Rozdział 21

592 23 0
                                    

Valentina

Leżałam na zimnych kafelkach, starając się nie płakać. Nie chciałam tego. Czułam się taka żałosna i słaba. Czułam obrzydzenie, brzydziłam się swoich ust bo dotykał ich ten zboczeniec.
Nagle zrobiło mi się ciężko na żołądku więc doczołgałam się do toalety. Zaczęłam wymiotować, starałam się odgarnąć moje długie włosy lecz było mi ciężko. Chwilę później drzwi od łazienki się otworzyły a przez nie wpadł zmartwiony Sydney.

- Zamknij drzwi, proszę - wyszeptałam ledwo słyszalnie, chłopak wykonał moją prośbę i zamknął drzwi aby chwilę później stać obok mnie trzymając mi włosy.
     - Myślisz że ktoś cię rozpozna po włosach lub figurze? - zapytał nagle, Syndey gdy przestałam wymiotować.
      - Co? Chyba nie - odpowiedziałam nie rozumiejąc.
     - Zrobimy tak - zaczął. - Wezmę cię na ręce a ty przykryjesz swoją twarz tym kocem - wytłumaczył pokazując na czarny kocyk. - Będzie ci ciężko iść a jak cię zaniosę i pokaże, ludzie to zobaczą i będą plotkować - wytłumaczył a po chwili dodał: - Robię to dlatego że sam, miałem dość tych ludzi.

     Zaśmiałam się lekko, ponieważ na tylko tyle pozwoliło mi moje ciało i pokiwałam głową.
     Szatyn wziął mnie na ręce a ja posłusznie przykryłam się kocem. Czarny, mięciutki kocyk okrywał mnie prawie całą więc raczej nikt nie powinien mnie nie rozpoznać.

Gdy chłopak szedł po schodach na piętro domu, słyszałam różne szepty.

     - Kto to? - wyszeptał ktoś obok.
     - Nie wiem ale te buty - odpowiedziała jakaś dziewczyna a ja słabo się uśmiechnęłam.

     Gdy Sydney pokonał drogę po schodach stanął jakby nie wiedział gdzie pójść.

     - Do którego pokoju mam iść? - zapytał a ja podniosłam się na tyle aby tylko on mnie usłyszał.
     - Na końcu korytarza jest to ogromne okno, a po prawej są drzwi - wyszeptałam. - Tam.

     Leżałam już w łóżku i czekałam aż Vincent wróci z obiecaną szklanką wody.

     Czy ja przeżywam? Napewno dałabym radę dojść do pokoju i się położyć. A ta szklanka wody? Po co go o nią prosiłam? Przeżywam, gdy wróci powiem mu żeby wyszedł.
     Parę minut później drzwi się otworzyły a stanął w nich Sydney ze szklanką wody.

     - Ciężko było się dopchać - burknął i podał mi szklankę.
     - Dziękuje ale powinieneś wrócić na dół - mruknęłam. - Poradzę sobie, przecież to nic wielkiego. Nawet chora nie jestem.
     - Valentina - powiedział ostrzegawczo. - Wiem co teraz robisz. Też tak robiłem, zwłaszcza po walkach, nigdzie nie pójdę.
     - Serio, powinieneś wyjść - mruknęłam, spuszczając wzrok na szklankę wody. - Nasza relacja miała zostać na starym poziomie.
     - Uważasz że parę miesięcy później bym ci nie pomógł w takiej sytuacji? Uważasz że jestem takim dupkiem? - zapytał z wyrzutem.
     - Może wtedy byś pomógł ale nie przyszedłbym do łazienki - odpowiedziałam. - I tak powinno zostać, nie sądzisz?
     - Nie. Nie sądzę - warknął, wychodząc z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

*****

     Rano obudził mnie wibrujący telefon. Leżał na szafce nocnej. Przesunęłam lekko dłoń Wess'a który spał pomiędzy mną a Dianą. Gdy udało mi się przesunąć dłoń przyjaciela, podniosłam się opierając się łokciami o poduszkę. Lekko wychyliłam głowę zza łóżka, lecz na tyle daleko aby zobaczyć kto dzwonił i do kogo.
     To telefon Wess'a a dzwonił do niego Kane, złapałam telefon i go odebrałam.

     - Halo? - zapytałam, zachrypniętym głosem.
     - O, Valentina - zaczął. - Próbowałem się do siebie dodzwonić ale miałaś wyłączony telefon - wyjaśnił na co wstałam z łóżka, poszukując telefonu. - Słuchaj, wiesz czego się dowiedziałem?
     - Słucham - mruknęłam, łapiąc za mój telefon który leżał na jednej z szafek. Rzeczywiście był wyłączony, zapewne w nocy się rozładował.
     - Jem sobie śniadanie - zaczął Kane. - I nagle słyszę rodziców no to zacząłem podsłuchiwać, wiesz że lubię to robić. Ale wracając słucham a oni napieprzają o dziadku - powiedział na co otworzyłam lekko buzię i się wyprostowałam.
     - Co? Czy ja się przesłyszałam? - wypytywałam. - Co mówili?
     - Mówili że wygrzewa się na Hawajach w Hilo - odpowiedział a ja szybko wciągnęłam powietrze.
     - O cholera - mruknęłam. - Dobra, Kane ja muszę kończyć pojadę do Sydney'a mu powiedzieć - z tymi słowami się rozłączyłam aby następnie szybko pozbierać moje rzeczy
i wybiec z domu.

ValentineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz