Cholera, Val. Jeszcze nigdy na wyścigach nie byłaś tak odwalona - skomentował mój brat. - Gdybyś nie była moją siostrą brał bym cię.
     - Ale ty jesteś głupi - zaśmiałam się i naprawdę poczułam się jakby ktoś lał mi miód na serce, ponieważ nawet takie komplementy z ust Kane'go nie wylatywały w moją stronę często.

*****

     Wyścig Kane'go skończył się bardzo szybko i oczyścić wynik równał się, zwycięstwem brata.
     Byłam z niego w cholerę dumna mimo że mu tego nie powiedziałam bo byłam zbyt dumna.

     - Val! - krzyknęła Jasmine która z całą jej paczką prócz Sydney'a pojawiła się na nielegalnym wyścigu.
     - Jas!
     - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i ze mną zatańczysz?
     - Jeszcze pytasz?

      Pobiegłam z Jasminą na tak zwany parkiet i zaczęłam tańczyć.
      Nic nie poradzę że gdy Dj puścił Motivation Jersey Club i z Jas zaczęłam tańczyć ten jeden konkretny ruch podczas tego jednego momentu.

     - Go, go, go, go! - krzyczałam, jednocześnie w nadgarstkach krzyżując obie ręce tworząc literę X.

     Palcami zrobiłam coś na kształt broni i w rytm piosenki, przewracałam ręce w prawo lub lewo nadal utrzymując literę X z nadgarstków i broń z palców. W rytm muzyki także, stopniowo obniżałam biodra.
     Gdy kucnęłam i nie mogłam już niżej zjechać biodrami powoli zaczynałam się podnosić wykonując dokładnie ten sam ruch, rękoma co wcześniej.

     Gdy z zielonooką byłyśmy już naprawdę zmęczone podeszłyśmy do auta Kane'go i zrobiłyśmy sobie zdjęcie które następnie wstawiłyśmy na swoje Instagramy.
     Na zdjęciu z palców zrobiłyśmy pistolet a następnie, dokładnie tam samo jak podczas piosenki skrzyżowałyśmy nadgarstki, zakrywając tym usta.
     Oczywiście do posta i na relacje wstawiłam dokładnie tą samą piosenkę do której tańczyłyśmy czyli, Motivation Jersey Club.

     Piliśmy piwo opierając się o deskę samochodu brata, czasem potańczyłyśmy a raz nawet na głośniku puściłyśmy, Metro Bunim, lecz gdy piosenka się skończyła zdecydowałyśmy że nie będziemy włączać swoich piosenek bo za bardzo zlewają się z Dj-em.

     I znów żyłam w tej bańce.
     Jakiś czas później wszyscy jak sześć dni temu zebraliśmy się przy aucie przy którym żartowaliśmy i rozmawialiśmy.
     Tyko brakowało dwóch osób.
Vincenta i Diany.
    
     Diana nie mogła przyjść bo się rozchorowała a Vince... Sydney chyba nie chciał przyjść.
     Co oczywiście mnie cieszyło.

ValentineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz